 |
 | Jak Małgosia drogę do serca Mili znalazła :) |  |
MałGośka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005 |
Posty: 4611 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Wieluń-łódzkie |
|
 |
Wysłany: Sob 14:31, 09 Gru 2006 |
|
 |
|
 |
 |
MałGośka; 21 Sie 2006 napisał: | MILI
Przerażona światem sunia
Ma ok. 2-3 lat, choć wygląda na młodszą. Od od dwóch sezonów błąkała się w podwieluńskich okolicach, tam dokarmiała ja pewna rodzina. Niestety przyjeżdżali tylko na okres wakacyjny, więc bardzo się o tego "straszaka" martwili... Łapaliśmy ją przez dwa dni, dokonywała cudów by nikt jej nie dotknął Wreszcie skusiła się na jedzonko ze środkiem usypiającym i w ten sposób od tygodnia mieszka w naszym kojcu.
Nie było sposobu zrobienia jej fotek w boksie - siedziała wbita za budę. Mieszka w kojcu z dwoma innymi psiakami, ale wcale jej to nie przeszkadza, zajęta jest unikaniem patrzących na nią ludzkich oczu
Do zdjęć została wyniesiona na siłę Podczas łapania próbowała się delikatnie bronić ząbkami, ale to nie było gryzienie adekwatne do jej przerażenia - co sugeruje, że jeśli znajdzie się osoba chcąca przekonać ją do świata - są spore szanse na wyciągnięcie jej z tej "traumy"... Przeciez nie może całego życia spędzić trzęsąc się za schroniskową budą
Mili przypomina naszą [link widoczny dla zalogowanych].
|
Kolejne dni upływały Mili podobnie - wypatrywała z nadzieją jakiegoś cudu... a na widok człowieka z przerażeniem w oczkach chowała się w budzie, za budą lub wbijała w kącik kojca
Pod koniec października z trudem "upolowaliśmy" ją by poddać sterylizacji.
Po zabiegu, na okres rekonwalescencji, zamieszkała w schroniskowym biurze. Obolała nie zwracała za bardzo uwagi na kręcące się wokół niej osoby, głównie p. Krysię. Jakoś tak niepostrzeżenie dla niej samej - Mili zaczęła zapominać o swoim lęku i po paru dniach, rankiem, zamiast jak zwykle kryć się w jakimś kąciku, na widok p. Krysi wybiegła wywijając radośnie rudą pupką
Z dnia na dzień było już tylko lepiej Mili stawała się coraz fajniejszą psinką - taką, której miejsce jest tylko przy boku człowieka
Oczywiście wciąż boi się obcych ludzi, obiektyw aparatu to już w ogóle przerażająca sprawa, ale zmiana jest niesamowita.
Choć spacerek na smyczy nadal troszkę stresuje - Mili już dzielnie drepcze za ukochaną pańcią, którą na razie jest dla niej p. Krysia.
Jednak przecież wiecznie w biurze schroniska ta ruda ślicznotka mieszkać nie może... Kojec jest dla niej miejscem przerażającym, głównie przez brak przy niej JEJ człowieka...
Proszę, pomóżcie mi go dla Mili odnaleźć... Świat nie jest przecież taki duży, tylko trzeba dobrze szukać..

|
Ostatnio zmieniony przez MałGośka dnia Czw 11:27, 15 Mar 2007, w całości zmieniany 3 razy
|
 |
|
 |
 | |  |
MałGośka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005 |
Posty: 4611 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Wieluń-łódzkie |
|
 |
Wysłany: Sob 0:29, 13 Sty 2007 |
|
 |
|
 |
 |
Czasami los wybiera za nas zakończenia - niekoniecznie takie jak planowaliśmy
Jeszcze przed świętami w Milusi zakochała się Małgosia ze Zgierza... Ponieważ to trudna adopcja, psina z problemami, było dużo wątpliwości z obu stron. Rozmawiałyśmy z Gosią o tym wielokrotnie, dzięki czemu też wzajemnie lepiej się poznawałyśmy. Również Małgosia znała już chyba suńkę - z moich i p. Krysi opowiadań doskonale.
W końcu wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, całe gosine życie przygotowane pod psa "specjalnej troski" - i w zeszły poniedziałek Gosia przyjechała po Mili, by zabrać ją do nowego życia, do Zgierza.
Na miejscu dziewczyny zdążyły jeszcze pojechać do zaprzyjaźnionej wetki, Mili przeszła pierwszy przegląd i udały się do domu, teraz również domu Mili. Oczywiście sunia była cały czas zestresowana, ale to przecież były ich wspólne pierwsze godziny.
Pod domem Gosia wystawiła Mili z auta (psina oczywiście na smyczy i szeleczkach specjalnie na moje polecenie kupionych, jako totalne zabezpieczenie przed psią ucieczką).
To poszło piorunem - ktoś nagle trzasnął drzwiami, Mili przerażona dokonała rzeczy niby niemożliwej - wydostała się z szelek i poleciała przed siebie, w pole za osiedlem
Małgosia długo Mili szukała, powiadomiła mnie natychmiast, dzięki czemu poszukiwania rudzielca poszły wielotorowo.
Zaraz skontaktowałam się z naszą Anną - "przejęła" Małgosię i zgierskie poszukiwania, zasypała nas mnóstwem rad.
Na drugi dzień Małgosia przeszczęśliwa poinformowała mnie, że Mili trzyma się miejsca, w które uciekła - tuż za jej blokiem jest rozległe, pełne zakamarków pole.
Zaczęła nosić tam małej jedzonko - niestety tak jak się spodziewałam, Mili nie dała nawet do siebie się zbliżyć, uciekając na sam widok kogokolwiek
Ostatnią deska ratunku wydała się p. Krysia - wsiadła dziś raniutko w autobus i razem z Małgosią spędziły dzień na poszukiwaniach. Jednak czy to przez silny wiatr i ogólną pogodę, czy też z innego powodu, pokazująca się wielokrotnie w ciągu tych paru dni suńka - dziś zniknęła jak kamfora
Małgosia nie podaje się jednak, wszyscy dookoła są powiadomieni, łącznie ze schroniskami w Łodzi, Pabianicach i oczywiście w Zgierzu.
Jedynym pocieszającym faktem (co to jednak za pocieszenie...) jest to, że Mili jest wysterylizowana, a całe jej przedschroniskowe życie polegało właśnie na takim unikaniu ludzi...
I choć ten los taki podły - to jestem mu wdzięczna za Małgosię, dziewczyna naprawdę robi wszystko by psinkę odzyskać. I za Annę, bez której wszystkie działania byłyby dużo trudniejsze 
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
ML
Zwierzofan

