Forum Wieluński Zwierzyniec Strona Główna


Wieluński Zwierzyniec
Forum dla przyjaciół i wolontariuszy Przytuliska "Zwierzyniec", wielbicieli zwierząt oraz mieszkańców Wielunia. www.schronisko.wielun.pl
Odpowiedz do tematu
irma
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdańsk

opowiem historię Czarnej

Jeszcze dziś nie wiem jak jej dac na imię więc nazywam ją Czarna choc Asia dała jej na imię Lucky

Ale jakoś mi to do niej nie pasuje więc na ten moment mówię do niej i o niej CZARNA.
Czarna jest piękna - cała czarna z zielonymi oczyma, krucha, delikatna i zwinna i ... przerażona.
Czarna wkroczyła a właściwie wtargnęła w moje spokojne życie w kwietniu bieżącego roku
Zaczęło się jak to zwykle bywa od telefonu.
24 kwietnia zadzwoniła Asia.
Asia to młoda mieszkanka Sopotu, której losy różnych zwierzaków nie są obojętne.
Zadzwoniła i prawie błagała o pomoc. O pomoc dla siebie i bezdomnego kota. Ponieważ była 'działaczką' Stowarzyszenia EMPATIA jej telefon był znany wielu osobom i w nocy ktoś do niej zadzwonił informując, że na ulicy w kałuży krwi leży potrącony kot. Po kilku zupełnie bezskutecznych telefonach do straży miejskiej, pogotowia dla zwierząt i tym podobnych Asia zorganizowała sobie transport i pojechała na gdańską Zaspę na pas startowy czyli aleję Jana Pawła II. I tak opisała to, co zaszło

"Przed północą pojechałam we wskazane miejsce - ul.JP II w Gdańsku Zaspie. Jechaliśmy samochodem i nie wiedzieliśmy dokładnie gdzie leży kotek, rozglądaliśmy się po tej okolicy....i nagle- widzę zaparkowaną na ulicy śmieciarkę z której wychodzi Pan z czarnym workiem- przysłany przez ZOM po żyjącego kotka!!
ŻYWE ŻWIERZĘ MIAŁO ZOSTAĆ ZAPAKOWANE I ZAWIEZIONE DO KREMACJI
TAK NASZE MIASTO ''TROSZCZY SIĘ ''O RANNE, BEZBRONNE ZWIERZĘTA!!
NIE MOŻE BYĆ MOWY O JAKIEJKOLKWIEK POMYŁCE- DZIEWCZYNA, KTÓRA MI ZGŁASZAŁA O WYPADKU TEGO KOTKA, BYŁA ŚWIADKIEM JAK ZOSTAŁ POTRĄCONY I KIEROWCA ZBIEGŁ- DZWONIŁA TAKŻE DO ROZMAITYCH ORGANIZACJI Z PROŚBĄ O POMOC, O PRZETRANSPORTOWANIE KICI DO LECZNICY- NIE POMÓGŁ NIKT
JEDYNA ''POMOC'', KTÓRA NADESZŁA TO ŚMIECIARKA, KTÓRA POTRAKTOWAŁA ŻYWE, RANNE ZWIERZĘ JAK ''PRZEDMIOT, JAK ŚMIEĆ ... nie ma słów, żeby określić to bestialstwo, tą ignorancję, znieczulicę...
Gdziekolwiek dzwoniłam, do jakiejkolwiek lecznicy to 1sze pytanie, które pada, to to czy to zwierzę bezdomne...jeśli tak....- to nikt nie kiwnie nawet palcem...zwierzę może konać i nikogo to nie zainteresuje....
Kotka leżała w kałuży krwi- wyglądało to naprawdę tragicznie.... Zapakowaliśmy ją do kartonu i najszybciej jak się dało zawiozłam kota do szpitala Krzemińskiego w Gdańsku.(tam świadczone są całodobowe usługi weterynaryjne). Kot znajdował się we wstrząsie, zostały wykonane badania: rtg, usg, badanie osłuchowe, zostały podłączone leki i kicia została włożona do inkubatora wypełnionego tlenem ponieważ miała poważne problemy z oddychaniem. Jednocześnie badanie rtg wykazało płyn w płucach (prawdopodobnie odma). Kotek cały czas pozostaje na obserwacji, ponieważ najgroźniejsze mogą być powikłania neurologiczne- w postaci np. obrzęku mózgu...Wtedy liczy się każde minuta.... No i ten zbierający się płyn - prawdopodobnie na skutek wypadku.......Ale jest OLBRZYMIA SZANSA, ŻE UDA SIĘ KICI Z TEGO WYJŚĆ Jeśli tylko będzie cały czas miała zapewnioną opiekę! Wczoraj, kiedy zostawiałam ją w szpitalu potwornie bałam się, czy uda się przeżyc jej tą noc...ale żyje!! pomimo wszystko! Jest taka silna!! Tak bardzo chce żyć...miała w sobie tak dużo siły w tym bezbronnym, małym ciałku...proszę, kochani, pomóżcie!!"

