 |
 |
|
 | |  |
 |
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
asia_strozyk
Dołączył: 13 Lut 2006 |
Posty: 15 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Pila |
|
 |
Wysłany: Sob 15:16, 12 Sie 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Ojjj...zaniedbalam sie traszniscie...poprawy nawet nie staram sie obiecywac, bo pewnie i tak slowa bym nie dotrzymala...jak Ewa obecnie, mieszkam w Irlandii i choc jest tu latwiej niz w Polsce, wcale nie znaczy, ze jest latwo tak po prostu...Praca, praca, praca...Wstyd przyznac, ale nawet dla moich przyjaciol tutaj znajduje czas sporadycznie...
Zaczne teraz historie Mikruska. Historie postaram sie uzupelniac w miare mozliwosci. Nie bedzie to, jak poprzednia historia, ani jak wiekszosc tutaj, smutna. Raczej bedzie to nostalgiczna podroz w przeszlosc, szczesliwa, pelna anegdot. Mikrus mial dlugie, dobre zycie typowego psiego kanapowca:) Odszedl 28 czerwca 2005, dorzywajac sedziwego wieku prawie 16 lat (2 wrzesnia mialby urodziny). Jedyny smutny aspekt - nie zmarl smiercia naturalna, mial raka prostaty, bardzo cierpial, na szczescie niedlugo...
Jak Mikrusek, Misiek, Rudzielec Przebrzydly, Wstretna Wredota trafil do nas i jak doszlo do nadania mu tych cudnych imion?
Z bratem strasznie chcielismy miec zwierzaka. Byly juz rybki i kotek. Rybki musielismy oddac, bo sprawilismy sobie kotka (nerwicy dostawala:)), kotka niestety musielismy oddac znajomym, bo sewgo czasu moja mama bardzo chorowala, czego efektem ubocznym okazala sie alergia na kotka.
Uparlismy sie z bratem na swinki morskie: jedna dla brata, druga dla mnie. Rodzice przerazni postanowili sie ugiac...i zdecydowali sie na pieska.
Od znajomej dowiedzieli sie, ze jej znajoma wlasnie ma szczeniaki i, ze pieski na pewno beda male, bo Mikrus to rasowy piesek:) Mix rodowego pekinczyka z rasowym latrelkiem Uroczo prawda?? I wcale nie zartuje Tak wiec poszli wybrac pieska...Ale ostal sie tylko Mikrus: najmniejszy i najbrzydszy z rodzenstwa Kiedy bracia i siostry mieli juz futerka, Miki nadal byl rozowiotki Okazal sie jednak psim "brzydkim kaczatkiem" Wlasciciele powiedzieli, ze gdyby nie fakt, ze byl obiecany i juz zaplacilismy za niego cale 5zl, to by go nie oddali:) Lalus dali mu na imie...hahaha...tej Malej Wredocie! !
Dokladnej daty pojawienia sie Mikiego w domu nie pamietam.
Byl to rok 1988, mialam 7lat. Tego dnia zdrowialam wlasne po kolejnym przeziebieniu. Z mama, w ramach rekompensaty spedzonego tygodnia w lozku, poszlysmy do miasta kupic mi lalke barbi. Wyboru lalki potem zalowalam, bo sie jej nogi nie zginaly, byla plastikowa i miala krotkie wlosy - tragedia w jednym akcie
Po powrocie do domu czekala na nas niespodzianka: znajoma rodzicow przyniosla Mikruska. Malenski byl taki, ze sie jej do kieszeni plaszcza miescil:) Ze czekala na nas chwile jedna z sasiadek dala dla Mikiego spodek mleczka i biedak mial caly pyszczek upackany
Taty i brata nie bylo, tata byl chyba na sluzbe, a moj brat pewnie z nim.
