 |
 | Mikrus i Niko - bardzo nam Was brakuje... |  |
asia_strozyk
Dołączył: 13 Lut 2006 |
Posty: 15 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Pila |
|
 |
Wysłany: Wto 1:33, 28 Lut 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Nie wiem nawet od czego zaczac...Tak jak napislam wczesniej zrobie z tych histori miniserial...bo choc smutnie sie koncza, to przeciez byly powodem i wielu radosci...
Zacznie od historii Niko, nie jest niestety dluga...
Po tym jak zabraklo w naszym domu Mikrusa (28.06.2005) moi rodzice zostali w domu sami. Ja i moj brat mieszkamy w Dublinie. Mikrus odszedl dokladnie tydzien po moim wyjezdzie.
Wiedzialam, ze rodzice nie moga sie pozbierac...W koncu maly byl z nami 16 lat (17 skonczylby we wrzesniu). Rozmowy telefoniczne byly straszne: placz i brak slow na okreslnienie wlasnych emocji, a poza tym co mozna wiecej bylo dodac ponad "nie ma go juz...".
I tak przez przypadek, przeglodajac allegro trafilam na Rysia. Cos zaskoczylo, ten wzrok, ten sam wzrok!!!Zaczelam agitacje w domu, wysylalam na bierzaco newsy co u niego, przerylam stronke wielunskiego schroniska w te i spowrotem. Rodzice nawet i Rysia chcieli tylk, ze do Was tak daleko...
Potem przyszedl styczen. Zgotowalam rodzicom niespodzianke i niespodziewanie pojawilam sie w progu domu:)Alez mialam frajde. W domu strasznie pusto...Romawialam z mama, meczylam i meczylam, i ona to by i moze po Ryska pojechala, ale moj tato to straszny uparciuch, wiedzialam, ze nie ma nawet sensu zaczynac rozmowy...
Bylo to na dzien przed moim powrotem na Zielona Wyspe, kiedy mama sama podrzucila mi pomysl: "Wiesz, jak Pani X synowa i corka chcialy sprawic pieska po smierci ich pupila, to nie pytaly, tylko po prostu go przywiozly". Ja oczywiscie juz wiedzialam co zrobie, ale na wycieczke do Wielunia nie bylo juz czasu...Przepraszam Rysku...
Pojechalam na drugi dzien do pilskiego schroniska...Przezylamm szok...Pani, ktora zaczelam rozmawiac, a ktora jest jedna z pracownic stala z mlotkiem! !!Zdebialam kompletnie! !Zobaczyla moj wzrok, widac, ze nie wiedziala jak sie wytlumaczyc...Powiedziala, ze to tak w razie czego...do ochrony...bo nie wszystkie psy sa przyjazne...MLOTEK?
Moze to zabrzmi okrutnie, ale przez to, ze byl to pies dla moich rodzicow, "latwej" bylo mi go wybrac...Nie chcialam zeby byl w wieku podeszlym, bo nie chcialam, zeby zbyt szybko musieli przez ten koszmar ponownie przechodzic, ale szczeniak tez to nie mial byc..., zawsze uwazalam, ze na nich jest duzo chetnych, wiec lepiej jakiemus Panu w srednim wieku pomoc...Plany, planami, ale jak zobaczylam Niko...bidny latal po calym biurze, drapal i skowyczal do kazdego, zeby go na rece brac, oszalaly i oglupialy kompletni...Trafil do schroniska z mama, poprzedni wlasciciele ich oddali, bo dziecko mialo rzekomo alergie na psy (jasne! !).
Zabralam go, nie chcial poczatkowo wyjsc ze schroniska, skowyczal, zapieral sie...mysle sobie "ojjj bido, to naprawde nie Twoj dom..."
