 |
 |
|
 | |  |
 |
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
irma
Zwierzozwierz

Dołączył: 05 Sie 2005 |
Posty: 1392 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Gdańsk |
|
 |
Wysłany: Sob 22:51, 27 Sie 2005 |
|
 |
|
 |
 |
DOBRANOCKA
opowiastka z życia Malwy i Jaskra - jako przerywnik w chronologii wydarzeń
Malwa miała przepukline pępkową i z upływem czasu zaczęło jej to przeszkadzać. Zdecydowałam sie na zoperowanie suczki. Po operacji, która przebiegała bez niespodzianek, najważniejsze było aby sunia nie zrywała sobie opatrunku i szwów. Malwinka była posłusznym pieskiem i wystarczyło jej powiedzieć, że nie wolno i nie było wylizywania. Ale ... bałam się, że biegając po podwórku sunia zanieczyści rane, ze rana się zakurzy. W związku z tym kupiłam kilka najtańszych T-shirt'ów w rozmiarze, o ile dobrze pamiętam, M. Ubrałam sunię - przednie łapy w rekawy a na brzuszkiu podwiązałam bandażem elastycznym. Koszulki miłąy cudownie kiczowate kolory: róż, fiolecik, żółty. Sunia chodziła w nich przez cały czas, także w domu. To tak na wszelki wypadek. W tym czasie Jaskier nam posmutniał - miał juz ok. 1,5 roku. Najpierw mamusia zniknęła, potem tak dziwnie pachniała. Tak myślałysmy a psiak chodził osowiały do tego stopnia, że we trzy zastanawiałysmy sie co mu jest. Wtedy moja starsza córka (dzisiaj pani psycholog) stwierdziła pół żartem pół serio "on zazdrości Malwince koszulki". Chwila namysłu i ... ubralyśmy mu koszulke, podwiązałysmy na brzuszku (było troche trudniej z powodu 'naturalnej przeszkody') i ... Jaskier odżył, merdajac ogoniskiem z usmiechem na pysku zaczął sie znowu zachowywac jak Jaskier.
A przy okazji wpadłam na pomysł, jak nie narażac siedzeń samochodowych na 'zakłaczenie' - psy jeździły na tylnich siedzeniach, gdyż nie miałam samochodu kombi - otóż jak sie zapewne domyślacie jeździły od tej pory w T-shirt'ach. Wyobrażcie sobie - DWA PRAWIE ON-KI W RÓŻOWYCH KOSZULKACH NA TYLNYM SIEDZIENIU SAMOCHODU
- wszyscy zwracali na nas uwagę
dobrej nocy zwierzomaniacy
h
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
irma
Zwierzozwierz

Dołączył: 05 Sie 2005 |
Posty: 1392 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Gdańsk |
|
 |
Wysłany: Pią 19:15, 02 Wrz 2005 |
|
 |
|
 |
 |
ciekawe czy tu ktoś zagląda czasem
lubicie kurze skrzydełka - ja bardzo i przygotowuje je w różny sposób
kiedys dawno temu, no będzie tak z 9 lat temu ugotowałam cały duży garnek skrzydełek w sosie koperkowym, z marchewką, cebulka, pietruszka i cała stertą świeżego koperku. Garnek był gorący a ja musiałam pilnie wyjść, więc zostawiłam go na płycie. dzien był jesienny, zimno, mokro, wilgoć wszędzie i w dodatku w kości wchodziła a ja musiałam po polu pobiegać. Wracałam zziębnięta cały czas myśląc o moich skrzydełkach. wpadne do domu. Skrzydełka podgrzeję. Do tego herbatka z sokiem malinowym. Kanapa. Psiaki obok. Jednym słowem 'raj' Wpadłam do domu - czwarte piero bez windy. W domu cicho. malwa i jaskier w swoich legowiskach 'odpluszczaja' zaspane oczka. W kuchni cichutko, cieplutko, wszystko na swoim miejscu. No to szybko zdjęłam mokre ciuchy, ubrałam cieplutkie i suche. zaliczyłam łazienke i wpadłam do kuchni. Włączam płytę i zaglądam do garnka i .... w garnku puściutko i czyściutko. Śladu moich skrzydełak nie było. Patrzę i zastanawiam się: 'a może ja żadnych skrzydełek nie ugotowałam. No nie jednak tak źle ze mną nie było. zapytałam młodszej córki co jadła, ale powiedziała, że nic, zreszta ona wegetarianka więc skrzydełka jej nie kusiły. Druga c.orka też warzywojad więc ona też nie. Ustaliłam, że w domu był aktualny 'narzeczony' więc już miałam zrobić awanturę, że mogli mi choć kilka sztuk zostawić, ale ... nagle pomyślałam, że jeżeli to jakikolwiek ludź do w kuble nasmieci będa kości. Zagłądam - i nic, kubeł nie wyniesiony ale kości ani śladu.
Kilka dni po zdarzeniu ze skrzydełkami zostawiłam na blacie garnek z jakąś potrawą i cicho siedziałam w kacie kuchni coś czytając. wszedł Jaskier, nie on nie wszedł on się skradał. Nie zauważył mnie i podszedł do blatu. Cichutko oparł przednie łapy na blacie i wsadził, od góry, łeb dogarnka. Żadnego dxwięku nie było słychać. Wziął złapał w swoje przednie ząbki kawał mięcha cichutko opuścił na podłogę i pożarł a następnie oczywiście podłogę wylizał. Tak mnie najpierw zatkało a potem zaciekawiło, ze nie drgnęłąm. Ale gdy ponownie próbował położyć łapy na blacie powiedziałam tylko 'JASKIEEER' i pies zwiał. W ten sposób zagadka skrzydełek została rozwiązana.
Innym razem mój TZ kupił kurczaka z rożna, wyjął z siatki wyłożył na talerz i poszedł do łazienki umyc ręce. Jak wrócił to gdyby nie opakowanie po kuraku to tez by się zastanawiał czy go w ogóle kupił.
No i wszyscy wiedzieli, że mamy w domu Jaskra-złodziejaszka.
Miałyśmy jeszcze jeden probolem. Kosz na śmieci miałam taki automatyczny, z pedalem i Jaskier szybko zrozumiał w czym rzecz i nauczył się go otwierać. Od tej pory wyciągał z kosza wszystki opakowania po serkach homogenizowanych i jogurtach oraz papierek po maśle. Odwracanie kosza pedalem dosciany pomogło na kilka dni. No i Jaskier obrywał, gdyz prawie codziennie w jedo legowisku znajdowałyśmy ślady przestępstwa. Którego dnia córka nie poszła do szkoły, została w domu i leżała sonie w swoim pokoju, z którego obserwowała kuchnie. I co się okazałoP: to nie jaskier był przestępcom lecz jego mamusia Malwa. malwinka otworzyła sobie kosz wyciągnęła papierek po masle poszła do legowiska jaskra, wylizała papierek i wróciła do siebie.
I kto śmie twierdzić, że zwierzaki są głupie.
c.d.n.
hania
|
|
 |
 | |  |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 4 z 116
|
|
|
|  |