Jola-Błękit
Zwierzofan
|
Małgosiu, przeglądając pierwsze strony pisane przez Ciebie o Romku- trafiłam na Borysa. Przeczytałam bo sądziłam, że znajdę coś ciekawego o charakterze dalmatynów. Jestem wściekła na koniec dnia a ty możesz pozostawić to bez komentarza. Na początku pianie"jaki śliczny, jakie szczęście, jaki grzeczny a przespał 13 noc spokojnie, a czym sobie zasłużyliśmy na takie szczęście itd" ... następnie długo, długo nic i czytam i nie wierzę- Borys trafił do jakiegoś domku. No zupełnie mnie trafia. Gdzie podział się entuzjazm kiedy BABO to pisałaś.Poczytaj sobie wcześniejsze relacje /dot.Opola/ i nie wstyd Wam, że potraktowaliście Borysa jak mebel? Co tacy ludzie robią tutaj na forum? Już lepiej niech się więcej nie odzywają.
"Jak długo jeszcze milczący frazes TAKIE JEST ŻYCIE jedynym będzie usprawiedliwieniem niedorzeczności człowieka?" |
||||||||||||||
|
Jacol123
|
Wszystkie sprzęty szkoleniowe służą zawsze jedynie jako pomoc i narzędzie do porozumiewania się z psem. Jeśli Jolu widzisz, że pies lubi chodzić na halterze - stosuj halter. Jeśli bardziej rozumie Twoje intencje będąc na smyczy treningowej - stosuj ją. Najważniejsza jest konsekwencja w nagradzaniu pożądanych zachowań i tworzeniu takiego środowiska, w którym pies chce z Tobą pracować. Czasami jest to związane ze żmudnym wypracowywaniem motywacji - jak w przypadku Romka. Ale sama widzisz, że efekty są miłe i przychodzą szybko. SUPER!
Dokładnie tak. Klik - smakołyk u nas oznacza BŁYSK - smakołyk. A jak Wam idzie praca z błyskającym klikerem? Pozdrawiam serdecznie Jacek |
|||||||||||||||||
|
Jola-Błękit
Zwierzofan
|
Jacku.
Powoli, ale wszystko idzie zgodnie z planem. Latarki używam przy ćwiczeniach w podwórku i tu już odnalazłam jakby czekanie Romka na światełko przed nagrodą. Jest taki moment kiedy patrzy na latarkę i spodziewa się dokładnie wtedy nagrody- jakby pytał czy jest OK. Światła używam również kiedy ćwiczymy chodzenie bez smyczy przy nodze - oczywiście w podwórku/zamkniętym/.Jest mi wówczas łatwo bo jedna ręka smakołyk a druga światełko. Z tego co robimy jestem bardzo zadowolona. Cieszy mnie również, że pomogły zastosowane leki. Jednak była to alergia. Romek jest spokojny, nie rozprasza go konieczność drapania i jeśli decydujemy się na pracę to jest dużo bardziej skupiony i skoncentrowany. Aż się Jacku boję, czy kiedy się zobaczymy ponownie Romek to wszystko zechce pokazać. Ale jestem dobrej myśli gdyż nie chwalę go na wyrost. Serdecznie pozdrawiamy. |
||||||||||||||
|
Jacol123
|
Jolu, bardzo się cieszę z Twoich relacji. Najważniejsze, że Romek załapał, że błysk oznacza smakołyk. Teraz pyta "co mam zrobić, żebyś błysnęła?" I dokładnie o to nam chodzi Ćwicz z nim w krótkich sesjach 3- 4 minuty i kończ, gdy jeszcze chce pracować. To spowoduje, ze będzie się starał bardziej i bardziej.
|
||||||||||||||
|
Jola-Błękit
Zwierzofan
|
Jacku.Godzinkę temu bardzo już dla mnie przyjemny spacer po chodniku przy pomocy linki treningowej. Przyjemny dlatego,że w ciągu 10 minut nie musiałam korygować jego chodzenia, miałam natomiast jego ulubione biszkopty i cały czas maszerował pilnie obserwując czego oczekuję. W czasie tego spaceru udawało mi się go sadzać przy nodze i ponownie ruszać. Miłe to bardzo.
