 |
 |
|
 | |  |
MałGośka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005 |
Posty: 4611 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Wieluń-łódzkie |
|
 |
Wysłany: Nie 23:59, 24 Wrz 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Pacnę Was wszystkich w końcu
Pufka czeka nadal na NOWY dom. Jest genialna i kocham ją już na zabój, ale nie zmienia to powyższego faktu Staram się więc nacieszyć każdą chwilą z Pufiątkiem, miziam ją dla siebie na zapas, tulę i gadam do niej, ale ostatecznym człowiekiem być nie mogę.
Z powyższego wynika jednoznacznie, że obawy o ewentualne zagrożenie zarażenia się czymkolwiek zostały głęboko pochowane Od częstego mycia rąk nabawiłam się podrażnienia, więc też robię to już z umiarem. Jak coś niepokojącego się pojawi - wrócę do Waszych porad, zacznę płakać nad swą głupotę i tyle. Teraz MAM kota
Acha - na fotach Pufka wygląda na większą niż jest. No i w realu jest jakieś sto tysięcy razy piękniejsza
Czujemy się już doskonale. Zwiedzamy mieszkanie, zaczynamy ostrzyć pazurki na najcenniejszych meblach, wskakiwać tam gdzie zakazują, włazić w niedozwolone kąty i ogólnie pokazywać, że mamy własne zdanie
Nadal jednak (na szczęście!) głównie śpimy. Najlepiej przy gołym ludzkim ciałku. Więc co tu mówić o jakiejkolwiek higienie
W usypianiu coraz żywszej istotki doszłam już chyba do perfekcji, choć z dnia na dzień staje się to trudniejsze, bo sił w Pufiątku coraz więcej - i gdzieś trzeba je spożytkować
Wczoraj odbyły się pierwsze zabawy - kot na pleckach, a nad nim ludzka ręka. Rękę taką się atakuje, gryzie i męczy - ale baaaardzo delikatnie. Dziś rano po raz pierwszy zainteresowaniem został obdarzony troczek od spodni - i tu już nie było litości To była regularna walka o byt praktycznie! Ale gdy tylko pojawiła się w zasięgu pychola ręka - ząbki gryzły na niby, gorzej było opanować pazurki, ale też obyło się bez większych strat.
Najwięcej emocji wzbudził ciągnięty po kocu sznureczek. W Pufce włączył się momentalnie tryb łowiecki - i koniec, wyłączyć się przez dłuuuugie minuty nie chciał
Coraz częściej przytrafiają się chwile kociej głupawki - ataki na niewidocznego przeciwnika są godne mistrza wschodnich sztuk walk, a zwroty i nagłe biegi... tego nawet nie mam do czego przyrównać
Zauważyłam ze zdziwieniem, że już tak bardzo Pufka się nie pręży i choć nigdy jeszcze nie zdażyło się by zignorowała wyciągniętą do pogłaskania dłoń czy psi pysk - to mam wrażenie, że zaspokoiliśmy potrzebę dotyku na dłuższy czas
Ale. Jak kicia się ucieszyła wczoraj, gdy została zostawiona wieczorem na trzy godziny w samotności i ciemnościach Zawsze się cieszy po wyjęciu z koszyka, ale to powitanie przekroczyło moje najśmielsze wyobrażenia Kicia mruczała jak najęta, nawet po jedzonku nie zostawiała mnie ani na krok, biegała mi między nogami (ale się długo idzie, gdy przy każdym kroku trzeba uważać by na kota nie nadepnąć ).
Rozmarzenie w kocim wzroku na widok otwieranej lodówki jest genialne. I cokolwiek uciążliwe. Zresztą każdy odgłos przypominający szykowanie jedzenia, stawianie miseczki i samo jedzenie powoduje nadmierną czujność.
