Moi najlepsi przyjaciele |
Maja
Moderator
|
Fajny zwierzyniec
|
||||||||||||||
|
irma
Zwierzozwierz
|
nareszcie
i prosze więcej o Psotce tyle lat razem więc dużo więcej prosze na papier przelać |
||||||||||||||
|
kaerjot
Zwierzolub
|
Więcej o Psotce, proszę bardzo:
Psotka bardzo długo uczyła się zachowywania czystości w domu, a moja mama jest wielbicielką porządku i czystości absolutnej, więc spięcia były nieuniknione. Kiedyś wróciłyśmy po kilkugodzinnym spacerze, wszyskie ledwo żywe. Gdy tylko weszłyśmy do mieszkania Psocia z wyraźną ulgą kucnęła i zrobiła olbrzymią, jak na swoje możliwości kałużę. Mama miała w ręku smycz, którą odpięła suni i nie wytrzymała, wzięła zamach i ................................., ja też nie wytrzymałam, albo zadziałał instynkt, skoczyłam, zasłoniłam psa i ................................., mogłam bawić się w piratów bez charakteryzacji. Dokładnie przez całą twarz, na ukos miałam szramę. Tata odmówił zabierania mnie do szkoły (był dyrektorem szkoły, do której chodziłam) i zostałam odesłana do babci na wieś, żebym ludzi nie straszyła. Nie przypominam sobie, żebym jakoś przesadnie z tego powodu rozpaczała, a Psotka kiedyś tam wreszcie nauczyła się czystości domowej. |
||||||||||||||
|
Re: Moi najlepsi przyjaciele |
jnk
Zwierzoświr
|
Też się rozkleiłam czytając Twoją opowieść o Psotce. Podobnie jak Ty, wiele razy zastanawiałam się nad błędami, bezmyślnością, niecierpliwością, którymi zgrzeszyłam wobec psów mojego życia. Cóż, stało się i, niestety, nie odstanie. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko wierzyć, że nasze psy - przecież mądrzejsze od nas - wybaczyły nam te wszystkie przewinienia. Poza tym psy mojego dzieciństwa miały na imię Kajtek lub Psotka - zazwyczaj to były niewielkie, jedwabistowłose kundelki moich dziadków. Kiedy odchodziła jedna Psotka, zaraz pojawiała się następna. A jak nie Psotka, to Kajtek. |
||||||||||||||||
|
kaerjot
Zwierzolub
|
Na razie mam dom pełen gości i nie mam czasu pogrzebać w fotkach, więc dalej o Psotce będzie kiedy indziej. Dziś małe co nieco o Klarze i Zuzi.
Psotka odeszła, gdy byłam na studiach, później wyszłam za mąż i przez kilka lat mieszkaliśmy, to w akademiku, to w wynajmowanych mieszkaniach, ale w końcu zamieszkaliśmy u siebie. Oczywiście od razu pojawił się temat zwierzaka, TZ nigdy żadnego nie miał, ale nie protestował. Koleżanka zaś znała kogoś, kto znał kogoś, kto miał do wydania kociaki i tak trafiła do nas Klara. Złożyło się tak, że Rafał miał wypadek i pół roku był w domu. Klarunia szybciutko załapała, że Pańcio jest do noszenia, tulenia, głaskania i zabaw z koteczkiem, a Pańcia służy do napełniania miseczek i sprzątania kuwety (TZ nosił gorset ortopedyczny). Dziś Klara jest już starszą panią ale zdania nie zmieniła. Mniej więcej pół roku później sąsiadka znalazła w piwnicy porzucone kociątko, odchowała, odkarmiła i poprosiła o pomoc w szukaniu domku. Poszłam zobaczyć kiciusia i w ten sposób zamieszkała u nas Zuzia, zwana też Zulusem. Znalazłam na dysku foteczkę zrobioną pierwszym aparatem cyfrowym o jakim w życiu usłyszałam (był rozmiarów średniego radia). Oto dwie jeszcze młodziutkie i szczuplutkie panienki. Dziewuszki miały wycięty otwór w kratce, na dole drzwi do wc i Zuza uważała, że to świetny punkt obserwacyjny. Lubiła też wsadzać łepetynę i sprawdzać co też goście tam robią, nie wszyscy byli zachwyceni. Dziwni jacyś . |
||||||||||||||
|
apla
Zwierzofan
|
Też tak sądzę Fajne lalunie Szkoda że nie mogę mieć kociaka... mam stanowcze veto od TZa na kota w domu... Dziwny jakiś... |
||||||||||||||||
|
jnk
Zwierzoświr
|
Apla, no to widzę, że jesteśmy w podobnej, czytaj: patowej, sytuacji . Pozostaje Ci chyba to, co mnie: niecierpliwe wyczekiwanie, aż w jakichś krzakach, zaroślach, w śniegu, czy na innym poboczu ruchliwej drogi natkniesz się na NIESZCZĘŚCIE. Ja jestem otwarta na nieszczęście obojętnego gatunku - może być kot, może być pies. Jak rozumiem, Ty jesteś w obecnej sytuacji zainteresowana raczej nieszczęściem kocim. Nieszczęście powinno być małe, nieszczęśliwe i w możliwie złym stanie fizycznym. W psychicznym - na wszelki wypadek - też nie najlepszym, gdyż (jak mówi mądre ludowe przysłowie) im gorzej, tym lepiej. I z owym nieszczęściem będzie można wkroczyć do domu, mówiąc nastroszonemu TZ'owi, że to jedynie na okres rekonwalescencji... A potem... Hmmm... Podobno tylko krowy i mężczyźni nie zmieniają zdania. Ale zdarzają się przecież wyjątki... Wśród krów
|
||||||||||||||
|
Aska
Zwierzozwierz
|
Wiele lat temu trafiło do mnie takie małe kocie nieszczęście, niestety nie przypadli sobie z TZ-tem do gustu i dostałam ultimatum "albo ja albo kot" .Powiedziałam "kot", ale i tak skończyło się znalezieniem mu domu . Nie pamiętam już jak długo płatkałam, ale TZ od kilku lat jest już byłym TZ-tem
|
||||||||||||||
|
jnk
Zwierzoświr
|
Oklaski na stojąco za jedynie słuszną odpowiedź "kot"!