No i Asia poprosiła o pomoc, o pomoc w przechowaniu kotki, o pomoc w wyleczeniu kotki o .... no tak w ogóle o pomoc. A ja .... hmmmm co niby ja .....

Dzień później Asia przywiozła kotkę do mojego biura. Zwierzak był przerażony. Przerażony do tego stopnia, że zastanawiałam się czy kotka nie straciła wzroku. Oczy miała szeroko otwarte, martwe, źrenice wręcz trwały w bezruchu. Chowała się po kątach, między dokumentami więc ... zabrałam ją do domu. Postawiłam klatkę w łazience a w klatce (dużej klatece) budkę dla kotki, kuwetę i miseczki.
I obserwowałam.
Kotka była cały czas przerażona. Schowała się do budki i wcale nie zamierzała z niej wyjśc. Ale ... . No właśnie było jedno ale, które rokowało pozytywnie. Kotka miała apetyt ... jadła. Jadła tylko pokarm o konsystencji papki ale jadła. Po wypadku najwyraźniej miała problemy z gryzieniem. No i korzystała z kuwety. Przez kilka dni trzymałam ją w łazience. Którejś nocy udało jej się wyjśc z klatki i schowac pod wanną. Pożyczyłam klatkę-łapke i w nocy kicia się złapała - od tej pory sprawdzałam dokładnie zamknięcie klatki.

Po kilu dniach przeniosłam Czarną i jej klatkę do kociarni.
Kociarnia to taki dosyc duży pokój nad garażem (po podłodze ma ok. 40 m2 powierzchni), w którym to pokoju mieszkają moje koty. Wszystkie próbowały obwąchiwac klatkę ale wiały jak tylko Czarna zasyczała. A ona syczala, syczała a nawet drapała. Mijał czas a nic się nie zmieniało. Dwa razy dziennie wkładałam do klatki świeżą wodę, miseczkę z karmą i głaskałam kicię. Początkowo pozwalała się głaskac a nawet po kilku tygodniach zdarzyło jej się wyjśc z budki i obserwowac co się dzieje w kociarni i za drzwiami kociarni. Któregos dnia mój TZ rzucił kici zabawkę i ku naszemu zdziwieniu a jak się później okazało na nieszczęście Czarnej i nasze, kotka zaczęła się bawic.
Uznaliśmy to za dobry znak, za dowód, że widzi i że była kotem domowym. Powiesiliśmy jej w klatce zabawkę na gumce ... i to był błąd. Czarna bawiła się zabawką z zapałem i to z takim zapałem, że zaplątala się w gumce. Ciasno owinęła sobie tylną nogę. Ponieważ staraliśmy się jak najmniej zmuszac ją do czegokolwiek, jak najmniej dotykac, zauważyliśmy problem po jakimś czasie. Próba uwolnienia nogi trwała kilka godzin - skutkiem były pogryzienia i podrapania moich rąk ale noga została uwolniona. Udało mi się pobieżnie obmacac nogę - był na niej wielki, mięki balon wypełniony płynem ale kotka chodziła. Od tej przygody Czarna znowu nie wychodziła ze swojej budki i od tego momentu nie pozwalała już na żaden dotyk, żadne głaskanie.
A czas sobie płynął, płynął i płynął
A Czarna była więźniem w mojej kociarni, w klatce, w budce ...
Zobacz profil autora
irma
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdańsk

