 |
|
 |
jnk
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005 |
Posty: 1604 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: wawa |
|
 |
Wysłany: Pią 22:51, 23 Gru 2005 |
|
 |
|
 |
 |
Więc tak - duuuuużo śniegu, bo pieski śnieg lubią bardzo, ale to bardzo. Pełnych misek, ciepłych budek, pachnących kosteczek, wrażliwych na psie cierpienie ludzi.
A teraz życzenia dla obywateli drugiej kategorii na tym forum, czyli dwunożnych : spacerów bez wyszarpywania ręki z barku, nie zachlapanej wiecznie podłogi wokół miski, poszanowania dla posłania, witania gości i sąsiadów człapiących po schodach milczeniem, merdania ogonem na widok odwiecznego rywala z klatki obok i całego mnóstwa gorących liźnięć w policzek, czy gdzie tam kto woli!
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
jnk
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005 |
Posty: 1604 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: wawa |
|
 |
Wysłany: Pon 23:31, 02 Sty 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Święta, święta i po świętach . W wigilijny poranek załadowaliśmy się całą czwórką do auta i pojechaliśmy na Śląsk do moich rodziców. Wigilia upłynęła pod znakiem zwierzęcego milczenia. Że Roma (suczka siostry i rodziców), Ołówek i Kapucyna milczą jak zaklęci - do tego od paru lat przywykłam. Tym razem całą nadzieję pokładałam w Dżeksonie. I cóż - zapytacie? Ano, porażka - odpowiem. Może czuł się skrępowany obecnością rodziców i Majki, może mało jeszcze znane miejsce go onieśmieliło, a może to z winy tamtej niecnej trójki nie odważył się otworzyć pyszczka - jakakolwiek była przyczyna, Dżekson milczał jak grób. Cóż było robić, fakt ów niemiły przebolałam, tym bardziej że prezenty pod choinką były więcej niż zadowalające.
Po świętach porzuciliśmy nasz zwierzyniec na łasce i niełasce mojej rodziny i pojechaliśmy z TZ'em do Zakopanego. Na miejscu nastąpiły tańce, hulanki, swawole, tak że nawet nie miałam czasu martwić się o czworonogi. Jedynie w dniu wyjazdu zadzwoniłam z "trasy" i spytałam, czy Dżekson bardzo po naszym wyjeździe rozpaczał (troszeczkę go z tym wyjazdem oszukaliśmy - kiedy poszłam z Dżekim na spacer, TZ szybciutko spakował nasze bambetle do auta i później już tylko my dwoje z gołymi rękami wsiedliśmy do samochodu, jakby nigdy nic - że niby wybieramy się na króciutką przejażdżkę samochodową po osiedlu, a nie w dwustukilometrową podróż na kilka dni). Tak więc z podróży wykonałam telefon sprawdzający i kiedy usłyszałam, że Dżeki jest bardzo grzeczny, leży sobie na półpiętrze i drzemie, cicho zaklęłam pod nosem, że mój własny pies mnie olał i mściwie postanowiłam pozostawić go jego losowi. Tak też uczyniłam - losem psa zainteresowałam się dopiero po przybyciu w piątek przedsylwestrowy do rodziców. I tu kolejne bolesne rozczarowanie! Spodziewałam się szału radości na nasz (no, w każdym razie na MÓJ) widok, a tu tymczasem kontrolowane machanie ogonem i z lekka tylko ożywione wwąchiwanie się we wnoszone torby. Że o Kapucynie nie wspomnę - z miną doświadczonego stoika przycupnęła w swoim ulubionym punkcie obserwacyjnym na jednym ze stopni i wpatrywała się w nas z wyrazem pyszczka absolutnie obojętnym. Klęska! Moje zwierzęta nie wykazywały żadnej więzi emocjonalnej ze mną i TZ'em. Porażająca porażka!
cdn. jutro
|
|
 |
 | |  |
Edyta
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005 |
Posty: 2688 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Sosnowiec |
|
 |
Wysłany: Śro 17:53, 04 Sty 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Joasiu,jestem zaskoczona..Tak mało znac własnego psa?Przecież Dżeki wyraźnie się obraził,że pojechaliście sami,a potem lekceważąco chciał powiedziec,że wcale,ale to wcale nie czuł się osamotniony,a Waszą nieobecnośc ledwie dostrzegł.. Ale to tylko pozory,bo tak naprawdę serce mu pękało z żalu... Musisz jednak więcej nad sobą pracowac,bo widzę,że trochę górskiego powietrza i zupełnie zatarł Ci się prawdziwy obraz Dżeksona.. 
|
|
 |
 | |  |
jnk
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005 |
Posty: 1604 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: wawa |
|
 |
Wysłany: Czw 13:24, 05 Sty 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Racja, po warszawsko-śląskich smogach i spalinach nadmiar tlenu mnie oszołomił. Na szczęście do Sylwestra jakoś doszłam do siebie i udałam się do pani weterynarz nie tylko z psicą rodziców na zastrzyk przeciwbólowy (przypominam, że to staruszka i chorowitek), ale także z Dżeksonem na doczepkę. Dżeko (jak nazywa go TZ) dostał, a raczej ja dostałam dla Dżeko, tabletki uspokajające. Pamiętam wszystkie Sylwestry kiedy mój apet i Roma rodziców dostawali ataków histerii i paniki, a ponieważ było ich dwoje (równie wielkich nerwusów), więc nawzajem się nakręcali, przez co stawali się absolutnie "nieuspokajalni" . Znając strachulca Dżekiego od najbardziej strachliwej strony, postanowiłam oszczędzić mu wszelkich sylwestrowych atrakcji i wpakowałam mu do dzioba dwa "prochy", a tuż przed dwunastą poprawiłam trzecim.
Miło było patrzeć, jak Dżekson na fazie rozgląda się z głupawym wyrazem pyszczka ignorując huki, błyski i strzały. W końcu zapadł w narkotyczny sen, a my oddaliśmy się rozpuście kulinarnej.
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
jnk
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005 |
Posty: 1604 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: wawa |
|
 |
Wysłany: Nie 21:19, 08 Sty 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Środek się nazywa Fenactil.
Aha! I się dzisiaj rano złamałam. TZ przed dziewiątą pojechał do pracy, a ja wpuściłam Dżeksona do łóżka. Nawet go trochę tak jakby zachęciłam, bo chciałam jeszcze pospać, a cielak stał już przy łóżku i marudził, żeby iść na spacer. No to mu pozwoliłam przycupnąć na miejscu TZ'a (o, Jezusie! tylko mu nie mówcie !), zaraz dołączyła do nas wstrząśnięta znalezieniem w swoim łóżku tej psiej paskudy Kapucyna i tak sobie podrzemaliśmy wspólnie do dziesiątej.
Ale jak TZ jest w domu to oboje z Dżeksonem udajemy, że rano nic nie było z tym łóżkiem, więc jest szansa, że cała nasza sprawka się nie wyda. No, chyba że nas Kapucyna zakabluje .
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 11 z 18
|
|
|
|  |