Aska
Zwierzozwierz
|
Dzisiaj Szarlotka przeszła drugą operację . Pierwsze dwa tygodnie po są straszne .
|
||||||||||||||
|
Tomasz
Zwierzoamator
|
Trzymamy kciukj za powrót do zdrowia Szarlotty ,aby jak mniej boleśnie wytrwała w rekowalescencji
|
||||||||||||||
|
Anna
Moderator
|
Czy to już ostatnia?
|
||||||||||||||
|
geba
Zwierzomistrz
|
Jak tam dzis myziasta Szarlotta??
Anno z tego co doczytalam na dogo to planowano 2 operacje wiec wychodzi mi ze ostatnia |
||||||||||||||
|
Aska
Zwierzozwierz
|
Ortopedyczna ostatnia. Chciałabym ją jeszcze wysterylizować, ale muszę z tym poczekać. Nie wszystko naraz. Na szczęście nie medycznych wskazań do jak najszybszego zabiegu. Dzisiaj ok., doktor zadowolony,ja też .
|
||||||||||||||
|
Aska
Zwierzozwierz
|
Strasznie pusto jest bez czwartego psa
|
||||||||||||||
|
Martusia
Zwierzofan
|
Asiu
Odejście przyjaciela zawsze powoduje pustkę, przede wszystkim w nas samych. |
||||||||||||||
|
MałGośka
Adminka
|
W kwestii Szarlotki, czy wcześniej Sabinki - to boli, wciąż Jednak w kwestii czwartego psa... widziałaś Niuńkę? Albo Brzydulę? Albo Bezunię? A to tylko niektóre wielkie pannice, mogę się założyć, że w wieluńskich kojcach siedzą różne nieodkryte cudeńka No dobra. Trochę żartowałam |
||||||||||||||||
|
Aska
Zwierzozwierz
|
Małgosiu, wiem, że nie żartowałaś. Wieluń był pierwszym miejscem, do którego zajrzałam, jak już zaczęłam myśleć o zapełnieniu pustki. Początkowo szukałam kopii Szarlotki – mojej wielkiej miłości. Nie umniejszając moich uczuć do reszty dziewczyn, Szarlotka była dla mnie wyjątkową Osobą – wspaniałą, mądrą i ciepłą. Niestety klona nie znalazłam i w sumie dałam się zmanipulować TZ-towi, aby kolejny pies był dla Baśki. Co to znaczy ?
To znaczy, że ma być towarzyszką życia młodej „kaukaski” - czyli najlepiej drugą młodą „kaukaską”. Niepomna porad wszystkich behawiorystów, żeby nie brać psa podobnego wiekiem, masą i rasą do rezydenta dominanta, po długich poszukiwaniach, czekając na to jednoznaczne drgnięcie serca i akceptację reszty ludzkiego stada – znalazłam w Dzierżoniowie (300 km od Łodzi w jedną stronę) kaukazowatą sunię. Moim kryterium była przede wszystkim „sierotowatość”, uległość i takie trochę „bojenie się”. Ponoć dzierżoniowska Ada o posturze ON-ka taka właśnie była. W warunkach schroniskowych była podgryzana przez inne suki, zdominowana i bardzo bojąca się ludzi. Pojechałam, zobaczyłam i zamarłam. Zobaczyłam wielkoluda (ok. 80 cm w kłębie), przerażonego i z cieczką od dwóch dni. Zabrałam. To jest Klara. Zaczął się horror. W pierwszym dniu wpierniczyła Wołdze, a zaraz potem Baśce (Dianie się upiekło, bo ona żyje już trochę we własnym świecie i cieszy się na widok każdego napotkanego czworonoga). W kolejnych dniach Wołga dostała manto kilkakrotnie, a z Barbi zaczęły się obchodzić jak „zgniłe jajo”. Jak się okazało w stosunku do psów jest odważna i dominująca, zaś w stosunku do ludzi jest histerycznie wręcz przestraszona. Przez pierwsze dwa tygodnie reagowała nieprawdopodobną wprost paniką na każdy mój gwałtowniejszy gest czy podniesiony głos, na widok TZ-ta dostawała furii. Szczekała jak oszalała niemalże posuwając się do agresji. Rwałam włosy z głowy. Jednym z kroków w kierunku socjalizacji miały być wspólne spacery po lesie, ponieważ na neutralnym gruncie wszystkie „międzypsie” relacje zmieniały się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Razem biegały, wąchały trawki – sielanka. Klara wyprowadzana jest na smyczy, ponieważ słabo jeszcze reaguje na imię i nie mam pewności, że zawołana wróci. Z Klarą na smyczy wychodzi