zaczęłąm zastanawiac się co by tu zrobic, żeby jej pomóc wrócic do świata żywych
a co wymyśliłam opiszę w następnym odcinku historii kotki o tymczasowym imieniu Czarna
Zobacz profil autora
Edyta
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2688
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

No to czekam na nastepny odcinek losów Szczęsciary
Zobacz profil autora
irma
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdańsk

kotka dostała swoje własne imię - PUMA

po przygodzie z myszką łapa była spuchnięta
kotka siedziała w budce, budka stała w klatce
wychodziła tylko do kuwety i po jedzenie
najpierw rozglądała się czy ktoś jest w poblizu a potem gdy uznała, że uda jej się przeżyć z przerażeniem w oczach, rozglądając sie dodokoła jadła, piła lub załatwiała swoje potrzeby fizjologiczne
a ja?
cały czas zastanawiałam sie co mam robić
no bo jeżeli była dzikim kotem to by znaczyło, ze swoją 'dobrocią' najzwyczajniej ją męczę
ale były wyraźne oznaki, że nie była dzikusem
no ale gdyby ...
czas płynąl
nie mogłam obejrzeć łapy a obawiałam się, że coś złego z tą łapą może się dziać
poprosiłam naszego weta o sedalin - ale nawet trzy tabletki nie pomogly - kicia czujna, zwarta broniła swojego bezpieczeństwa

cóż było robic - podjęłam decyzję, że zawiozę ją do weta i tam dostanie 'głupiego jasia' a wtedy wet ją zbada i ja przy okazji obejrzę

no tak - podjąć decyzję łatwo ale wykonać niekoniecznie
kicia jak na pumę przystało wiedziała jak walczyć co znalazło wyraz w śladach na moim ciele

w końcu udalo mi się zamknąć ją rękoma w budce
z budki 'wytrząchałam' ją do plastikowego transporterka dla kotów
z plastikowego, sztywnego transporterka 'wytrząchałam' ją do torby podróżnej dla kotów i w tej torbie zawiozłam do weta

w trakcie podrózy torba została troszeczkę hmmmmm. zabrudzona

ale dojechałyśmy
torba może byc otwierana z dwu stron więc otworzyłam ją od strony kociej pupy i pan wet zaaplikował 'głupiego jasia'
w ciągu kilku minut kicia osłabła
badanie wykazało, ze łapa wraca do normy a kicia zdrowa
przy okazji została dokładnie zbadana od koniuszka nosa po koniuszek ogona
na wszelki wypadek dostała antybiotyk - łapa jeszcze troche była opuchnięta
wróciłysmy do domu, tzn Puma do klatki a ja do domu
i znowu zastanawiałam się jak długo kot może siedzieć w takim więzieniu i jak ja moge ja tak katować
ale bałam się, ze w tym swoim przerażeniu bedzie walczyc z moimi kotami i jeszcze dojdzie do jakiejś kociej tragedii
uznałam, że czas w klatce to czas na oswojenie z zapachem moich zwierzqaków, z zapachem domu, z moim zapachem, to czas na to, żeby zrozumiala, że nic jej nie grozi
znowu zaczęła wychodzic z budki i polegiwać na zewnątrz
zdarzało się coraz częściej, że w czasie karmienia nie chowała się do budki lecz czujnie obserwowała co tez takiego robie, co też nakładam do miseczek
obserwowała także sprzątanie klatki
a czas jak to ma w zwyczaju płynął sobie spokojnie zawsze w tym samym rytmie
a moje sumienie ciągle mi wyrzucało, ze kicia dostała ode mnie wyrok za nic
zauważyłam, ze przestała syczeć na koty
zauważyłam, że z jej wzroku znika przerażenie
zauważyłam, ze jej wzrok nabiera bystrości i ciekawości

