 |
 |
|
 | |  |
 |
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Jola-Błękit
Zwierzofan

Dołączył: 11 Sie 2008 |
Posty: 701 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: rusiec woj.łódzkie |
|
 |
Wysłany: Wto 23:50, 11 Sie 2009 |
|
 |
|
 |
 |
W dniu wczorajszym Karma w trakcie zaciekłej dyskusji pozwoliła sobie na użycie wobec mnie poniższego argumentu cyt.
A tak przy okazji droga Pani Jolu-Błękit czy nie chciała Szanowna Pani oddać psa do schroniska bo był głuchy,przepraszam źle słyszał.
Ponieważ w chwili gdy pisałam odpowiedź do Karmy wątek został zamknięty a sprawa mimo wszystko dotknęła obocznie mnie i mojego Romka pozwolę sobie na napisanie wyjaśnienia przeznaczonego dla moich koleżanek tu z forum gdyż osoba używająca w dyskusji takiego argumentu nie jest dla mnie partnerem do żadnej rozmowy a jeśli przypadkiem to przeczyta może czegoś jeszcze się w życiu nauczy.
Rok pobytu Romcia w naszym domu również skłania do pewnych podsumowań tylko nie sądziłam,że będę je pisała pod wpływem takiej bezczelnej wypowiedzi.Kiedy sięgam pamięcią wstecz Romek adoptowany był przeze mnie w chwili wielkiej traumy jaka wiązała się z odejściem Norcia.Jak chyba każda z Was która traciła ukochanego ogonka,ja również do dnia dzisiejszego nie pogodziłam się z jego odejściem.Decyzja o adopcji Romka w 6 dni po śmierci Norcia była dalszym ciągiem rozpaczy po tamtym przyjacielu i chęcią zapełnienia straszliwej pustki, która nastąpiła w domu. Dalej już wiecie:wyjazd do Wielunia, papier, zakup smyczy i obroży i jazda z cuchnącym, powygryzanym Romciem. Wiadomym było od razu,że psa się wykąpie,odpchli, podkarmi i będzie ok. a przede wszystkim będzie się kim zająć i do kogo mówić.Znałam siebie i wiedziałam,że z tym psem w takim czasie, długo będę gadała przez łzy, stale porównując do tego jednego kochanego, którego już nie było. W drugim dniu po adopcji już zaczynał nas niepokoić brak psich reakcji ze strony Romka.Wszystko jeszcze składaliśmy na barki aklimatyzacji w nowym domu.Trzeciego dnia nasze przypuszczenia potwierdził lekarz o stałej wrodzonej prawdopodobnie głuchocie Romka. Pamiętam,że wróciliśmy do domu siedział mój mąż, Lidka i ja i zapanowało głuche milczenie.Pies niczego nieświadomy,żyjący w soim świecie nie wiedział,że odbywa się w jego sprawie narada- bo to ja zadałam wszystkim i sobie też pytanie: i co dalej robimy odpowiadając równocześnie,że oddam go do schroniska.Nie chciałam mieć głuchego psa i jeszcze wtedy kiedy tak mówiłam, mówiłam to w złości na los, który odebrał mi to coś najdroższego a dał mi takiego nieudacznika, który niczego nie zrozumie.Zadałam sobie pytanie - na co mi taki pies? lidka miała w tej chwili płaczliwą minę a mąż zdecydowanie powiedział o pozostawieniu psa na próbę.Znowu miałam nerwy i myślę sobie - na jaką próbę, co my tu będziemy próbować- pies głuch jak pień.Złość, złość i wielki żal do schroniska,że nikt mnie o tym nie uprzedził.Dziś potwierdzam,że gdybym została uprzedzona o głuchości Romka tam w Wieluniu w tamtej chwili nigdy Romek nie byłby zabrany przeze mnie do mojego domu.Przyjechałaby poprostu inna bida a prawdopodobnie byłby to Cekin, który pierwotnie był zapięty na smycz i prowadzony przez p.Krysię dla mnie tylko wydał mi się zbyt duży i wówczas okazało się ,że jest jeszcze inny dalmek i to był Romek.
Wracam do naszej rodzinnej narady.Miałam tyle złości w sobie,że pierwsze co zrobiłam zadzwoniłam do wtedy jeszcze Pani Małgosi. nie kryłam niezadowolenia i pretensji, beczałam w telefon bo żal było oddawać psa/dałam już nadzieję na szczęście/ a równocześnie zaczynałam zdawać sobie sprawę z tego,że nie umiem rozmawiać z głuchym psem, że nigdy go nie zawołam i wogóle było bardzo dużo tych NIGDY.