Więcej problemów mamy z ćwiczeniem warowania tak by zostawał na miejscu. Tu wykazuje spore zniecierpliwienie ale tak jak mówię - żywo reaguje obserwując światło. Sądzę, że to już tylko kwestia czasu i ćwiczenia bo pewnie to nie jest najłatwiejszy element wytrenowania u psa jednak cierpliwości i dużego psłuszeństwa. A za chwilkę biegniemy na wieś "załatwić' wszelkie potrzeby przed snem i tutaj pójdziemy na dłuższej zrobionej przez Darka lince, która daje Romkowi więcej potrzebnej swobody. |
||||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez Jola-Błękit dnia Śro 21:55, 10 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz |
Jola-Błękit
Zwierzofan
|
Wróciłam ze spaceru i sama nie wierzę. Dziewczyny kochane, nie wiem czy tak już zostanie /oby/ ale nie było nawet jednego napięcia na zwykłej smyczy a byliśmy bez linki treningowej - SPACER BAJECZNY.
Kiedy wracam myślami do pierwszego naszego spaceru kiedy wyruszyłam na szczepienie z Romkiem to poprostu dziś skóra mi cierpnie jak ja sobie wtedy poradziłam. To było przecież chyba trzy tygodnie temu. Jakie szczęście, że dane mi było spotkać Jacka. Mieć takiego konsultanta i takiego ucznia to dopiero fart. Jacek, Romuś a tak się |
||||||||||||||
|
bela51
Zwierzolub
|
Jolu! Gratulacje należą sie przede wszystkim Tobie. Sukces leży w Twojej konsekwentnej pracy i bezwzględnemu stosowaniu sie do zaleceń Jacka.
Mnie zapewne brakuje tej konsekwencji, bo nie mogę pochwalic żadnymi sukcesami w pracy z Janką. A może po prostu trudniej naprawić ułomność psychiczną ? Staram sie nie załamywać. Ale nie ukrywam, że bardzo Ci zazdroszczę. Ale też bardzo się cieszę, że Ci się udało. |
||||||||||||||
|
Jola-Błękit
Zwierzofan
|
Izuniu. To prawda, trzeba być bardzo konsekwentną.Ja rzeczywiście taką jestem.Czasami nie bardzo mi się chce, ale nie odpuszczam. Daje mi to wielkie zadowolenie choć czasami są chwile,że trzeba przerwać bo nic nie wychodzi. Ale wszystko rekompensuje taki wieczór jak dziś.
Przed chwilką jeszcze raz weszłam poczytać o Twojej suni w czasach kiedy chyba była szczęśliwa. Może masz racje, że działa tu psychika, którą tak trudno wyprostować pełną miską i kijkiem? Ja nigdy swojego psa nie oddałabym za żadne skarby świata. A tak jak Ci mówiłam tel. przerabiałam już 11 lat bycia z pudlem,który chorował dokładnie tyle samo lat na padaczkę,zabrałam Megi/setera/ chodzącego po głównej ulicy Zduńskiej Woli tu na wieś przy której urodziła się moja córka i nigdy mimo,że Lidka chorowała stale i ciągle nie brałam pod uwagę żadnych alergii i powiem tak: pies to nie mebel i nie daje się go wystawić na korytarz po to by na niego deszcz nie padał. Trochę więcej odpowiedzialności w tym co się robi bo decyzja o adopcji psa dla mnie równa jest decyzji o adopcji dziecka. Miałam ciężkie potwornie chwile w związku z Romkiem.Małgosia o tym wie najlepiej jak płakałam w słuchawkę telefonu 3 dnia po adopcji, że nie będę potrafiła sobie poradzić ale wtedy beczałam bo zupełnie mnie to przerastało. Byłam przecież o krok od tego by Romka odwieźć do schronu. Wiedziałam, że nawet byłabym usprawiedliwiona i pewnie może uciszyłabym wtedy swoje sumienie bo przecież nikt mnie nie uprzedził,że jest głuchy. Ale... wszyscy gdy jesteśmy młodzi- jesteśmy sprawni, zgrabni, piękni itd a wystarczy czasem jedna chwilka by życie zamieniło się w dramat i koszmar. I co wtedy? Najbliższą osobę do domu opieki?Pewnie , widać można i tak. Bądź dzielna.Poradzisz sobie- wierzę w to.Będzie i u Ciebie taki dzień, że pójdziesz z Janką na długi, długi spacer aż Was nogi zabolą. Tego życzę Wam z całego serca bo ta sunia wreszcie zasługuje na stabilizację nie tylko w postaci pełnego brzucha ale na spokój swego rozdygotanego serduszka. Ćwicz kochanie- zadzwonię. |
||||||||||||||
|
Kasinda
Zwierzofan
|
Witaj Jolu. Nawet nie masz pojęcia jak Cię podziwiam za pracę z Romkiem. Przeważnie się nie wypowiadam, tylko czytam losy wieluńskich piesków (i nie tylko wieluńskich).