głównie TZ, bo jest silna jak koń i trudno nad nią zapanować jak się rozpędzi. Smycz to 5-metrowa Flexi i któregoś razu opanowałam dzięki temu lot Supermana. Wiecie jak Superman leci w powietrzu z wyciągniętą ręką. No właśnie. Ja nie zdążyłam tak szybko przebierać nogami i jak Klara mnie szarpnęła, to przez ułamek sekundy zawisłam w powietrzu z wyciągniętą przez smycz ręką, po czym przyp…. o ziemię, akurat piszczelem w pieniek. Pii, pii, pii, ….. Jakieś dwa tygodnie od przywiezienia Klary TZ doszedł do wniosku, że można spróbować ją puścić luzem. Protestowałam, że jeszcze za wcześnie. Miałam rację. Ona nie uciekała, ona po prostu biegła przed siebie. Wyglądaliśmy jak banda idiotów – pierwszy biegł piesek szczęśliwy, bo wolny, za nim biegł facet z dużym kaukazem, za nimi biegła baba z owaczarkowatą suką, a za nimi stękając podskakiwała jeszcze jedna - trochę za gruba kudłata i stara. Po mniej więcej kilometrze TZ skokiem tygrysa powalił Klarę, Baśka uznała to za sygnał do ataku i wpierniczyła Klarze. Od tej pory zapanował między nimi rozejm. Tydzień temu wyszłam rano na spacer sama. Poniedziałek, żadnych grzybiarzy, miało być cicho i spokojnie. Klara na smyczy, reszta luzem. Niestety w zagajniku obok naszego lasu pojawiła się nagle kobieta z małym pieskiem. Baśka nienawidzi małych piesków, zwłaszcza suk. Na nic były moje wrzaski, próby zwinięcia smyczy z Klarą. Widziałam jak Baśka majta pieskiem szarpiąc raz za gardło, raz za tylne łapy. Kobieta krzyczała, Klara chciała dołączyć do Baśki, ja wrzeszczałam na Baśkę, Wołga uciekła, Diana wąchała trawkę. Musiałam ratować pieska. Puściłam Klarę, która wbiła zaraz zęby w zad suczki (Baśka trzymała ją w tym czasie za kark), i rzuciłam się na suczkę zasłaniając ją własnym ciałem. Było z tym trochę kłopotu, bo Baśka nie chciała puścić (rozwierałam jej pysk), a Klara koniecznie chciała sukę jeszcze dziabnąć. Cała akcja przeniosła się z zagajnika na zaorane pole, na którym kotłowałam się z psami usiłując nie dopuścić do jatki. Leżąc na ziemi lewą ręką trzymałam tę małą suczkę, prawą odciągałam Baśkę, nogami odpędzałam Klarę. Suczka w szoku gryzła na prawo i lewo – mnie. Kobieta zwinęła sukę i zwiała, a ja pozbierałam swoją bandę i poszłam do domu. Czułam, że mnie dziabnęła, ale jak się zobaczyłam to zamarłam. Koniec końców – wylądowałam w szpitalu na szyciu i opatrywaniu różnych ran w różnych miejscach. Po południu TZ wyruszył na poszukiwania rozpytując okolicznych sąsiadów czyj to pies. Piesek okazał się własnością trochę dalszych sąsiadów. Bez szczepienia przeciwko wściekliźnie. Ponieważ to jest wieś, a tu w najlepszym razie można mieć otrute psy, a w najgorszym spaloną chałupę, skończyło się tym ,że suczka sąsiadki przeżyła tylko dzięki mojemu wetowi, do którego jeździłam z nią codziennie, a ja jutro idę do szpitala, bo pogryzł mnie nieznany pies w lesie. Poza szczepieniem przeciwko wściekliźnie muszę jeszcze dostać surowicę, którą podaje się w warunkach szpitalnych jeśli wystąpiło pogryzienie twarzy. Już nigdy nie będę mogła powiedzieć „chyba się wścieknę…” |
||||||||||||||
|
Edyta
Zwierzomistrz
|
co powiedziec..Współczuje i jestem zszokowana.Choć musze powiedzieć,ze prawie identycznie było u mnie początkowo po przybyciu Brjla..Niewidomy pies objął władze,bo ma tak silna osobowośc.Ale walka o dominacje miała rózne zawirowania,w których nie tylko psy ucierpiały.
Nawet nie potrafie nic mądrego w tej chwili podpowiedziec Jedyne co moge powiedzieć sensownego to,ze fotka sie nie otwiera i nie widac Klary |
||||||||||||||
|
MałGośka
Adminka
|
O matko.