W domu szybko umoscilysmy poslanko dla malucha. Co pamietam z reszty dnia, to ze ciagle pytalam mamy kiedy ten piesek sie obudzi, zeby mogl sie ze mna pobawic (czyt. ja pobawic nim:)). Ta sennosc, to Mikruskowi na cale zycie potem zostala
Noc okazala sie koszmarem...Piesek mial byc nauczony spania w lazience...i na mial byc sie skonczylo juz pierszej nocy...Poddalysmy sie po 3 godzinach..."Lalus" maskotka pierwotnej rodzinki trafil juz do nas rozpieszczony do granic mozliwosci...My tylko dopelnilismy dziela Skonczylo sie n tym, z spal przy lozku, a moja mama musiala cala noc reke trzymac na nim, bo wrzeszczal w nieboglosy jak tylko probowala zmienic pozycje
Wybor imienia byl szybki. Wiadomo bylo, ze Lalus nie przejdzie. Tata wymyslil Mikrus, no bo jak inaczej nazwac takiego wypierdka? Imie pasuje tylko do jego watlej fizjonomi...Z nm bylo podobnie jak z Bonaparte albo lepiej: jak z Panem Michalem z trylogii Sienkiewicza:) Wzial sobe do serca slowa ojca Pana Michala: "Jak sie nie beda Ciebie bali, to sie beda z Ciebie smiali" I bali sie! ! sluchajcie, takiej pchelki malenkiej:)
C.D.N.
Nie bedzie to historia skladna i hronologiczna. Raczej zbior anegdot z zyca Malego Dominata 
|
|
 |
 | |  |
asia_strozyk
Dołączył: 13 Lut 2006 |
Posty: 15 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Pila |
|
 |
Wysłany: Nie 7:00, 13 Sie 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Dla Mikrusa:
1-Pinio mial lek wysokosci...niewrodzony, lecz nabyty...2-Pinio bal sie odkurzacza...nie z natury, pomoglam mu niechcacy...3-Pinio nie lubil dzieci...z natury i nie tylko...4-Pinio bronil zawsze dostepu do jedzenia, kwestia charakterologiczna, zawierajaca niewielka pomoc nasza i taty:)
Wyjasnienia:
1-Wiekszosc sytuacji, o ktorych tu wspomnie, zasluguje na gleboka nagane...jedynym wyjasnieniem jest egoistyczno-niefrasobliwa natura dziecieca...niestety. ale nauka nie poszla w las.
Moj mlodszy brat, o czym dowiedzielismy sie dopiero po zaistnieniu nieszczesnej sytuacji, znajdowal jakis zabawny aspekt w pokazywaniu malemu Misiowi, podczas powrocie ze spaceru, jak wysoko meszkamy...Robil to na kazdym polpietrze "zobacz jak wysoko"mowil, przechylajac go prze barierke. Misio sie nie bal. W koncu byl na rekach "pana". wnosic trzeba go bylo, bo za malutki byl by wskakiwac po schodach.
Feralny wypadek zdarzyl sie tuz przed moim yjscie do szkoly...Brat z placzem, z Mikim na rekach, wszedl do domu oznajmiajac: "zabilem Mikruska, ale ja naprawde nie chcialem! !".Mama byla w pracy, tata zareagowal panikom...Kiedy buczac jak bobr ychodzila(zmuszona przez tate) do szkoly Mikrus zaczal odzyskwa przytomnosc. Podczas pokazowki ymsknal sie bratu z pierwszego pietra...Tata, niespokojny, bo choc pies przytomnoc odzyskl, piana mu z pyszczka nieprzerwanie leciala. niewiele myslac, wsidl na stara javke(samochodu jeszcze nie byl) i z Mikim przed soba pojechal do weta, ocierajac pieniaca sie slinke prz mozliwosci postoju.
Po nieszczesnym wypadku zostal nieszczny lek wysokosci...co pognebilismy z bratem spuszczajac Miska casem z podworkowej slizgwki...jedno z nas n dole lapalo Mikruska...Zadna chluba-wiem. To po protu kolejn dowo jak dzieci potrafia byc bzmyslne...
DYGRESJA:
chierarchia rodzinki wg Mikiego:
ukochana, naj..., wyteskniona, mama po prostu-to na jej widok cieszyl sie najbardzie, za nia najbardziej tesknil, z nia spal, jej bronil - bezsprzecznie wybranka przewodnika stada:)Moja Pancia, tylko moja:)moja, moja, moja...a mj Ci on, lizus falszywy:)
ja- kiedy Panci nie ma, wszystkie uczucia przelewany na Asie, Panca nigdy nie dokuczala, Asia...coz tylko za mlodu, wybacze, ale nie zapomnie:)troche za krotko na dworze chc ze mna byc..albo za dlugo, az sze prosic o powrot, albo w najwieksza zimnice stala w krzakach popalajac, a ja musialem jej pilnowac...Kochana, ale jakas taka niercjonalna...
