 |
 |
|
 | |  |
 |
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Jacol123
Dołączył: 19 Sie 2008 |
Posty: 27 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Gliwice |
|
 |
Wysłany: Śro 9:13, 10 Wrz 2008 |
|
 |
|
 |
 |
MałGośka napisał: | "Idziemy" przy nodze, z nagródkami:
Na koniec spacerek na smyczy treningowej (wg mnie wygląda dokładnie jak popularna przy wystawianiu psów ringówka). Wbrew pozorom nie dusi psa, bo nie uciska mu krtani, a pozwala również na korekcję psiego zachowania:
|
Wszystkie sprzęty szkoleniowe służą zawsze jedynie jako pomoc i narzędzie do porozumiewania się z psem. Jeśli Jolu widzisz, że pies lubi chodzić na halterze - stosuj halter. Jeśli bardziej rozumie Twoje intencje będąc na smyczy treningowej - stosuj ją. Najważniejsza jest konsekwencja w nagradzaniu pożądanych zachowań i tworzeniu takiego środowiska, w którym pies chce z Tobą pracować. Czasami jest to związane ze żmudnym wypracowywaniem motywacji - jak w przypadku Romka. Ale sama widzisz, że efekty są miłe i przychodzą szybko. SUPER!
Zamiast klikera, czyli urządzonka, dzięki któremu człowiek może dźwiękiem wskazać psu moment, gdy jego zachowanie jest oczekiwane i nagradzane - co przy psie głuchym jest bezużyteczne, Jola używa latareczki z przyciskiem. Można dzięki temu krótkim błyskiem pokazać Romkowi, w którym momencie dobrze pracuje. |
Dokładnie tak. Klik - smakołyk u nas oznacza BŁYSK - smakołyk.
A jak Wam idzie praca z błyskającym klikerem?
Pozdrawiam serdecznie
Jacek
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Jola-Błękit
Zwierzofan

Dołączył: 11 Sie 2008 |
Posty: 701 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: rusiec woj.łódzkie |
|
 |
Wysłany: Czw 0:08, 11 Wrz 2008 |
|
 |
|
 |
 |
Izuniu. To prawda, trzeba być bardzo konsekwentną.Ja rzeczywiście taką jestem.Czasami nie bardzo mi się chce, ale nie odpuszczam. Daje mi to wielkie zadowolenie choć czasami są chwile,że trzeba przerwać bo nic nie wychodzi. Ale wszystko rekompensuje taki wieczór jak dziś.
Przed chwilką jeszcze raz weszłam poczytać o Twojej suni w czasach kiedy chyba była szczęśliwa. Może masz racje, że działa tu psychika, którą tak trudno wyprostować pełną miską i kijkiem?
Ja nigdy swojego psa nie oddałabym za żadne skarby świata. A tak jak Ci mówiłam tel. przerabiałam już 11 lat bycia z pudlem,który chorował dokładnie tyle samo lat na padaczkę,zabrałam Megi/setera/ chodzącego po głównej ulicy Zduńskiej Woli tu na wieś przy której urodziła się moja córka i nigdy mimo,że Lidka chorowała stale i ciągle nie brałam pod uwagę żadnych alergii i powiem tak: pies to nie mebel i nie daje się go wystawić na korytarz po to by na niego deszcz nie padał. Trochę więcej odpowiedzialności w tym co się robi bo decyzja o adopcji psa dla mnie równa jest decyzji o adopcji dziecka. Miałam ciężkie potwornie chwile w związku z Romkiem.Małgosia o tym wie najlepiej jak płakałam w słuchawkę telefonu 3 dnia po adopcji, że nie będę potrafiła sobie poradzić ale wtedy beczałam bo zupełnie mnie to przerastało. Byłam przecież o krok od tego by Romka odwieźć do schronu. Wiedziałam, że nawet byłabym usprawiedliwiona i pewnie może uciszyłabym wtedy swoje sumienie bo przecież nikt mnie nie uprzedził,że jest głuchy. Ale... wszyscy gdy jesteśmy młodzi- jesteśmy sprawni, zgrabni, piękni itd a wystarczy czasem jedna chwilka by życie zamieniło się w dramat i koszmar. I co wtedy? Najbliższą osobę do domu opieki?Pewnie , widać można i tak.