wraz z pierwszym dniem września postanowiłam zamiast w biurze pracować w domu
pretekst miałam - od poniedziałku kafelkarze zaczęli remont łazienki i trzeba było ich pilnować coby kafelków do góry nogami nie połozyli
no i zapadła decyzja - otworzyłam klatkę i wyszłam z kociarni
wróciłam po kilku minutach
budka była pusta
klatka była pusta
a pod kanapą KTOŚ siedział i czujnie obserwował co sie wokół dzieje

wstawiłam biurko do kociarni, ustawiłam komputer i siedziałam całymi dniami
we wtorek za moimi plecami przemknęła czarna kulka i wlazła na szafkę, z której to szafki czujnie obserwowały mnie śliczne zielone oczy
w środę wlazła pod futrzak na kanapie i pozwoliła sie przez ten futrzak pogłaskać
w te samą środę przyłapałam ja na kocim drapaku
w czwartek leżała na drapaku i zaczepiała Boni proponując jej kocie figle
wczoraj w porze karmienia obserwowała jak wszystkie koty biegną z całego domu, ocierają sie o moje nogi, tańczą, miauczą, śpiewają i niecierpliwie czekają na swoje przysmaki
nawet kilka kroków zrobiła w stronę miseczek ale uznała, że to jeszcze za wcześnie na taki akt odwagi

a dzisiaj - przyszła wraz z całym stadem na kolację
zjadła trochę a potem krążyła między miseczkami i obwąchiwała po kolei wszystki koty i mnie przy okazji
potem usiadła i rozpoczęła mycie futra
swojego i nie tylko

stado uznało, że nie jest 'cialem obcym'
Puma uznała, że stado nie jest jej wrogiem
jeszcze nie jest członkiem stada
ale ... rokuje
Zobacz profil autora
Edyta
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2688
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

Będzie dobrze Powoli,ale skutecznie..Pamietam,zę moja Ciri też była takim nieufnym dzikusem,bardzo powoli sie adaptowała.Z tym,ze po sterylce zrobiłą sie przytulas milutki.

Wielkie uznanie Haniu
Zobacz profil autora
irma
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdańsk

Edytko

jakie uznanie? za co? za to, że 4 miesiące nie potrafiłam sobie z tym problemem poradzić ?

a przy okazji dodam, że w ramach socjalizowania kotki czytłam jej książki i prasę
różne ksiązki i różną prasę

zaczęłam od opowieści o dwu kotach, którym ich pan czytał właśnie ksiązki i prasę (stąd pomysł) skończywszy na literaturze fachowej
wszystkie koty słuchały
niestety nie mogę napisać, że słuchały z zainteresowaniem, ale i tak będą najlepszymi znawcami prawa podatkowego wśród kotów

starałam się czytać spokojnym głosem z wyciszonymi emocjami
początkowo kotka od razu właziła do budki ale po kilku 'seansach' leżała spokojnie w klatce i obserwowała

a dzisiaj rano gdy napełniałam miseczki stała spokojnie obok i czekała patrząc i węsząc ciekawie wraz z całą resztą stada
Zobacz profil autora
Edyta
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2688
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

To moze czytaj im inna literature?Moze podatków nie lubia?