Pan-najlepszy, to do karmienia byl:)najprostrze sztuczki dzialaly:) a, ze przy tym groznie cos tam pomrukiwal...hahaha...tyle, co jego, ja i tak dostaje co chce, co nie chce i wiecej:)chociaz czemu tak marudzil??Cos tam zawsze chukal, a wsyscy sie smiali, ze pies oficera, a prosi. co to oficer??chyba nikt wazny skoro to ja rzadze w domu... czasem dla niepoznak uslucham jak mi cos kaze, oczywiscie powarkujac, co by sobie nie myslal,ze role se zmienily...daje po prostu do zrozumienia, ze jak baaaardzo mu zalezy, o czym wiem, bo z uporem maniaka powtarza w kolko to samo, to ulegne, co by sie wstydu nie najdal...ale ja tam wstydzic za siebie tez sie nie zamierzam!!!ja ustepuej, to ty tez!!!janse??
brat-dlugo nietolerowany specjalnie, najwiekszy meczydusza...ach...co ja sie z nim mialem!!!ile razy pogrzc go musialem, bo inaczej nie rozumial...w koncu wogole zrezygnowalem z prob wyjasniania, gryzlem od razu, bo to lapal w lot:) brat 2razy ial pare szwow zakladanych...
po tym jak wyjechalam n studia raz pan raz brat zastepowani Pancie podczs jej nieobecnosci, w zaleznosci od nastroju hrabiego.
Do kazdego z nas zywil respkt odmiennego typu.
Na wszystkich szczerzyl zeby, jak mial komendy wykonwac. Absolutnym wg niego przegieciem bylo pytac najpierw o jedna lape, a potem o druga...udawal, ze nie rozumie i warczac podawal wciaz ta sama, uginal sie i owszem, ale potem dodatkowo odszczekiwal nedzna istote szargajaca dume szlachcica. siebie samego traktowal ie jako psa, ale nastepne ogniwo ewolucji...coz bylo robic...
jezeli chodzi o Pancie, to po prostu nie lubial jak sie gniewa...no bo czemu, jak on ja tak kocha i obdarza takimi wzgledami??ooo, niesprawiedliwosci!!!ale Pancia tez uczuciowo mieta przez rumianek, gniewac sie nie potrafila:)kocha, ne kocha...pytanie co rano w lazience, kiedy szykuje sie do kolejnego rozstania ze mna...to takie niepotrzebne...ja jej nie starczam??co to praca wogole??chyba niebezpieczne jk sie tak slucha i co rano wychodzi?ale jk cudownie wyjsc o 15 na spacer, bo ja wiem ze to 15, i rozpedzic sie w dzikiej radosci na haslo "pani idzie Mikru, pani, kszykszykszy..."to ostatnie dziwactwo to haslo, ze juz szalencza radosc moze se rozpoczac:) a potem tylko ja i ona:)blogo:)
Pan...chociaz to ja Pan, coz...raz on raz ja, na wozie lub pod wozem. Ale niech mnie piorun swisnie jak podczas walki o dominacje nad domem zabrne za daleko...godny mnie rywal: jak huknie czasem, to az warkot mi w gardle staje...glupi przeciez ne jestem, widze jaki on wielki i najstarszy ze stada...sprytem, sprytm trzeba podejsc moi drodzy:)pozycja"pies oficera, a prosi"zawsze skutek odnosi, roztkliwia go jak udaje, ze zwykly smierelny pies jestem...moze i idiote z siebie robie, ale warto!!!po piewsze najwiecej zawsze przy stole da, po drugie kto przed powrotem Panci z pracy kimnie sie ze mna?? tylko czasem stoje jak ten palant w pozycji "psa oficer", bo zapomni m mejsca zrobic, ach...a kto na najdluzsze spacery chodzi ze mna??i najpozniej orintuje sie ze zwialem na panienki znowu:)