Zdenerowało mnie troszkę to, iż oceniasz Izą i Adama, którzy oddali Dajankę. Nie było im łatwo przecież, bo też kochali sunię! To była dla nich trudna decyzja i moim zdaniem, nikt nie powinien jej oceniac. Każdy może powiedzie: a ja miałam tak i tak, a ja miałem tak i tak, ale nie oddałem psiaka. To była ICH decyzja, taką już podjęli. Najważniejsze, że Da Janka ma teraz nowy dom, kochający, a problemy wkrótcce pewnie znikną. Małymi kroczkami i wszystko będzie dobrze. I żeby nie było - naprawdę Ciebie podziwiam, za to co robisz dla Romusia. Robisz naprawdę dużo i z chęcią czytam Twoj wątek. Pozdrawiam |
||||||||||||||
|
Jola-Błękit
Zwierzofan
|
Kasindo. Nie wiem dlaczego nie zauważyłaś, że jednak w swojej wypowiedzi nie dokonałam żadnej oceny postępowania Izy i Adama, których nie znam. Miałam prawo wyrazić swoje zdanie - na zasadzie: czego ja w danej sytuacji bym nie zrobiła. Zawsze jednak apelowała będę o maximum odpowiedzialności w tym co się robi. Pozostaje oczywiście cieszyć się z tego, że Janka trafiła do Izy z otwartym secem, Izy ktora jak mówi jest w stanie poświęcić cały swój wolny czas, ktorego ma bardzo dużo - właśnie Jance.
A miłość jak się okazuje ma bardzo różne oblicza i nie chcę dalej ciągnąć tego wątku bo ze względu na swój wiek mogłabym przytoczyć wiele zupełnie patologicznych i chorych przykładów - miłości ludzkiej. |
||||||||||||||
|
Kasinda
Zwierzofan
|
Jolu, odniosłam takie wrażenie a nie inne po Twojej wypowiedzi. Nie poradzę nic na to, że takie zachowanie mnie po prostu denerwuje. Nie chcę wszczynać tutaj żadnej kłótni i proponuję zamknąć już ten temat. W porządku?
Jak dzisiaj minął dzień Romusiowi? |
||||||||||||||
|
MałGośka
Adminka
|
Uuuu... ale to już "wyższa szkoła". Samo warowanie - pikuś, ale z zostawaniem - wzrósł nieźle stopień trudności. Ale, tak jak Jolu piszesz, nasz smyk pewnie niewiele czasu potrzebuje, by i to opanować. Zwłaszcza z Twoją konsekwencją i samozaparciem
No, w końcu wiadomo jak go prowadzić. Pewnie jednak nie bardzo wiesz co dokładnie go tak fatalnie uczuliło?
A może dziewczyny postarajcie się spotkać? Niekoniecznie z DaJanką, bo bardziej myślę o tym, byś Iza poobserwowała pracę Joli z Romkiem, a przy dziewczynie mogłoby to być jeszcze mocno utrudnione. Słuchać czy czytać - a zobaczyć jak coś "działa" - to jednak różnica |
||||||||||||||||||||
|
Jola-Błękit
Zwierzofan
|
Małgoniu. Cały czas rozmawiamy z Izą. Dzwonię do niej i nawet był już maleńki sukces bo Janka bawiła się troszkę patykiem, ale najlepiej będzie jeśli Iza sama o tym napisze. Dziś wisiałyśmy ze sobą na telefonie w trakcie ich spaceru. Gadamy zwyczajnie jak baby bo myślę, że właśnie Izie jest to teraz bardzo potrzebne. Damy radę bo tak jak kiedyś napisałam to takie rodzeństwo adopcyjne/terminy/.