W jakim wieku jest Klara? Młoda, tzn. roczna, czy kilkuletnia? Piękna. Jedyne co mi na myśl przychodzi - to rezygnacja z grupowych spacerów, chyba, że po jednym ludziu na jednego psa. Dziewczyny są zbyt duże. Mnie raz jedyny spotkała sytuacja, która mnie przerosła - na leśnym spacerze nagle wyrósł przede mną pies bez właściciela. Byłam sama z trójcą, ale Kac, z racji ślepoty, na lince. Mira przeszczęśliwa poleciała się witać, Supeł zazdrosny do bólu o swoją goldenicę - już z jazgotem. Udało mi się je odwołać, ale moje stado to fujarowate ciapy, a pies okazał się być łagodny. Faktycznie cud, że udało Ci się to małe psiątko uratować Zamiast flexi, która bardzo często przy silnych psach się zrywa - polecam linkę. Wystarczy gruby, ładny sznur z marketu budowlanego Ilość metrów - wedle potrzeb. Owszem, trzeba się nazwijać i nosić to w rękach, ale naprawdę daje większe pole do popisu i dla człeka i dla psa. Nawet w lesie, jeśli tylko się poćwiczy Klara nie będzie się aklimatyzować ani dwa tygodnie, ani pewnie dwa miesiące, zwłaszcza jeśli ludzie to dla niej taki stres i jeśli już wie, że wiele może zyskać korzystając ze swej siły. Przy jej stanach lękowych - sporo pracy przed Wami, co już najlepiej wie Twój biedny organizm Brajl Edytki jednak nie reagował nigdy (z tego co kojarzę przynajmniej) agresją czy lękiem na ludzi... Chcesz namiary na behawioralną pomoc? Anna dała mi kiedyś namiary na łódzką szkołę, to chyba najbliżej dla Ciebie. A swoją drogą - szkoda, że Cię psy musiały tak wymaltretować byś pokazała jaki masz talent pisarski |
||||||||||||||
|
Amie
Adminka
|
Ja też nie bardzo wiem co powiedzieć. Jedynie trzymam kciuki, żebyś się Asiu szybko zagoiła Stadko masz przecudne i mam nadzieję, że się kobity szybko dogadają.
|
||||||||||||||
|
AnJa
Zwierzofan
|
Asiu , bardzo mi przykro, ze sprawy potoczyły się w tak niekorzystnym dla całej Twojej Rodziny kierunku
Z rozwiązań doraźnych proponowałabym zastosowanie kagańca przy wyjściach na teren Twojego lasu, gdzie niestety bywają również przypadkowi przechodnie Można również rozważyć używanie obroży typu halti. Natomiast najważniejsza jest atmosfera w domu i wzajemne relacje pomiędzy wszystkimi psimi członkami rodziny, w tym także reakcje na Twojego TZ Asiu, bardzo Cię szanuję i nie śmiałabym Ci udzielać jakichkolwiek rad. Nie chcę również prowokować do dyskusji na forum, które to dyskusje do niczego konstruktywnego nigdy nie doprowadziły. Nie chodzi mi absolutnie o udowadnianie komukolwiek swoich racji, bo moja racja nigdy nie miała dla mnie najmniejszego znaczenia. Pragnę tylko wspomnieć, iż Chciałaś Asiu stworzyć raj na ziemi dla wszystkich Twoich psich domowników, dla ogromnie doświadczonej przez los Wołgi, która teraz, sama wiesz najlepiej ... Choćbyśmy dali się pokrajać na kawałki pewnych spraw nie zmienimy (zaszłości, rys rasy, cechy genetyczne po rodzicach i całe mnóstwo innych czynników o których Ty Asiu sama wiesz najlepiej) i nie z każdego psa w każdych warunkach i przy zadowoleniu wszystkich zainteresowanych stron da się zrobić miłą przytulankę - kanapowca. Wspomnij, proszę, radość spacerów w lesie wśród szczęśliwych z Waszej wspólnej obecności, psów ... Powiem krótko - na tego typu ranę nie wystarczy przyłożenie nawet najlepszego w świecie plastra - czyt. wspaniałe rady równie wspaniałych behawiorystów i podejmowanie kolejnych karkołomnych prób. Nie ma co się łudzić, że wreszcie, przy ogromnym nakładzie Twoich Asiu sił i środków, sytuacja będzie jakoś opanowana. Nawet, jeśli będzie opanowana tymczasowo, to nigdy nie wiadomo, jaki niewypał masz w polu rażenia. Na pewno zaś nie da się wszystkich pogodzić ze sobą na tyle, że wszyscy będą szczęśliwi i swobodni w swojej wzajemnej obecności. Pewien układ idealnej harmonii, który miał miejsce w Twoim domu został zburzony i tylko od Ciebie Asiu zależy, czy wszystko będzie, jak dawniej i znów można będzie zobaczyć na fotografii wszystkie Twoje psy w jednym rządku pogryzające smakołyki. Często my ludzie patrzymy na psy w sposób niestety nazbyt ludzki, sama się na tym przyłapuję Reasumując, tu należy zastosować radykalne cięcie i podjąć konkretną decyzję, rozwiązującą ten złożony problem w sposób definitywny. |
||||||||||||||
|
irma
Zwierzozwierz
|
przykre to ale obawiam się, że AnJa ma rację
sama mam w domu dwie nie znoszące się nawzajem suki i nie wiem co to spokojny, odprężający spacer z psami więc ... sama wiesz |
||||||||||||||
|
Moje kolejne schroniskowce |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.