A poważnie mówiac,to 4 miesiace przy kocie,który w sumie przeszedł taka traumę,to chyba nie jest tak długo.Moja kotka właściwie do sterylki to był kompletny dzikus,po sterylce zmieniła sie radykalnie.Moze tez pomyśł o sterylce?
Zobacz profil autora
irma
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdańsk

Edytko

jeszcze nie sprawdziłam czy jest wystrylizowana
a jeżeli nie jest to z całą pewnością będzie. Całe moje stado jest wysterylizowane więc jej to też nie ominie, ale jeszcze nie teraz niech się najpierw w jej kociej główce ugruntuje przekonanie, że świat może być sympatyczny a hania nie gryzie, nie zje, nie pobije ...
Zobacz profil autora
irma
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdańsk

w środę Jaskier został najechany przez samochód
tylne łapy potłuczone, przecięta tętniczka i ma założone 8 szwów
na szczęście już jest OK - chodzi i zapomniał o wypadku - ja nie zapomniałam

w piątek rano jadąc do pracy zobaczyłam pętającego się po jezdni psa - skamlał, piszczał, zataczał się

okazało się, że to ok. półroczna suczka wyglądająca na rasowego haskiego
no i coż było robic zabrałam ją ze sobą, do weta, łapa zwichnięta, zabrałam ją do pracy a stąd sunia powędrowała z moją pracownicą, która wzięła ją na tymczas

no a dzisiaj jakby wypadków było za mało pies sąsiadów pogryzł moją kotkę - ma złamamną łapkę, pogryziony kark i ogon
była tak wystraszona i obolała, że gdy ją wniosłam do domu (mój TZ przegonił psa a ja wzięłam kicię) i zbliżyłam sę do jej pokoju to tak bardzo chciała już tam się znaleźc, że mnie ugryzła
ale jak ugryzła - mam spuchniętą rękę i nikt mi nie dał środków przeciwbólowych ...


Ostatnio zmieniony przez irma dnia Nie 19:52, 14 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

Trochę za dużo na raz Byle wszystko miało happy end
Zobacz profil autora
kapelusznik
Zwierzoamator
Zwierzoamator

Dołączył: 15 Cze 2006
Posty: 173
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Tarnowskie Góry



Irmo ! Nie martw się

Należy wierzyć w statystykę; jeśli zdarzyło się naraz tyle nieszczęść to może być już tylko lepiej
Zobacz profil autora
Edyta
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2688
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

Matko jedyna,Haniu Czyżby pech,który tak mnie męczył teraz sie przeniósł na Wybrzeże?I to akyrat do Ciebie?Chyba musze jakieś egzorcyzmy i uroki odczynic,bo to po prostu koszmar..
Trzymaj sie kobieto,nawet nie potrafie nic powiedziec mądrego,a głupawo pocieszac tez nie chce
Zobacz profil autora
irma
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdańsk

kapelusznik napisał:


Irmo ! Nie martw się

Należy wierzyć w statystykę; jeśli zdarzyło się naraz tyle nieszczęść to może być już tylko lepiej


statystyka statystyką i choć bardzo chcę w nią wierzyć to ... kotka w nocy wyjęła łapę z gipsu i zaraz jedziemy do weta zamiast do pracy (ja oczywiście zamiast do pracy a kotka zamiast wylegiwać się w kociarni)

a ja mam łapę (rękę) spuchniętą i obolałą

no ale ponoć wiara czyni cuda więc niech się w końcu ta statystyka weźmie do roboty

Edytko - odczyniaj bo nie tylko to o czym piszę się dzieje ale jeszcze trochę więcej
Zobacz profil autora
irma
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdańsk

wróciłam od weta i ... po gdzinie mimo jeszcze skutkującego 'glupiego jasia' znowu zdjęła gips
najgorsze jest to, że jeżeli nie uda się usztywnic łapy to kotka zapewne straci tę łapę
i jak tu tej czarnej małpie to wytłumaczyc ?
Zobacz profil autora
kapelusznik
Zwierzoamator
Zwierzoamator

Dołączył: 15 Cze 2006
Posty: 173
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Tarnowskie Góry

Nooo...

Ale może pomogłyby szelki uplecione z bandaża, no i do nich uwiązać ten gips lub taka tuba lecznicza na szyję.

Moje rady może bardziej psie bo na kotowatych nie znam się
Zobacz profil autora
od Fafika do Lotnika - czyli zwierzaki w moim życiu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 112 z 116  

  
  
 Odpowiedz do tematu