 |
 | Diana, always in my heart |  |
Blink
Moderator

Dołączył: 28 Cze 2005 |
Posty: 497 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Wieluń |
|
 |
Wysłany: Sob 14:47, 03 Wrz 2005 |
|
 |
|
 |
 |
Diany nie ma juz z nami od dosc dawna, ale jakas jej czastka na zawsze pozostanie we mnie i MałGośce. Byla, lagodna, cierpliwa i wyrozumiała. Kochala plywac, nurkowac za kamieniami, ktore byly jej pasją. Potrafila 6 zmyslem wyczuc gdzie w ziemi moze byc zakopany kamien i po chwili przybiegala z nim.
Jej usmiechniety pysk i wesoly wzrok mowil jedno - RZUCAJ! !
Ja rzucalem a ona ze szczekiem, pelnym pędem biegla za nim, po chwili wracajac by kontynuowac zabawe.
Wiem, ze przyjdzie taki czas, ze znowu bedziemy razem plywac, ona bedzie przynoscic mi kamienie a ja bede je rzucal bardzo daleko....

|
|
 |
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
MałGośka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005 |
Posty: 4611 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Wieluń-łódzkie |
|
 |
Wysłany: Pią 22:12, 16 Gru 2005 |
|
 |
|
 |
 |
Nie mam pojecia dlaczego - ale postanowiłam napisać więcej o Dianie... Może dlatego, że tyle tych "Dianek" wokól mnie ostatnio Ciesząc się z ich szczęścia - chcąc czy nie - wracam ciągle do tej naszej - Blinka i mojej...
Była Blinka pierwszym i wymarzonym psem. Dlatego tak mocno byli ze sobą związani...
Byliśmy wtedy w drugiej klasie LO i gdy kumpel oznajmił, że jego sunia będzie miała szczeniaki - Blink konsekwentnie doprowadzał do tego, żeby malucha do siebie sprowadzić Najpierw przekonał rodziców do posiadania psa jako takiego, i gdy oczami wyobraźni widzieli u siebie ewentualnie psa-miniaturkę, przedstawił im małą puchatą kulkę - raczej nie miniaturową
Z racji posiadania Blinka "na własność" - moge powiedzieć, że Dianka od początku była również moja I gdy młodzieńcze zawieruchy w naszym związku dawały nam się we znaki - w mych myślach pojawiała się alarmowa lampka: "Miałabym już Dianki nie widywać?!?!?"
Pół roku później dzięki memu ukochanemu - w moim życiu pojawiła się Kacperka
I zaczęło się na całego - psie szaleństwa czarno-rudego stada, kłótnie między dorastającymi pannami, wspólne wyjazdy nad rzekę, awantury o rzucany patyk. Się działo!
Mimo tego, że oboje byliśmy jeszcze dzieciakami - te nasze sunie były jakieś takie...mądre. Choć pomysły miały najprzeróżniejsze, niejednokrotnie doprowadzały nas do stanu przedzawałowego (no - Kacper na szczęście nadal to robi ) - to tą mądrość, głównie w oczach Diany - widzę ciągle we wspomnieniach...
Zamieszkaliśmy z Blinkiem razem - miało być na chwilkę, i tak leci jakoś 9-ty rok
Diana z Kacprem nie były jednak tym faktem uszczęśliwione - w rodzinnych domach ciągle ktoś był, kto mógł z psem wyjść, zająć się gdy my byliśmy w pracy. A tu, na własnych już śmieciach - były skazane tylko na siebie
Do tego stały się zazdrosne o siebie jak nigdy dotąd - awantury potrafiły wybuchnąć o cokolwiek, niejednokrotnie krew się lała, bo żadna panna nie miała zamiaru ustąpić
Ale... co pół roku, jak w zegarku odkąd zamieszkaliśmy razem, pojawiała się u dziewczyn cieczka... Jak one się wtedy kochały I w przenośni i dosłownie
Nawzajem zachęcały się do wyjścia na dwór (żeby nam z oczu zniknąć) i tam - obserwowaliśmy to z ukrycia) odchodziły takie zaloty, że ze śmiechu się pokładaliśmy
Pewnego jesiennego poranka, raz jedyny w całym naszym życiu, na nasze podwórko dostał się psi amant... Za późno to zauważyłam - i tak oto pojawił się na świecie Supeł...
