 |
 |
|
 | |  |
 |
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Katerinas
Zwierzoamator

Dołączył: 17 Sie 2005 |
Posty: 61 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
|
|
 |
Wysłany: Pon 22:32, 18 Wrz 2006 |
|
 |
|
 |
 |
MałGośka napisał: | No jak ja mam nie porównywać swego stadka do Twojego, jak nawet potworki leżą identycznie?
Gaja jako kanapa - idealna
A jak tam jej zdrówko? |
Dzięki Małgosiu za miłe słowa.
Gaja ... cóż... wyniki lecą w dół. Kreatynina górna granica 1.7, Gaja ma 3.9. Mocznik górna granica 45, Gaja ma 160... Jest krótko pisząc źle. Robimy w domu, znaczy się ja robię, kroplówki i zastrzyki. Kroplówki wypłukujące mocznik z organizmu, zastrzyki z furosemidu i cocarboxylazy (na zakwaszenie moczu). Według ostatniego USG Gaja ma już marskość nerek... dwa miesiące temu fragmenty nerek, które jeszcze pracowały miały wielkość taką jaką mają yorki.
Jakbyście spojrzeli na nią to nie wygląda na chorą... i to jest jakaś paranoja...... biega, skacze (choć szybciej się męczy i więcej śpi), tyle że apetyt jest coraz gorszy..... Jest przeraźliwie chuda.... dosłownie kości obciągnięte skórą
Ale cieszę się każdym dniem z nią spędzonym.......
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Katerinas
Zwierzoamator

Dołączył: 17 Sie 2005 |
Posty: 61 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
|
|
 |
Wysłany: Nie 1:34, 17 Gru 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Czwartek - Gaja zjadła jedną parówkę. To dokładnie druga porówka od 6 grudnia kiedy przestała jeść.
Piątek 5 rano. Gaja wymiotuje. Nie pierwszy raz, ale pierwszy raz tak strasznie. Mam wrażenie, że zaraz wypluje cały przewód pokarmowy; wymiotuje śliną, żółcią, resztką parówki, krwią. Potem śpi.
Popołudniu ma już nawet wodowstręt. Ledwo człapie do furtki, tam gdzie zawsze pilnuje, jej ulubione miejsce... przechodzi do bramy... znów kaszel z odruchem wymiotnym.
Idziemy za dom, wołamy ją. Ledwo człapie. Saba z Dorą wariują. Gaja zatrzymuje się na tarasie, kładzie się.
Po powrocie do domu kładzie się w przedpokoju... jest taka chuda... normalnie leżący szkielet...
Nie mogliśmy patrzeć... Cierpiała... musiało ją wszystko boleć bo nic nie było ważne... tylko przytulić się do pańci aby głaskała... a ona patrzyła spod półprzymkniętych powiek...
Gaja odeszła w piątek.
Już nie cierpi. Biega za Tęczowym Mostem wśród drzew, traw i kwiatów. Napewno spotkała już moją mamę.
To był kochany pies. Briard bez rodowodu. Dla jednych briard dla innych kundelek. Dla nas nasz kochany futrzak, pełna energii wariatka, podszczypywaczka (wzorem psów pasterskich zaganiająychc)... nasza chudzina, nasz kłapouszek.
Kochała nas, kochała naszego synka Michasia.
Leży pochowana na naszym ogrodzie, koło wysokich świerków, koło mojego pierwszego psa Bąbla. Pochowana ze swoją smyczą, obrożą, miską i ukochaną zabawką jeżykiem.
Jest tyle elementów, które ją będą przypominać ... :-(
Wychodząc z łazienki zawsze trzeba było dać kroka, bo pod drzewiami leżała Gaja.... Wczoraj nie musiałam dawać kroka...
Kanapa z pokoiku tzw. komputerowym... stoi pusta. To tu Gaja zawsze spała w nocy.
Nie ma kto szczekać pod furtką...
Tak sobie przedwczoraj uzmysłowiłam... Nie słyszałam szczekania Gajki od momentu jak przestała jeść...
Dora nie ma się z kim bawić... a jakież one harce wyprawiały...
Gaja nauczyła Sabę co znaczy zabawa...
Kochała nas ...
Pokochała Michała...

|
|
 |
 | |  |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 3 z 4
|
|
|
|  |