MałGośka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005 |
Posty: 4611 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Wieluń-łódzkie |
|
 |
Wysłany: Czw 0:20, 07 Sie 2008 |
|
 |
|
 |
 |
Kochane - dziękuję za każdą poradę, za każde ciepłe słowo, napisane na pw, czy maila... Tak jak Fredziolina na miau.pl napisała - człowiek patrzy uryczany na malucha, który przecież nie tak dawno był zupełnie sprawny, i z bezradności tylko wargi może zagryzać... Wtedy każde pocieszenie staje się ważne i dodaje otuchy.
Dziś Barnabę konsultował polecany przez Fredziolinę (i nie tylko ) dr Jarek Mazur z Oleśnicy. Wspaniały człowiek, pierwszy raz w życiu widziałam TAKIE podejście do kota Barnaba był jak zaczarowany. Doktor długo go oglądał, sprawdzał różne odruchy - kocisko w wielkim szoku poddawało się grzecznie wszystkiemu
Moja wiedza nie uległa wielkiej zmianie, jednak wszystko jakoś w głowie się poukładało, pojawiła się też nadzieja, choć świadomość braku poprawy też musimy brać pod uwagę.
Doktor stwierdził, że obecne zaburzenia mogły się pojawić po przebytej pp, ale on raczej obstawia zarażenie wirusem w łonie matki. Na moje zdziwienie, że przecież objawy (te zauważalne) pojawiły się zaledwie półtora tygodnia temu, odpowiedział, że z jego praktyki tak właśnie wynika: że maluchy wykazują objawy uszkodzenia móżdżku w okolicach 4-go miesiąca życia...
Sama panleukopenia też mogła mieć dwa źródła - od matki, albo jednak z zewnątrz (to można byłoby stwierdzić po wynikach, którymi nie dysponowałam).
Obecnie jest to już jednak nieistotne - ważne jest to, że uszkodzeniu uległ móżdżek i to na jego regeneracji musimy się skupić.
Czyli trzeba uzbroić się w cierpliwość i kicię obserwować, efekty mogą się pojawić szybko, bądź... nie. Może nastąpić jeszcze pogorszenie (bo wciąż w porównaniu z Kaziem Barnaba zdecydowanie jest kotkiem sprawniejszym), ale wcale nie musi.
Na pewno nie musimy bać się o jego życie, bo uszkodzenie móżdżku powoduje jedynie problemy z koordynacją ruchów, a nie np. z zaprzestaniem działania jakiegoś organu - czego bardzo się obawiałam.
Podsumowując - czuję sie jakoś pewniej. Nic niby wielkiego się nie stało, a rozmowa z dr Mazurem wywindowała moje samopoczucie zdecydowanie do góry.
A Barnaba... właśnie przygalopował do mnie, klapnął na tyłeczek i skupiony bardzo, z telepiącą się główką i zezującymi oczkami spytał "weźmiesz mnie w końcu na kolanka?!?!" No to wzięłam, i razem już teraz piszemy do Was
Pytanie za sto punktów - jak podać kotkowi rutinoscorbin? Ma dostawać 2 tabletki raz dziennie, a już się oprotestował. Nie przechodzi w jedzeniu, przekrojony już jest kwaśny, więc ostatecznie rozdrobniłam i podałam w strzykawce do pychola, ale przez kwaśność to wręcz maltretowanie zwierzaka. W całości jest znów za duża :/ No i na pewno nie zaryzykuję upchnięcia mu jej w gardle, oj nie nie, ząbki niczym sztylety już kilka razy przebiły moją skórę, ociupinkę to było bolesne
Psy jednak są dużo łatwiejsze w obsłudze
(Barnaba właśnie zeskoczył z hukiem z kolan i niczym pijany zając pogibał się w stronę ćmy na ścianie. Gdy się "rozchodzi" potrafi przejść nawet ze dwa metry bez wywrotki. Komandos kochany )
|