Bądź dzielna.Poradzisz sobie- wierzę w to.Będzie i u Ciebie taki dzień, że pójdziesz z Janką na długi, długi spacer aż Was nogi zabolą. Tego życzę Wam z całego serca bo ta sunia wreszcie zasługuje na stabilizację nie tylko w postaci pełnego brzucha ale na spokój swego rozdygotanego serduszka. Ćwicz kochanie- zadzwonię.
|
|
 |
 | |  |
Kasinda
Zwierzofan

Dołączył: 29 Cze 2005 |
Posty: 549 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Sieraków Wielkopolski :) |
|
 |
Wysłany: Czw 9:07, 11 Wrz 2008 |
|
 |
|
 |
 |
Witaj Jolu. Nawet nie masz pojęcia jak Cię podziwiam za pracę z Romkiem. Przeważnie się nie wypowiadam, tylko czytam losy wieluńskich piesków (i nie tylko wieluńskich).
Zdenerowało mnie troszkę to, iż oceniasz Izą i Adama, którzy oddali Dajankę. Nie było im łatwo przecież, bo też kochali sunię! To była dla nich trudna decyzja i moim zdaniem, nikt nie powinien jej oceniac. Każdy może powiedzie: a ja miałam tak i tak, a ja miałem tak i tak, ale nie oddałem psiaka. To była ICH decyzja, taką już podjęli. Najważniejsze, że Da Janka ma teraz nowy dom, kochający, a problemy wkrótcce pewnie znikną. Małymi kroczkami i wszystko będzie dobrze.
I żeby nie było - naprawdę Ciebie podziwiam, za to co robisz dla Romusia. Robisz naprawdę dużo i z chęcią czytam Twoj wątek.
Pozdrawiam 
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
MałGośka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005 |
Posty: 4611 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Wieluń-łódzkie |
|
 |
Wysłany: Czw 23:04, 11 Wrz 2008 |
|
 |
|
 |
 |
Jola-Błękit napisał: | Więcej problemów mamy z ćwiczeniem warowania tak by zostawał na miejscu. |
Uuuu... ale to już "wyższa szkoła". Samo warowanie - pikuś, ale z zostawaniem - wzrósł nieźle stopień trudności. Ale, tak jak Jolu piszesz, nasz smyk pewnie niewiele czasu potrzebuje, by i to opanować. Zwłaszcza z Twoją konsekwencją i samozaparciem
Jola-Błękit napisał: | Jednak była to alergia. |
No, w końcu wiadomo jak go prowadzić. Pewnie jednak nie bardzo wiesz co dokładnie go tak fatalnie uczuliło?
bela51 napisał: | Mnie zapewne brakuje tej konsekwencji, bo nie mogę pochwalic żadnymi sukcesami w pracy z Janką. |
A może dziewczyny postarajcie się spotkać? Niekoniecznie z DaJanką, bo bardziej myślę o tym, byś Iza poobserwowała pracę Joli z Romkiem, a przy dziewczynie mogłoby to być jeszcze mocno utrudnione.
Słuchać czy czytać - a zobaczyć jak coś "działa" - to jednak różnica 
|
|
 |
 | |  |
Jola-Błękit
Zwierzofan

Dołączył: 11 Sie 2008 |
Posty: 701 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: rusiec woj.łódzkie |
|
 |
Wysłany: Pią 0:33, 12 Wrz 2008 |
|
 |
|
 |
 |
Małgoniu. Cały czas rozmawiamy z Izą. Dzwonię do niej i nawet był już maleńki sukces bo Janka bawiła się troszkę patykiem, ale najlepiej będzie jeśli Iza sama o tym napisze. Dziś wisiałyśmy ze sobą na telefonie w trakcie ich spaceru. Gadamy zwyczajnie jak baby bo myślę, że właśnie Izie jest to teraz bardzo potrzebne. Damy radę bo tak jak kiedyś napisałam to takie rodzeństwo adopcyjne/terminy/.