A teraz będą pretensje. Ja uwielbiam frytki.Nikt mnie nie uprzedzał, że dano mi Romka złodzieja. Kradnie- bezczelnie kradnie moje frytki i jeszcze pyskuje.Koniec żałości a teraz do rzeczy. Znowu był dramat. Wogóle dzień fatalny.Rano piękny spacer na luźnej smyczy bez akcesoriów. Wróciliśmy do domu i między nogami Romek wyszedł poza furtkę.Zaczęło się. Gonitwa. Ja w łapciach jak wariatka za nim. Nic- żadnej reakcji, wiatr w uszach i już był w środku Ruśca przed kościłem. Znasz topografię wsi Małgoniu więc wiesz ile już za nim gnałam. Błagałam Boga aby nie wybiegł na tę cholerną 8. Gdzie tam, nie wiem jakim cudem przebiegł przy potwornym rannym ruchu pomiędzy tirami na drugą stronę jezdni. Ja za nim nawet teraz nie pamiętam czy stanęły te samochody czy może przefrunęłam ponad- KOSZMAR. Wbiegł w boczną uliczkę i tu wiedziałam,że będzie mój. Wlazł do obcego podwórka, nasikał i już nadjechał na rowerze mój Darek z odsieczą czyli rowerem i smyczą. Wróciliśmy do domu i zgodnie z zaleceniami Jacka nawet nie mogłam mu dać klapa bo zniweczyłoby to moją dotychczasową pracę czyli to ,że mam nagradzać psa kiedy do mnie dochodzi- wraca. Powiedziałam Romkowi co o nim myślę. On "słuchał" i mam wrażenie, że się nawet uśmiechał. Ten pies mnie wychowuje bo przecież nie wolno dzieci karcić a i krzyki w bezstresowym wychowaniu też są zakazane. W domu uwalił się i spał a ja dochodziłam do siebie. Wieczorny spacer także doniczego. Z nadzieją myślałam, że nastąpi kontynuacja tego z czego cieszyłam się wczoraj wieczorem. Kompletna klapa. Ciągnięcie na smyczy i jakby szukał tego co złapał rano czyli powietrza i wolności. Mamy jednak ten regres, który zapowiadał Jacek. Pies był niespokojny cały dzień wręcz podekscytowany. Jedynie ćwiczenia w podworku były wartościowe bo nastąpiła kontynuacja z 'Waruj" i mogę odejść od niego na jakieś max.3 kroki. Pozostaje w tej pozycji ale nie dłużej niż na 4 próby. Ćwiczenie przerwane by go nie zniechęcić. Jutro dalej bo mam już wymażony odbiór godzin nadliczbowych czyli urlop do 29 września. Tym samym dużo czasu na pracę z chłopakiem. A co do alergii. Małgoniu jutro miałam zgłosić się do weta gdyby Romkowi nie pomogło. Pomogło całkowicie więc chyba ograniczę się do rozmowy telefonicznej chociaż tak jak mówisz w sumie nie będzie wiadomo co było tak naprawdę przyczyną.Nie wiem czy to do końca dobry pomysł ale chwilkę chcę odpocząć - chociaż jeden dzień bez lekarzy, jazdy do Bełchatowa i tego wszystkiego. Nie ma drapania, nie ma nowych ran i nie ma lizania. Podaję tabletki są efekty więc może to wystarczy? Taki byle jaki dzień. Dobrze choć, że naszej Izie się udało. Szkoda,że nie mieszkamy bliżej siebie bo fajnie nam się rozmawia i może to co ja robię przydałoby się i jej. Ale ona tam ma Edytę i jeszce fachową konsultantkę więc może powoli to wszystko się poukłada. Trzeba mieć nadzieję. Jacku jak sądzisz może jednak powinnam teraz w urlopie znowu podjąć próbę pracy z obrożą wibracyjną? Od naszego spotkania w Gliwicach zgodnie z Twoimi zaleceniami, Romek w niej nie chodził. |
||||||||||||||
|
MałGośka
Adminka
|
Dramaty mają ogólnie to do siebie, że dopadają nas, gdy jesteśmy w słabszej kondycji i najlżejszy "raz" od losu bardzo boli...
|
||||||||||||||
|
Błękit-ne dalmatyńczyki istnieją! :) |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.