Pojechalismy do weta (skur......syna, przepraszam, wyjasni sie), sprawdzic czy wszystko ok. Poinformowalam go, ze radzono go nie szczepic, bo w schronisku byly przypadki parwowirozy i dwa psiaki odeszly...Stwierdzila, ze zaszczepic trzeba, a ja glupia sie zgodzilam, mea culpa...Niko chyba mial czuja na ludzi, bo weta pogryzl:)A jak ja go trzymalam, i w oczka mu patrzylam, i mowilam do niego to aniolek:) Wogole to jak na swoj wiek byl bardzo madrusi:) Na smyczce chodzil pieknie, przy noge, najlepiej meskiej zreszta:) A za trzecim razem jak wsiadalismy do samochodu juz sam chcial wskakiwac:)
Po wizycie u weta, pognalam do sklepu kupic mu wyprawke:)
No i teraz najlepsze, czyli powrot do domu:)
Mama zdebiala, ale i tak najbardziej balam sie taty...Akurat go nie bylo, wiec w napieciu czekalismy...Nikus w tym czasie zostal wykapany, bo smierdzial przeokropnie, jak i moja kurtka i spodnie:)
Mama pyta jak moglam, mowie jej dobrze bedzie, zobaczysz...To juz ten czas kiedy to dzieci czasem lepiej wiedza co dla rodzicow najlepsze...
Wraca tata...Ja patrze, a mama do Nikusia na pogloge i buch go miedzy nogi polozyla, Niko zasnal...Tata spokojnym tonem oswiadczy, ze jemu frajdy nie sprawilam, ale jak widac mamie tak i...to koniec:)Pare godzin pozniej sam z Niko na spacer poszedl, a rano go trenowal "Siad Niko, Siad powiedzialm!!" i...Niko siadal:)
Byl boski:)Jak tylko ktos z pokoju wychodzil, to on sledzil ta osobe, a zaraz potem wracal do pokoju upewnic sie, ze nikt z kolei stamtad nie czmychnal...
Do Dublina wrocilam zadowolona:)ODetchnelam, ze rodzice maja kogos do kochania i, ze ktos na co dzien okazuje im swoja milosc...
Pare dni pozniej: SZOK!!!Niko ma parwowiroze...najprawdopodobniej zalapal ja juz w schronisku...nie powinien byc szczepiony...powinna byc 14 dniowa kwarantanna...szczeponka tylko pogorszyla sprawe...Walka o zycie Niko trwala krotko...Codziennie zastrzyki i kroplowki...Wet byl w szoku, ze moi rodzice tak wacza, powiedzial, ze w schronisku juz byl od dawna nie zyl...A wiecie co Nikus robil?Wiadomo, ze parwowiroza:kupka i ymioty caly czas, mama polozya reklamowke w pokoju raz go tam zanisla jak kupke robil, Nikus potem sam tam chodzil...
Marnial w oczach, co widac na zdjeciac i...nie dla rady...odszedl podczas dostawania kolejniej porcji kroplowki...Tego dnia miala byc podjecta decyzja czy walczyc dalej o jego zycie...
a rodzice...Po raz kolejny przechodza przez to samo pielko...Choc mama mowi, ze gorsze, bo Mikrus mial szczesliwe 16 zycie, traktowany jak 8 cud swiata, a Nikus...Tak krotka chwilke byl szczesliwy...
Przepraszam nie moge pisac juz dluzej...
|
|
 |
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
asia_strozyk
Dołączył: 13 Lut 2006 |
Posty: 15 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Pila |
|
 |
Wysłany: Czw 4:34, 02 Mar 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Amie, dzieki jestes BOSKA:)Gratuluje tez cierpliwosci!!
Madziu, mysle, ze z charakterkiem mikuruska, to z ta opieka nie bardzo...:)Wkrotce to opisze.
Geba miejsce zwolnil dla Rysia, w maju, jesli nikt wczesniej nie bedzie go chcial, zabieram go do domu:)
A to o czym pisalas, ze Mikrus mial dlugie zycie i szczesliwe, a Nikus bardzo krotkie i tylko koniec szczesliwy, jest najgorszym do pogodzenia sie dla moich rodzicow...Niko pomogl im pogodzic sie ze strata Mikiego, ale zostawil rozgoryczenie i poczucie bezsilnosci wobec niesprawiedliwsci losu...
Mam nadzieje, ze Rysio ich wyleczy ze wszystkich trosk...
Dziekuje wszystkim, ktorzy poswieili czas, zeby przeczytac moja przydlugawa historie...Ciekawe ile o Mikm napisze:)
|
|
 |
 | |  |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 2
|
|
|
|  |