 |
 |
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Edyta
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005 |
Posty: 2688 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Sosnowiec |
|
 |
Wysłany: Pon 0:11, 14 Sie 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Fakt,Bonalska bez pileczki w pysku to widok niespotykany..Na poczatku je zjadała,bo nie wiedziala,ze istnieje coś takiego jak zabawki..Dzisiaj roznosi wszystkie po mieszkaniu jak małe dziecko i cieszy się nie mniej niż dziecko.
Co do jedzenia,to wieluńskie panny już tak maja... Bonka je bardzo ładnie,ale sa dni,ze ma ,,humorki,,Wtedy albo jada na leżąco,albo w łózku,albo trzeba ja karmic z ręki,albo...I tak w nieskończonosć..A my jako paziowie królowej podąząmy pokornie za nią i jej grymasami... 
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Ela
Dołączył: 10 Sie 2006 |
Posty: 7 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Działoszyn |
|
 |
Wysłany: Czw 20:54, 17 Sie 2006 |
|
 |
|
 |
 |
...dzisiaj Kitula chyba da mi popalić. Zdarzyło się już, zę Karolinki (najmłodszej pańci) nie było w domu i przetrwałyśmy to jakoś... Ale teraz nie ma też Michasi, a Karolinka poszła na noc do babci. Kita tęskni, lamentuje(po cichutku), smętnie wpatruje się w drzwi... Namówiła mnie na spacer. Więc mówię: czemu nie? Niech się dziewczyna trochę rozerwie... Wyobraźcie sobie, zę zaprowadziła mnie do babci i ani drgnie... W drodze powrotnej musiałam Jaśnie Panienkę nieść na rękach ( a trochę waży MALEŃSTWO;)). A mało tego... Wróciłyśmy, a Panna cała w dąsach... Wzdychnęłam tylko zrezygnowana, bo co ja bidua mam zrobić... Dniami całymi mnie nie ma. Nic dziwnego, że psina woli dziewczyny. Ale włos mi się jeży na głowie na myśl, ze niedługo rok szkolny... Miłość do Karoliny jest naprawdę czymś normalnym, bo prawie całą siebie psu oddała...a dziecku też dzień wolności się należy.
Wróciła właśnie Michasia, a Kitulec nadal płacze (po cichutku, oczywiście)... Oj ciężka nocka nas czeka:(
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Ela
Dołączył: 10 Sie 2006 |
Posty: 7 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Działoszyn |
|
 |
Wysłany: Pią 20:13, 18 Sie 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Na szczęście skończyło się na moim (nieuzasadnionym, jak się okazało ) starchu:) Kitunia była grzeczna, a rano, jak szykowałam się do pracy, w akcie pełnej akceptacji, wpakowała się do łóżka Michasi:D Za co od razu dostała reprymendę ode mnie... A muszę Ci powiedzieć/napisać, że się mnie słucha (jeśli chodzi o reprymendy), bo próby przywołania jej do porządku przez dzieci, delikatnie mówiąc, spływają po niej:D Chociaż to jedno ustaliłyśmy;>
A kontrolowane "porzucania"... wychodziły...a jakże... do pewnego momentu... kiedy to zagrzmiało, jak nas nie było w domu... Szafka w kuchni została na szybko opróżniona, celem szybkiej ewakuacji z terenu zagrożenia.... Dobierała sie też do szafy, ale "zaatakowała" ją przewracająca się walizka. Bo dodać muszę, że szafę mamy wyjątkowo przepełnioną... głównie ze względu na brak "powierzchni do wypełnienia szpargałami"...
No... To by było na tyle. Teraz mamy obawy. Tzn. ja je mam, a dzieciom szkoda ją samą w domu zostawiać. I nawet to rozumiem... Już niewiele czasu im zostało, żeby w pełni nacieszyć się pieskiem:) A Kitucha jest naprawdę wdzięcznym obiektem;)
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Ela
Dołączył: 10 Sie 2006 |
Posty: 7 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Działoszyn |
|
 |
Wysłany: Sob 18:37, 07 Paź 2006 |
|
 |
|
 |
 |
... a bo i co tu madrego powiedzieć? Tak, jak przypuszczałam, albo nawet obawiałam, schody zaczęły się w momencie, gdy dzieci poszły do szkoły. Było ciężko i czasami cierpliwości brakowało ale kryzys mamy już za sobą. Tylko, ze skończyło się na tym, ze Kita pozostaje w domu w klatce:( Wiem, co o mnie pomyslicie i powiem, ze nie jestem z siebie dumna... Ale wizja zdemolowanego mieszknia, pogryzionych drzwi, zdartych listew przypodłogowych, potłuczonych szpargałów i obsiusianego dywanu nie była radosna. A tak zaczęło się dziać. Bo nie dość, ze dzieci wybyły, w sensie, ze do szkoły wychodziły, to jeszcze sezon burzowy się zaczął. I było, jak było.
Ale uspokajam was, ze Kita przyzwyczaiła się do klatki. Tam, za radą ekspertów, podaję jej jedzenie i takie różne psie frykasy... Ponoć to było jedyne wyjście, żeby sobie ze strachu krzywdy nie zrobiła. I chorowała nam trochę... Ale teraz jest już pełna wigoru. Chyba juz całkiem odnalazła sie w nowej sytuacji. Szczeka na obcych (zwłaszcza panów ), co jej się wcześniej nie zdarzało... Chyba czuje się juz , jak u siebie:) Uwielbia koty;) Budzi się w niej instynkt myśliwego:D To chyba wszystko. Żyjemy sobie po cichutku, dbamy o siebie i uczymy siebie nawzajem (prawie, jak w małżeństwie:D, ale to tylko niewinny dowcip)
Pozdrawiam
|
|
 |
 | |  |
apla
Zwierzofan

Dołączył: 27 Lip 2005 |
Posty: 895 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Świebodzice |
|
 |
Wysłany: Sob 18:49, 07 Paź 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Ela napisał: | Tylko, ze skończyło się na tym, ze Kita pozostaje w domu w klatce:( Wiem, co o mnie pomyslicie i powiem, ze nie jestem z siebie dumna |
Ela, klatka to nic złego... Oczywiście odpowiednio stosowana. Dokładnie tak, jak piszesz - najpierw trzeba zwierzaka przyzwyczaić do niej, podawać tam smakołyki, wtedy ogon będzie to miejsce traktował, jak własny kąt, jak swój azyl, a nie karę. I jeżeli to tak wygląda, to nie musisz mieć wyrzytów sumienia
A moze jakieś foteczki 
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 3 z 6
|
|
|
|  |