Dołączył: 13 Sty 2007 |
Posty: 579 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Zgierz |
|
 |
Wysłany: Sob 20:49, 13 Sty 2007 |
|
 |
|
 |
 |
Po pierwsze: Witajcie!
Nie sądziłam, że małe rude psiątko, które nie zdążyło praktycznie zaistnieć w moim życiu, tak bardzo je zmieni.. Nie wiem czy będziemy miały szansę poznać się bliżej ale wiem jedno: będę jej szukać tak długo aż będę miała pewność, że Milusia woli spędzić życie na wolności. Na razie wiem, że jest przerażona i samotna.. I trzeba jej pomóc.
MałGosia napisała na forum praktycznie to co najważniejsze, Ania dodała ciepełka od siebie, ja wróciłam po dziesięciu godzinach na uczelni do domu i .. przeczytałam to wszystko co napisaliście na forum.. macie wielkie serca!!
A z nowinek: wzięłam latarkę, jedzenie i poszłam na pole w miejsce, którego nie umiałam Ani wytłumaczyć, a w którym zostawiam jedzenie codziennie. Micha była pusta!! I wierzcie lub nie ale ja jestem pewna, że to Mili się tam stołuje!
Trzymajcie kciuki za nas.. Będę tu zaglądać :-) Małgosia.
|
|
 |
 | |  |
tina
Dołączył: 14 Sty 2007 |
Posty: 1 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
|
|
 |
Wysłany: Nie 13:17, 14 Sty 2007 |
|
 |
|
 |
 |
Nie mam pojecia gdzie lezy Wielun a gdzie Gaj , ale na stronie schroniska w Gaju jest zdjecie suni bardzo podobnej do Mili
prosze wejsc na strone, ktora podaje w linku, zdjecia niestety nie umie wstawic
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
AnJa
Zwierzofan

Dołączył: 27 Sie 2006 |
Posty: 785 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Gorzów Wlkp. |
|
 |
Wysłany: Nie 15:36, 14 Sty 2007 |
|
 |
|
 |
 |
Mnie też się wydaje, że Mili to nie Rubi, zwłaszcza, iż Rubi od jakiegoś czasu błąkała się po Gaju, a przecież Mili zaginęła w tym tygodniu.
Gaj od Zgierza dzieli odległość dwustu dwu kilometrów, ala oczywiście różne okoliczności mogły zaistnieć i najlepiej gdyby z tym panem, którego telefon jest podany na stronce porozmawiała Pani Krysia lub MałGosia.
Ponadto o Rubi jest napisane, że nie była sterylizowana.
Choć tu można przypuszczać, że nie obejrzano dokładnie suczki i nie zauważono, ewentualnie, blizny.
Należy dodać, że blizny po sterylkach wieluńskich są prawie niewidoczne.
Perlli Perllie ma brzuszek cały zakłaczony i u niej nawet po rozchyleniu włosków nie widać blizny. Nasz wet bardzo chwalił artystyczną robotę chirurga Perlisi.
Gdyby to jednak w Gaju nie była Mili, to cieszę się, że nad całością czuwa nasza Anna
do której zaangażowania mam pełne zaufanie.
Wiem, jak ciężko porozumieć się z dzikusem, gdyż sama przeszłam niezłą szkołę z Odisiem.
Pomyślałam sobie, że jeżeli pewne jest, iż to Mili zjada pozostawione w misce jedzenie, wówczas dobrze byłoby do niewielkiej ilości smakowitego jedzenia (np. saszetka Whiskasa) dodać pasty Sedalin (ilość pasty zależy od wagi psa, ale w tym przypadku należałoby dawkę zwiększyć, tak aby piesek był senny i pokładający się), zaczaić się w dobrym punkcie obserwacyjnym i czekać na Mili.
Gdyby przyszła i zjadła, wówczas koniecznie trzeba nie spuszczać jej z oczu, poczekać, aż zacznie przysypiać i wówczas ją pochwycić.
W ten sposób Pani Krysia łapała Nukę.
|
|
 |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 53
|
|
|
|  |