A teraz będą pretensje. Ja uwielbiam frytki.Nikt mnie nie uprzedzał, że dano mi Romka złodzieja. Kradnie- bezczelnie kradnie moje frytki i jeszcze pyskuje.Koniec żałości a teraz do rzeczy.
Znowu był dramat. Wogóle dzień fatalny.Rano piękny spacer na luźnej smyczy bez akcesoriów. Wróciliśmy do domu i między nogami Romek wyszedł poza furtkę.Zaczęło się. Gonitwa. Ja w łapciach jak wariatka za nim. Nic- żadnej reakcji, wiatr w uszach i już był w środku Ruśca przed kościłem. Znasz topografię wsi Małgoniu więc wiesz ile już za nim gnałam. Błagałam Boga aby nie wybiegł na tę cholerną 8. Gdzie tam, nie wiem jakim cudem przebiegł przy potwornym rannym ruchu pomiędzy tirami na drugą stronę jezdni. Ja za nim nawet teraz nie pamiętam czy stanęły te samochody czy może przefrunęłam ponad- KOSZMAR. Wbiegł w boczną uliczkę i tu wiedziałam,że będzie mój. Wlazł do obcego podwórka, nasikał i już nadjechał na rowerze mój Darek z odsieczą czyli rowerem i smyczą. Wróciliśmy do domu i zgodnie z zaleceniami Jacka nawet nie mogłam mu dać klapa bo zniweczyłoby to moją dotychczasową pracę czyli to ,że mam nagradzać psa kiedy do mnie dochodzi- wraca. Powiedziałam Romkowi co o nim myślę. On "słuchał" i mam wrażenie, że się nawet uśmiechał. Ten pies mnie wychowuje bo przecież nie wolno dzieci karcić a i krzyki w bezstresowym wychowaniu też są zakazane. W domu uwalił się i spał a ja dochodziłam do siebie.
Wieczorny spacer także doniczego. Z nadzieją myślałam, że nastąpi kontynuacja tego z czego cieszyłam się wczoraj wieczorem. Kompletna klapa. Ciągnięcie na smyczy i jakby szukał tego co złapał rano czyli powietrza i wolności. Mamy jednak ten regres, który zapowiadał Jacek. Pies był niespokojny cały dzień wręcz podekscytowany. Jedynie ćwiczenia w podworku były wartościowe bo nastąpiła kontynuacja z 'Waruj" i mogę odejść od niego na jakieś max.3 kroki. Pozostaje w tej pozycji ale nie dłużej niż na 4 próby. Ćwiczenie przerwane by go nie zniechęcić. Jutro dalej bo mam już wymażony odbiór godzin nadliczbowych czyli urlop do 29 września. Tym samym dużo czasu na pracę z chłopakiem.
A co do alergii. Małgoniu jutro miałam zgłosić się do weta gdyby Romkowi nie pomogło. Pomogło całkowicie więc chyba ograniczę się do rozmowy telefonicznej chociaż tak jak mówisz w sumie nie będzie wiadomo co było tak naprawdę przyczyną.Nie wiem czy to do końca dobry pomysł ale chwilkę chcę odpocząć - chociaż jeden dzień bez lekarzy, jazdy do Bełchatowa i tego wszystkiego. Nie ma drapania, nie ma nowych ran i nie ma lizania. Podaję tabletki są efekty więc może to wystarczy?
Taki byle jaki dzień. Dobrze choć, że naszej Izie się udało. Szkoda,że nie mieszkamy bliżej siebie bo fajnie nam się rozmawia i może to co ja robię przydałoby się i jej. Ale ona tam ma Edytę i jeszce fachową konsultantkę więc może powoli to wszystko się poukłada. Trzeba mieć nadzieję.
Jacku jak sądzisz może jednak powinnam teraz w urlopie znowu podjąć próbę pracy z obrożą wibracyjną? Od naszego spotkania w Gliwicach zgodnie z Twoimi zaleceniami, Romek w niej nie chodził.
|
|
 |
 | |  |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 7 z 35
|
|
|
|  |