|
||||||||||||||
|
irma
Zwierzozwierz
|
no i popatrz jak mu zaszkodziło, że kota nie lubił - juz 'były' a ja w swojej bezczelności to na żadne nieszczęście nie czekam tylko spokojnie, radosnym głosem, tak jakbym obwieszczała nadejście jakiegoś cudu, oznajmiam, że właśnie zamieszkał z nami 'zwierzak' - i w ten sposób mam 6 psów i 2 koty widac wiek ma swoje prawa a Wy za młode jeszcze jesteście |
||||||||||||||||
|
Edyta
Zwierzomistrz
|
Irma,masz święta rację.To wszystko jeszcze przed nimi.Jako starsza pani moge z całą stanowczością powiedzieć,ze lata upłyna,zanim dojdziecie do naszej perfekcji.Ja nie tylko radosnym glosem oznajmiam,ze zamieszkał z nami kolejny zwierzak,ale robię to taksprytnie,że TZ jest przekonany,iz to była własciwie jego inicjatywa... A efektem są 4 psy i kot...Na razie...
|
||||||||||||||
|
apla
Zwierzofan
|
Widzisz Joaśka, ile jeszcze nauki przed nami..
Ale nic to... damy radę |
||||||||||||||
|
irma
Zwierzozwierz
|
przy nas szybko się nauczycie
)prawda Edytko) |
||||||||||||||
|
kaerjot
Zwierzolub
|
Z TZ nigdy nie miałam takich problemów, więc nie wiem jak to jest, ale do każdego nowego stwora musiałam przkonać Klarę. Otóż gdy przyniosłam Zuzkę okazało się, że Klarcia uważa, że to coś jest obrzydliwe i należy to czym prędzej usunąć z domu . Klara pół roku przebywała w domu non stop z Rafałem i chyba uważa się za .............. właściwie nie wiem czy za człowieka, jedno jest pewne Klara nie lubi zwierząt. Ale po kolei.
Przyniosłam Zuzkę, słodkie puchate cude maleństwo, położyłam na kanapie. Przyszła Klara i postanowiła sprawdzić co to za nowa zabaweczka, a ta zabaweczka, chyba wyczuła, że ten kot taki mało przyjazny jakiś i ...................... syknęła i uśłowała drapać, Klara też syknęła i usiłowała zatłuc to małe cholerstwo. Taki stan trwał przez kilka kolejnych lat. Regularne polowania i awantury o byle co były na porządku dziennym i nocnym, najlepiej około 3. Zuzia jest dość chorowita i za każdym razem, gdy coś jej dolegało Klara usiłowała wykorzystać okazję i dobić gnojka. Gdy ja lub TZ głośniej się do Zuzki odezwaliśmy lub ją skądś zganialismy natychmiast pojawiwała się Klarucha z wypisanym na mordce pytaniem: mam jej przylać?. Miałam wtedy długie włosy i często Zuzka wiła sobie z nich gniazdko, co w połączeniu z morderczymi zapędami Klary sprawiało, że często wyglądałam jak po bliskim spotkaniu z drutem kolczastym. Ale jakoś to się kręciło. Pierwszego wieczoru po przyniesieniu Zuziaczka, TZ położył się spać i poprosił: podaj mi małego kotka. Podalam, kicia natychmiast zrozumiała po co wsadziłam ją na kołdrę, kucnęła i ............ no wiecie. Wrzuciłam pościel do prania, w wannie zamoczyłam kołdrę, przygotowałam nowe spanie. TZ się położył i poprosił: podaj mi małego kotka. Podałam, kicia pokazała nam natychmiast, że pamięta o co chodziło i dostarzyła mi kolejnego prania. I znowu pościel, kołdra itd. Powiedziałam wtedy TZ-owi, że jak chce zabierać Zuluska do łóżka to niech najpierw wyzdrowieje, zdejmie ten taki owaki gorset i sam se pierze. Jak już pisałam Klara nie lubi zwierząt, zmusiło to Zuzię do szukania sobie dziwnych miejsc do spania. Klara uznaje tylko krzesła i kanapy, więc Zuzka miała duży wybór. W przedpokoju mieliśmy zabudowę, taką sosnową i błazerii, czy jak to się tam nazywa. Zuzia nauczyła się wspinać po niej, na samej górze brała ząbkami za uchwyt i otwierała szafkę, w której leżał śpiwór i tam sobie spała. Wszystko ślicznie (może po za drzwiami szafy), ale bywały problemy. Zabudowa, była przy drzwiach wejściowych i gdy otwarte były górne drzwiczki to zawadzały o drzwi wejściowe, często mieliśmy więc drobne problemy z dostaniem się do domu. Drugi problem objawił się po paru latach, gdy Zuziaczek troszkę przytył i stwierdziła, że już nie chce jej się skakać z góry, wtedy stawała w otwartych drzwiach i krzyczała tak długo, aż ja lub TZ poszliśmy ją zdjąć. Muszę powiedzieć, że często między 2 a 4 w nocy miałam dość mordercze myśli. No dobra dość tego, jak chcecie więcej to dajcie znać. |
||||||||||||||
|
Moi najlepsi przyjaciele |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.