Z Asia to tak trzeba po dobroci i po zlosliwosci...owszem wyrosla ze szczeniackiego okresu i nie meczy juz, tylko kocha, ale...ale zeby jej woda sodowa nie udezyla do glowy, zeby nie bylo, ze zapomnialem, poza tym konsekwencje swoich zachowan nagannych ponosic trzeba, to ja jej czasem slucham, a czasem nie. tylko trzeba ostroznie z tm czasem nie, bo ona jak sie obrazi, to juz kaplica!!!idiote z siebie robic musze pare godzin...a wtedy to ona wygrywa, upokarajace...to wszystko przez moj nieokielznany temperament...no ale przeciez nie moja wina!!!rodzicow sobie nie wybieralem!!!jak ona sie obrazi, to nie tylko nie chce mnie mziac, ale i nawet patrzyc na mnie nie chce! idzie do pokoju, po tym jak mnie zbeszta...specjalnie zostawia niedomkniete drwi, tak na moja wielkosc i czeka na skruszone przeprosiny...upokarzajace, ale z kms po wyjciu Panci cza w domu pedzac trzeba...Pana faworyzowac ne mozna, bo sie zbyt wazny poczuje, Krzysiek...znowu bym g pogrzl, bo sie dzieciak nauczy nie potrafi. no to wchodze do pokoju, minka skruszona, gonek podkulony, ide do niej...ale nie...nie tak latwo...wygania mnie:( mowi" przeciez powiedzialam ze sie do Ciebie nie odzywam!!no juz wyjdz z pokoju, ale to natychmiast!!"odwacam sie i wloke, krokiem umeczonego..przed samym drzwiami upewniam sie czy nie zmiekla...nie jescze. ale ja wiem jak ja podejsc:) trzeba tak co pare minut, mieknie, bo mam maslane oczka...maslane, bo zmeczon jestem, glupia!
Brat- dlugo, dlugo zero szacunku, sam koniec lancucha. Ale potem tragdia sie stala!!!Asia zniknela!!!wraca czasem. nie rozumiem. przeciez tyle razy daje do zrozumenia, ze szczesliw jestem tylko z rodzinom w komplecie!!!przeciez kontrola musi byc, chocby spod przymruzonego oka!!!Krzysiek dorosl w sumie. dawno juz nie meczyl.ale ten chlopak zawsze byl nieprzewdywalny!ostroznosc lepiej zachowac, najlepiej zaczne z nim sypiac, skoro Asi nie ma, przynajmniej bede go mec na oku...prze zasnieciem, a spiacego sie nie krzywdzi...tak, to dobre rozwiaanie:) powsta z tego trwaly uklad: ja cie pokocham bardziej, a ty juz daj mi spokoj:) ale jak Asia wraca...sam rozumiesz?:)potem wroce do ciebie, nie martw sie. probowalem Asie zatrzymc...ale sie nie dalo:( jak ulozyla ciuchy na wersalce (znak-jutro wyjezdzam), polozylem sie na nich i udawalem, ze spie...zeby nie tykala. a jak mimo to chciala je wziazc, to warczalem okzujac moja wzgarde wzgledem tych, co nalezyty sen burza:)jak i to nie pomoglo, pakowalem sie do torby. nie zeby jechac, mam rodzine na podopiecznym, tylko, zeby torby nie brala.
wiedzialem, ze jak w czerwcu wyjezdzala, to ja ostatni raz widze...zrozumiala, wiec czemu nie zostala ze mna do konca??
CDN
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
jnk
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005 |
Posty: 1604 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: wawa |
|
 |
Wysłany: Wto 23:55, 23 Sty 2007 |
|
 |
|
 |
 |
Hmmm... A ja mam coraz więcej wątpliwości. Przyjrzałam się wszystkim zdjęciom uważnie i nie widzę na nich nieszczęśliwego, udręczonego psa. Widzę zwierzę, owszem, zazwyczaj śpiące lub odpoczywające na raz jednej, raz innej poduszce, ale czasami to zwierzę na poduszce opiera całkiem po ludzku jedynie głowę, a czasami leży sobie w pościeli i nie sprawia wrażenia psa, który się tam cichaczem wśliznął, lecz całkiem legalnie przebywa. Tak więc... sama nie wiem. Kiedy czytałam historię nieudanej adopcji Aliaska, nie wiedziałam, że tamta Asia to jest ta Asia Nie zamierzam polemizować z AnJą - to ona i jej mąż znali Aliaska przed adopcją i po niej. Nie podejrzewam, żeby AnJa spanikowała, histeryzowała i przesadzała w swojej relacji. Myślę, że ta adopcja istotnie była trafiona jak kulą w płot. Natomiast nie wyciągałabym pochopnych wniosków dotyczących nieszczęśliwego życia poprzednich dwu psiaków Asi.
|
|
 |
 | |  |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 2 z 2
|
|
|
|  |