 |
 |
|
 | |  |
 |
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
MałGośka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005 |
Posty: 4611 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Wieluń-łódzkie |
|
 |
Wysłany: Śro 21:30, 20 Wrz 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Kurcze - najgorsze jest to, że człowiek uczy się praktycznie tylko na WŁASNYCH błędach
Gdybym nie przeszła takich niewyobrażalnych stresów z naszą Dianką (troszkę opisałam też tutaj), a potem nie zajęła się schroniskiem - gdzie na każdym kroku widać efekt ludzkich "pomyłek" - nie wiem czy łatwo byłoby mi poddać psa sterylce... Bo to taka "krzywda" właśnie... Sama przecież dopuściłam moją Kacperkę, a potem przy cesarskim cięciu wyłam wetce w mankiet by ratowała jej przydatki - bo istniało zagrożenie, że trzeba będzie je usunąć). I co? 8 lat później znów wyłam wetce w mankiet, by mi psa ratowała, bo Kac miała nowotworowe zmiany na jajnikach Gdybym ją od razu wykastrowała - gdy pies był młody i tysiąc razy zdrowszy - nie waliłabym głową w ścianę przez swoją głupotę
(Ciemną zasłonę spuszczam na fakt umyślnego dopuszczenia Kacperki do ciąży, "dla zdrowia" Choć było to tysiące lat świetlnych temu, i wtedy nikt, nawet wet, bezmyślności tego czynu mi nie uświadomił - nigdy sobie tego nie wybaczę. Nigdy.)
Za Misia-Nie-Wedrowniczka trzymam kciuki I pytam - gdzie jakieś nowe fotki?
(Maja - nie zabij Zmieniłam Ci tytuł całego topiku... )
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
jnk
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005 |
Posty: 1604 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: wawa |
|
 |
Wysłany: Śro 22:37, 27 Wrz 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Ha! MałGośka, jak ja Cię dobrze rozumiem! Też mam ochotę palnąć sobie w durny, pusty, ciemny łeb, że mojego apeta nie pozbawiłam klejnotów. Latał po całym pięknym Komorowie (bo się gad podkopywał pod ogrodzenie - co babcia załatała jeden podkop, to robił następny, ale na szczęście do czasu, bo w końcu babci udało się uszczelnić płot na całej długości ) i bzykał pewnikiem, co tylko się dało. Wolę nie liczyć szczeniaków i nie zastanawiać się nad ich późniejszym losem.
Maju, może powinnaś wejść na dogomanię, wydrukować kilka co bardziej drastycznych historyjek o szczeniakach duszonych, topionych, tłuczonych w reklamówce kijem i pokazać je rodzinie. Może to przemówi do ich wyobraźni. To taka upiorna ludzka małość - kochamy zwierzątka, ale tylko te swoje własne, los reszty jest nam kompletnie obojętny .
A tacie powinnaś podsunąć pod nos opracowania dotyczące ropomacicza i uzmysłowić mu, że po latach podawania hormonów Pestka ma je właściwie zagwarantowane dzięki jego obecnej nieprzejednanej postawie. Stare psy źle znoszą narkozę, więc weterynarz będzie być może próbował walczyć z ropomaciczem za pomocą tabletek, choć jedynym ratunkiem jest operacja. Tak więc za kilka lub kilkanaście lat czeka tatę przykry wybór - ryzykować operację i niewybudzenie się Pestki z narkozy czy liczyć na cud, nie operować i w konsekwencji bezradnie patrzeć na to, jak pies gnije od środka.
Przepraszam za dosadność opisu, ale uważam, że czasami jak się kimś nie potrząśnie, to nic do niego nie trafi.
|
|
 |
 | |  |
Maja
Moderator

Dołączył: 06 Lut 2006 |
Posty: 423 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Wieluń |
|
 |
Wysłany: Wto 1:36, 10 Paź 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Moi Kochani Forumowicze, dzisiaj tzn:10.10.2006 r. mija równo roczek, od kiedy to Pesteczka, wcześniej znana pod schroniskowym kryptonimem Awanturka , zostala zaadoptowana przez naszą rodzinę
Oj pamiętam ja ten dzień doskonale i tego bialo-czarnego ogonka szalejącego po dworze z Mrówką.Nawet się zlapać jej nie dalo, tak szalala (z resztą to pozostalo jej do dnia dzisiejszego )
Och co my przez ten rok już zdąrzyliśmy razem przeżyć:
1) Chyba najważniejsze, a poza tym najgorsze, czyli wstrędne choróbsko i strach, że mala nie przeżyje (na szczęście moja mamcia-pielęgniarka wiedziala co robić i po 6 dniach podawania lekarstw, które zdawaly się nic nie pomagać, na silę, strzykawą nakarmila malą zupką. Gdyby nie to nie mialabym dzisiaj okazji do radoszczenia się).
2)Niezliczone straty w kapciach jakie ponieśliśmy, kiedy to Pesteczka odzyskala sily witalne, dawną figurę i kiedy to zaczęly swędzić ją ząbki!
3) Nie wspomnę już o licznych śniakach, ukąszeniach i zadrapaniach, które to raz po raz pojawialy się na moich rękach aż do wysokości lokcia, kiedy to psuni naszej zachcialo się zabaw w "gryzionki"
Moglabym tak wymienić jeszcze bardzo dużo rzeczy, które nas spotkaly w ciągu tego roku, wycieczki, spacery na których to fruwam za nią w powietrzu ,bo "idzie jak czolg", powitania jakich nigdy wcześniej nie widzialam u żadnego psiego osobnika,pobudki, kiedy to wsuwa się pod koldrę i mokrym nosem trąca aby ją pomiziać, bo przecież już nie śpi i cale mnustwo innych radości jakich każdego dnia dostarcza nam ta slodycz na czterech lapach
Ach aż mi się lezka w oku zakręcila ze wzruszenia.
A jeśli mowa o roczniacach to jeszcze dodam, że mija nam również już 7 miesięcy odkąd mamy Misiaczka, naszego kochanego rudzielca, niezwykle uroczego (wiem, że może to nic ale dla nas dużo i gdybyśmy mieli jeszcze raz wybierać ratować wlochacza przed mrozem i zimnem czy przechodzić obok niego obojętnie, jak czynili to inni, to chyba nikt z naszej szóstki nie zawahalby się ani chwili i po raz drugi, trzeci czy dziesiąty zrobilby to samo, czyli dal mu dom i duuuuuuuuuużo milości, na jaką zasluguje niewątpliwie. Bo nie ma nic cudowniejszego niż patrzeć na tą naszą dwójkę, która zamienia się w psi tajfun i wiruje po mieszkaniach w szalonej zabawie).
Kurde i znowu się wzruszylam. Ech...
Dla przypomnienia:
Jakość niezbyt ale modelka profesjonalna i widać tę uroczą i niepowtarzalną plamkę na nosku 
|
|
 |
 | Awanturka zwana Pestką i Misiek Wędrowniczek |  |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 5 z 15
|
|
|
|  |