Pufka ma fioła na punkcie zapychania brzuszka - najlepiej bez przerw i wszystko jedno czym A my jemy na zmiany - to drugie kota pacyfikuje, ewentualnie Pufka zamykana jest w swoim koszu, bo inaczej mamy pakującego się bez pardonu do ludzkiego talerza miauczącego potwora
Nawet teraz, gdy pisze do Was, trzymam Pufkę śpiącą na kolanach i ukradkiem popijam kapuczinko. A i tak co jakiś czas łysy pyszczek zwraca się do mnie z wyrzutem w oczach "Pijesz coś... Czuję przecież!" Wstrzymuje więc oddech i zaprzeczam spojrzeniem "Ja?!? W życiu!" Pufka młoda jeszcze - to się czasami nabiera. Czasami nie - i wtedy wyjmuję ją z kubka prawie
KUWETA! Tu się dzieje!
Przez pierwsze dwa dni Pufiak żwirek olewał, ale nie w oczekiwany - fizjologiczny sposób Lądowała więc co jakiś czas na pół godziny do kosza z kuwetą, co ją niezmiernie unieszczęśliwiało, a mnie wpędzało w coraz potężniejsze wyrzuty sumienia
A dziś, nagle-niespodziwanie-zaskakująco, po wstawieniu do kuwetki Pufek zrobił rozkoszne drap, drap, wypiął tyłeczek i się... wysiusiał
Wzruszenie, które mnie opanowało jest nie do opisania. Zresztą Blink również jako naoczny świadek tego wiekopomnego zdarzenia wyglądał jak dumny pufkowy tatuś
Nie tylko kicia się szybko uczy, MałGośka też Nieopróżnienie kuwety na czas daje efekt zignorowania kociej ubikacji, oraz w następstwie - ścieranie siuśków z podłogi
Psy na stanie Pufka już rozróżnia - dziś dość długo była w odwiedzinach Sabcia, a że to pies z ADHD - kot miał szybko dość Łóżko i ramiona MałGośki i Blinka to na szczęście sprawdzony azyl
Aktualnie Pufka śpi z Blinkiem. Ale najpierw oglądali razem tv
Hm... Czy widać, że nigdy w życiu kota nie miałam? Eee - chyba nie.
To idę se kota przytulić, niech mnie trochę pougniata łapkami - uwielbiam to A jak przy tym mruczy!
|
|
 |
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Edyta
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005 |
Posty: 2688 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Sosnowiec |
|
 |
Wysłany: Pon 19:13, 25 Wrz 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Blink,nie wiem na ile znasz się na kotach,ale zapewniam Cię,ze kot nie tak łatwo da zrobic z siebie kupę futerka Mnie się tez wydawało,że w moim domu kotek nie ma racji bytu,zwłaszcza,że Bill słynął w całej okolicy jako niezłomny pogromca kotów.I okazało się nagle,że to kicia ,,ustawiła,,wszystkie psy pod siebie.Wprawdzie Bill nadal stara się udowodnić,że on,nigdy z kotem się nie zaprzyjaźni,ale sa to niesmiałe i załosne podrygi psiego seniora.W każdym razie Ciri nic sobie z niego nie robi,a nawet jak to mówią ,,gra mu na nosie,,.
Aha,jeszcze jedno-taki mały kotek,to naprawde żaden problem.Zupełnie nie jest kłopotliwy.W każdym razie moja Ciri to anioł:nic nie niszczy,jest spokojnutka i cichutka.
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
MałGośka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005 |
Posty: 4611 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Wieluń-łódzkie |
|
 |
Wysłany: Pon 22:14, 25 Wrz 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Blink napisał: | [...] bo pokochalismy ja strasznie [...] |
Przyznał się, jesteście świadkami - on też ją kocha
No bo Pufki nie da się nie kochać, mówię Wam. Wyobraźcie sobie, że chyba i na linii Supełek-Pufka coś iskrzy Supeł trąca ją intensywnie nosem, zagląda w co mu się uda, a kicia nie pozostaje mu dłużna - podstawia łapek, pupkę, ociera się. I tak za każdym razem gdy na siebie "przypadkiem" trafią
Mira, choć też oczywiście w kocie zakochana po uszy, jest za delikatna (pomijam fakt, że potrafi nie zauważyć Pufiaka i po nim przebiec - ale tu akurat sam kot się szybko uczy chronić swoje ciałko przed psimi tajfunami) i Pufa poza przejściowymi przytulankami raczej do Miry nie biegnie. No chyba... że ogon mirowy się majta, wtedy kot zaczyna małe polowanko No i ewentualnie przyjemnie jest kotu postać pod blond lokami na psim brzuchu
Kacperka kota czasem niuchnie - i choć już takiego obrzydzenia na jej psyku nie ma to za nowym współlokatorem nie przepada. Zaczyna nawet stosować swe sztuczki wiecznego szefa wobec nie łapiącego "o so chosi" kota
No więc już moi kochani ustaliliśmy - tak, w domku blinkowo-małgośkowym się Pufkę kocha i to mocno, się będzie po niej beczeć i tęsknić, ale ostateczny domek jest nie pod tym adresem
Na razie ujawnię małe co-nieco: czekamy do czwartku/piątku - wtedy powinno się wyjaśnić co dalej. Ale ciiiii.... coby nie zapeszyć.
