 |
 |
|
 | |  |
 |
|
 |
 | |  |
Maja
Moderator

Dołączył: 06 Lut 2006 |
Posty: 423 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Wieluń |
|
 |
Wysłany: Nie 10:58, 08 Cze 2008 |
|
 |
|
 |
 |
Dzisiaj tak już na spokojnie, kiedy wszystko jest w porządku, a czarny diabełek czuje się dobrze mogę napisać, że w ciągu 2 tygodni przeżyłam kastrację Alfa i sterylkę Musi- co nadszarpnęło moje nerwy nieco
Tydzień temu w poniedziałek Miurzyn miał sterylkę, co okazało się jak powiedział pan doktor dobrym posunięciem.
Musia oprócz owego zabiegu miała "naprawianą" przepuklinkę, przy czym dowiedziałam się, że jajniki Miurzynka były bardzo brzydkie, więc sądzę, że prędzej czy później jakieś choróbsko by się rozwinęło- ale pan doktor nie chciał mnie chyba już bardziej denerwować, bo widział, że bardzo przeżywam to, że moja mała psia dziewuszka poddana była zabiegowi.
A co! Łzy w oczach stanęły jak Muszka zasypiała- to takie ludzki w końcu.
Nikt mi nic nie mówił, ale śmiem podejrzewać, że Muszon miał coś jeszcze ciachnięte w małym brzuszku,ponieważ w miejscu gdzie nie wyrósł jej sutek (bo musicie wiedzieć, że nie posiada ona w pełni rozwiniętych wszystkich cycuszków) ma wylew podskórny, jakieś zasinienie co mnie zmartwiło i to bardzo
Ogólnie Muszon zniósł operację dobrze, jednak okazało się, że ma ona słabą krzepliwość krwi i długo sączyła się krew z łapki po wenflonie, a i z brzuszka troszkę plamiła, co również mnie bardzo niepokoiło- zresztą jak wszystko
Jutro śmigamy na zdjęcie szwów i mam nadzieję, że dziewuszka szybko odzyska swój wigor i energię, bo póki co leży taka marniutka w tym swoim szlafroczku (tzn. w fartuszku, ale szlafroczek to według mojego taty )
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Maja
Moderator

Dołączył: 06 Lut 2006 |
Posty: 423 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Wieluń |
|
 |
Wysłany: Wto 12:12, 26 Sie 2008 |
|
 |
|
 |
 |
Ostatnio, a dokładniej w sobotę przeżyłam prawdziwe chwile grozy. Jak teraz sobie o tym przypomnę, to jeszcze mi się ręce trzęsą.
Podczas działkowania sobotniego o mały włos Muszka nie straciłaby życia przez zwykłą, głupią zabawę patyczkiem. Na szczęście siedziałam obok na trawie, bo gdyby mnie tam nie było pewnie dzisiaj pisałabym o Musi, ale za TM.
A mianowicie cała historia wyglądała tak: Musia jak to Musia, ruchliwy stwór, chętny do zabawy złapała małego patyczka i ciamkała go sobie namiętnie. W pewnym momencie zesztywniała i upadła na bok charcząc . Pies oczy miał aż na zewnątrz, dławił się, widać było, że gorzej mu się oddycha. Okazało się, że odgryzła patyk, który dostał się do gardła i Musia zaczęła się dusić. Dzięki Bogu nie straciłam zimnej krwi, zawołałam po pierwsze mamę, a po drugie wsadziłam palce do mordki głęboko i znalazłam to paskudztwo, co prawie mi Musię zabiło. Wyjęłam patyk, chociaż nie odbyło się to bez trudności, bo mordka Musi malutka. Po wszystkim zaczęłam tak mocno ją tulić i ściskać, że prawie sama ją udusiłam Ale to duszenie było z miłości
A później z mamą siedziałyśmy tuląc Murzynka ze łzami w oczach, bo o mały włos nie byłoby jej, a to byłoby coś strasznego i bardzo trudnego do przejścia.
Musia z patyczkiem, który mogł okazać się śmiertelny

|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Maja
Moderator

Dołączył: 06 Lut 2006 |
Posty: 423 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Wieluń |
|
 |
Wysłany: Pią 13:17, 12 Wrz 2008 |
|
 |
|
 |
 |
Jolu ze względu na to, że już wyrosłam rodzicom, to i się od nich wyprowadziłam. Musia i Pestka mieszkają z mama i tata, bo tata mi nie chciał ich oddać (bo się psom w głowach mieszać nie będzie ), a poza tym Pestka nie lubi obcych mieszkań, najbezpieczniej czuje się właśnie u rodziców, a Musia bez Pestki to jak bez ręki, więc mnie wyprowadzono, a psy zostały.
Dlatego kiedy Alfonso potrzebował pomocy, mogłam bez problemu się nim zając, bo jak na jedną osobę, mieszkanie mam spore, więc miejsca było dostatek
Chociaż nie raz i nie dwa, Alf i ja nocowaliśmy u rodziców i w mieszkaniu bądź co bądź malutkim, dla naszej dwójki miejsca się jeszcze sporo znalazło.
Chcieć to móc 
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Maja
Moderator

Dołączył: 06 Lut 2006 |
Posty: 423 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Wieluń |
|
 |
Wysłany: Pią 11:58, 10 Paź 2008 |
|
 |
|
 |
 |
Dzisiaj jest dzień, kiedy to mijają 3 lata od kiedy stanęłam na pestkowej drodze
I tak sobie myślę, że to był jeden z takich dni, których się nigdy nie zapomina. Pestuśka była moim pierwszym psem, który utorował drogę każdemu kolejnemu, więc dla mnie właśnie ona jest tą wyjątkową psiną , mającą specjalne miejsce w moim sercu.
To właśnie ona będzie dla mnie najpiękniejszą, najmądrzejszą, najkochańszą psią dziewczynką, aczkolwiek moje pozostałe panny kocham równie mocno, ale Pestka jest wyjątkowa
Kocham ją za to, że nie udaje twardziela, że boi się obcych, że nie rusza się ze swojej kanapy, bo i po co sie przemęczać . Kocham ją za to, że to ona dyktuje swoje warunki, że to ona wyznacza momenty, kiedy to można ją głaskać i się z nią bawić (chociaż MałGośka pewnie powie, że tak się psa nie wychowuje ). Kocham ją za jej upór i za to, że potrafi najpiękniej na świecie cieszyć się z mojego każdego przyjścia do rodziców.
Ech, moja ci ona 
|
|
 |
 | |  |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 12 z 15
|
|
|
|  |