Nasze zramolałe staruszki (wtedy 5-letnie) odzyskały werwę Mały rudzielec spowodował, że w naszym domu znów czworołapne stado urządzało biegi, szaleńcze zabawy, przepychanki. Gdy kobietki się awanturowały między sobą - przybiegał zdezorientowany - wylizywał im pychole i pocieszał każdą z osobna... A w trakcie awantur potrafił między nie wejść - przestarszony, ale jednocześnie taki odważny
Jednak od przyjścia na świat Supełka w organiźmie jego mamy zaczęły się dziać złe rzeczy... Pewnie ciąża była tak silną burzą hormonalną, że przyspieszyła to co być może pojawiłoby się później, lub nie pojawiło wcale...
Guzy trzech sutków - to pierwsza operacja, kolejna po roku - już wycięcie obydwu list mlecznych. Potem kolejna, tym razem ratująca życie - źle zdiagnozowane ropomacicze spowodowało, że prawie ją straciliśmy...
Potem znów odkryłam guza - przy odbycie. Przy tej operacji siedzieliśmy z Blinkiem wtuleni w siebie w poczekalni, a przez uchylone drzwi słyszeliśmy tylko odgłos narzedzi milimetr po milimetrze odcinających guza i smutne, zmęczone głosy naszych wetów.
Udało się - oj, nieważne wtedy było, że naszej niuni nie działają "zaworki" i wszystko mamy brudne - ważne było, że żyła! I humor wracał
Dlatego gdy wyczułam kolejnego guzka (chyba spodziewałam się, przecież co roku coś było...), takiego wielkości śliwki - załamaliśmy się totalnie. Ale to był początek wieści, najgorszych z możliwych... To co wyczułam, to był koniec olbrzymiego guza, który rozrósł się Diance w brzuchu
Ostatnie pół roku to już walka o każdy dzień Dianusi - niekoniecznie właściwa - patrząc z perspektywy czasu, na pewno bolesna
Odeszła 4 stycznia 2003 roku. Dokładnie wtedy gdy oboje z Blinkiem dojrzeliśmy do decyzji by jej cierpienia ukrócić... Odeszła sama - jakby czekała, aż się do tej chwili przygotujemy... W rękach mojego Blinka - jej największej miłości.
Miała 11 lat.
I gdyby odeszła trochę wcześniej, lub trochę później - nie wiem czy teraz tulili byśmy Mirę.
Po prostu - gdyby nie Diana - nie byłoby w naszym życiu naszych pozostałych psów: ja nie dostałabym od Blinka Kacpra, nie urodziłby się Supełek, nie adoptowalibyśmy Miry.
Nie byłoby nic.
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Edyta
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005 |
Posty: 2688 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Sosnowiec |
|
 |
Wysłany: Sob 1:10, 17 Gru 2005 |
|
 |
|
 |
 |
Piękna i wzruszajaca opowieśc... Trudno powiedziec coś niebanalnego,więc moze przytoczę cytat,który w gruncie rzeczy wyraża wszystko:
"Z ludźmi łączy psa coś znacznie bardziej cudownego i subtelnego niż krew!A to coś,to zaufanie i miłośc.
Pies już teraz nie należy do psiego stada,lecz do gromady ludzkiej.Ludzie,wśród których żyje,to jego stado.Dlatego też pies kocha ich jak swoich bliskich"
Karol Capek
Jedyne co można dodać,to to,że my też kochamy nasze psy jak swoich bliskich i tak też je traktujemy.
Supełek faktycznie ma sporo z Dianki..I zawsze jakaś cząstka Dianki została z wami.
Małgosiu,chyba przeznaczenie stawia te Diany na Twojej drodze..
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 2
|
|
|
|  |