A z wujkiem Komuną to se pogadamy przy najbliższej okazji...
Jutro jedziemy znów do weta - po ostatnią porcyjkę antybiotyku. Pufka powolutku traci strupki z pycholka, oczka bywają zaropiałe chyba standardowo, np. po śnie, a i futerko jakby zaczynało powolutku odrastać O rozwolnieniu już zapomnieliśmy, a apetyt, wiadomo - jak u lwa conajmniej
Za to... puściliśmy ukradkiem w obieg parę pchełek i dziś psie futra przeszły insekcią zagładę.
Pytanie techniczne do kocich znawców.
JAK, u licha, udaje się Wam cokolwiek zjeść, ugotować, przygotować w kuchni, bez kota włażącego w talerz/garnek/usta?!?!?
Pufka nie jest w stanie się opanować. Przygotowanie jej śniadanka zajęło mi zamiast 5 minut jakieś 20 - bo musiałam non stop kota od kurczaka, którego obierałam, odrywać W końcu przyczepiła mi się do nogi (dobrze, że dżinsy miałam ) i tak chodziłam przez pewien czas...
Teraz na przykład gotujemy ryż dla ogonów - a kot siedzi po środku kuchni i nas stresuje udając niewiniątko, bo jak zechce to się w sekundę do garnka dostanie. A!
Usmażenie kawałka boczku przez Blinka to było już totalnie ryzykownym posunięciem bo pacyfikowałam wijącą się żmijkę za zamkniętymi drzwiami, aż w końcu trzymając jej pupcię w jednej dłoni, plecki w drugiej, z łapkami ugniatającymi mój bark, ujarzmiłam bestyjkę Najpierw jednak z olbrzymim zawodem w oczach wymiauczała żałośnie jaka jest nieszcześliwa, po czym zasnęła - nie przerywając ugniatania... No i jak się na nią gniewać?
(Wdech-wydech-wdech-wydech... nie gniewać się, oddychać... Właśnie Pufka wysikała się na panele. Do kuwety w końcu był kawałek )
A tu, proszę państwa, specjalnie dla Was: instrukcja krok po kroku "Jak skutecznie spacyfikować kota" - w wykonaniu MałGośki, foto Blink. Zapraszamy
(Widzicie tę przecudną plamkę na brzucholku pufkowym? Rozkoszna, nie? )
|
|
 |
 | |  |
Mantis
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005 |
Posty: 1263 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
|
|
 |
Wysłany: Pon 23:28, 25 Wrz 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Rozkoszna nie tylko plamka
I mimo że na pycholku jeszcze strupki i nochalek łysy, to już nie wygląda jak kulka nieszczęścia Widać, że służy Pufce pacyfikowanie przez MałGośkę, dopieszczanie przez Blinka, miłość Miry, zainteresowania Supła, a nawet... strofowanie przez szefową
MałGośka napisał: | JAK, u licha, udaje się Wam cokolwiek zjeść, ugotować, przygotować w kuchni, bez kota włażącego w talerz/garnek/usta?!?!? |
Podać kotu coś bardziej atrakcyjnego niż gotujemy/jemy
(Skoro ciii to ciii, ale... )
|
|
 |
 | |  |
AnJa
Zwierzofan

Dołączył: 27 Sie 2006 |
Posty: 785 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Gorzów Wlkp. |
|
 |
Wysłany: Wto 12:10, 26 Wrz 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Być może się mylę, gdyż osobiście w swoim domu (nie liczę domu moich Rodziców) miałam doświadczenia tylko z dwoma kotami, ale uważam, że zachowanie kota wiąże się ściśle z jego charakterem. Nasz pierwszy kot Rysio był też tak, jak Pufka, zainteresowany jedzeniem pod każdą postacią. Żył u nas pięć miesięcy i ciągle zachowywał się tak samo. Uwielbiał np. oliwki, zwłaszcza zielone, potrafił zjeść kilka na jeden raz. Rysia nie ma już z nami :-( Wypuszczaliśmy go na zewnątrz domu i powędrował do sąsiadów, którzy napuścili na niego swojego pitbula. Rysio nie przeżył operacji :-( Oczywiście nie winię psa, tylko tych s... sąsiadów. Nawet teraz, gdy to piszę, płaczę... Rysio był wyjątkowym kotkiem.