Ile czasu spędziłyśmy przy telefonie w tamtym czasie to wie tylko Małgośka. Słuchała mnie i pocieszała ale kiedy zaproponowała mi bym trzymała Romka w DOMU TYMCZASOWYM a ona w tym czasie będzie starała się znaleźć dla niego dom stały pomyślałam:baba idiotka. W głowie mi się to nie mieściło,żeby mieć w domu psa i go po jakimś czasie oddać. Pamiętam również,że dyskutowałam z nią na zasadzie,że trzeba chyba nie mieć serca aby móc tak postąpić z psem. Proszę w tym momencie weźcie pod uwagę,że nie miałam zielonego pojęcia,że takie DT istnieją,że jest to jednak wybawienie psa z trudnej dla niego sytuacji i wogóle powiem krótko - nic nie wiedziałam.
Godzinami toczone rozmowy, spokój Małgośki i jej stanowisko- trudno psa przyjmiemy do schroniska nie był rozpoznany i ona mnie rozumie, że ja takiego psa nie chciałam.Wierzcie mi,że te słowa Małgośki dopiero na mnie podziałały. Uznałam,że jest to dla mnie wyzwanie a dołożyłam do tego przekonanie,że Norciu z nieba załatwił miejsce- TAKIE MIEJSCE właśnie dla Romka i tu widziałam palec Boży. Romka wtedy nie kochałam,bardziej było mi go żal, nadal tęskniłam do Norcia i porównywałam i właśnie w takim nastroju i z takimi emocjami trafiłam tu do Was na forum.Dalej jeszcze były rozmowy z Małgosią i stale byłam utwierdzana w przekonaniu ,że o każdej porze dnia i nocy mogę liczyć na pomoc z jej strony.Pierwsze wpisy tu na forum i wczytywanie się w historie innych psiaków opisywane przez Was no i jeszcze ta atmosfera.Stale ktoś nas witał, kierował szczególnie ciepłe myśli, które wtedy były tak bardzo potrzebne, potrzebne mnie bym wytrwała i utrzymała to psie życie przy sobie, by nie zmarnować ogona. Pojawiły się także porady co i jak robić, jak leczyć, jak postępować no i ta pierwsza niby ucieczka Romka i za pośrednictwem Małgosi na naszej drodze stanął Jacek.Wtedy klamka zapadła.To Jacek otworzył mi oczy i pokazał,że Romek jest normalnym psem.Wizyta u Jacka załatwiła wszystko a ponieważ mijały kolejne dni pojawiało się już przywiązanie, wzajemne rozumienie siebie i odczytywanie myśli i wtedy okazało się,że pies nie musi słyszeć.Wyzwanie zostało przyjęte a do tego dołączyło uczucie- już Romka kochałam i stał się dla mnie najwspanialszym psiakiem.Dopiero wówczas trzeba było myśleć o inwestycjach w domu pod kątem psa/wymiana bramy, klamek, obroża wibracyjna i stale do tej chwili robione różne zasieki/ by Romek nie wyszedł z bezpiecznego dla niego domu. Później już wiecie- dzieliłam się z Wami wszystkim złym i dobrym co dotyczyło trudnego leczenia Romka ale także tym co dawało radość i zadowolenie mnie i mojemu psu. Cały czas żyłam z przekonaniem,że gdyby coś złego się działo mogę siadać do kompa i pisać i wiedziałam i w to wierzę do dziś,że ktoś by się odezwał, poradził pomógł. Tu zawsze liczyłam na wsparcie Małgośki, Majki a teraz dodatkowo w związku z Matrixowską sytuacją wiem i Wy także wiecie,że są tam gdzieś w Polsce dziewczyny do których można walić o każdej porze
i będzie odzew.
Wszystko to dało mi Forum czyli WY żywe dziewczyny i kilku panów, i choć jak na razie została nas garstka w porównaniu z rokiem ubiegłym to wdzięczna jestem Wam za ten rok wspólnych kłopotów, rozterek, smutków i radości.
Wracając do meritum i początku.Nie chcąc zaśmiecać Romkowego topiku powiem oględnie:nie wiem o jakim charakterze trzeba być osobą by użyć w dyskusji argumentu: A tak przy okazji droga Pani Jolu-Błękit czy nie chciała Szanowna Pani oddać psa do schroniska bo był głuchy,przepraszam źle słyszał. Teraz odpowiem : tak chciałam a został ze mną dzięki pomocy i wsparciu ludzi z tego Forum który można nazywać i Matrixem tylko to stało się naprawdę i w realu.
Wszystkich, którzy dotrwali do końca mojej wypowiedzi przepraszam za długi wywód ale wypowiedż cytowana powyżej bardzo mnie zabolała i zraniła.
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 31 z 35
|
|
|
|  |