Natomiast Lelek jest zupełnie inny. Nigdy nie interesuje się przygotowywanym i spożywanym przez nas jedzeniem, gdyż naszego pokarmu nie je. Czasem zainteresuje się przyrządzaną surową rybą i wówczas zje jej niewielką ilość.
Mamy znajomą, wielką miłośniczkę i przyjaciółkę kotów. Przez jej dom w ciągu kilkudziesięciu lat przewinęło się, jak sądzę kilkaset kotów.
Oprócz swoich domowych kotów zawsze przebywa u niej gromadka, która jest leczona, ratowana z różnych życiowych opresji i oczekuje na znalezienie docelowego domu. Ta osoba ratuje koty, podobnie jak Irma psy, lecz na nieporównanie większą skalę. Tyle, że o niej świat nic nie wie. W naszym miejscowym grajdole oczywiście jest znana i szanowana.
Otóż ta pani, mając ogrom doświadczeń i obserwacji, zapytana przeze mnie uważa, że wszystko zależy właśnie od upodobań danego kociego osobnika.
Pufka lubi różne potrawy i interesuje się nimi. Z czasem będzie mniej męcząca, gdyż nadrobi zaległości związane z głodowaniem. Ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że tak będzie się zawsze zachowywać, bo takie ma zainteresowania i taki już jej urok :-)
|
|
 |
 | |  |
jnk
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005 |
Posty: 1604 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: wawa |
|
 |
Wysłany: Śro 12:23, 27 Wrz 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Po pierwsze i najważniejsze - dołączam się do błagań, zaklęć i trzymania kciuków Anny! Piszę to z przekonaniem i premedytacją. Wasze, MałGośko i Blinku, argumenty przeciwko bezterminowemu pobytowi Pufki u Was są wątłe, żałosne, naciągane i nieprzekonujące!
Po drugie - koty są indywidualistami jeśli chodzi o jedzenie. Nie ma reguł. Nie ma zasad. Nie ma szans przekonać kota do zjedzenia czegoś, czego zjeść nie chce.
Po trzecie - piszesz, Małgosiu, że Pufka już się tak nie pręży, nie mruczy i nie domaga pieszczot. Otóż mruczenie jest - poza jawną oznaką kociego zadowolenia - próbą zwrócenia na siebie uwagi. Pufka być może uznała, że Waszą uwagę zwróciła na siebie w stopniu zadowalającym, nie czuje już zagrożenia życia i nie musi tak intensywnie domagać się zainteresowania swoją niewielką osóbką. Gdzieś już pisałam o tym, że mruczą również koty po wypadku, właśnie w celu zwrócenia na siebie ludzkiej uwagi i uzyskania pomocy
Po czwarte - to samo, co po pierwsze. Pufka ma już dom i nie cudujcie, nie szukajcie wykrętnych wyjaśnień, bo i tak nie znajdziecie zrozumienia w naszych oczach, a jedynie potępienie Waszego niecnego uczynku! Z Pufką na stanie równie dobrze będziecie mogli pomagać innym biedakom, więc proszę tutaj nie mydlić oczu! Co do bezradności kociej w obliczu agresji psiej, Edyta napisała już wszystko i ja się obiema rękami oraz wszystkimi swoimi kocio-psimi łapami pod tym podpisuję. Hawk!
|
|
 |
 | |  |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 2 z 15
|
|
|
|  |