Anna
Moderator
|
Mój ukochany Niedźwiedź też chodził bez kagańca, aż kogoś ugryzł. Miałam straszny kłopot co dalej, ale kupiłam mu taki w którym bez problemu otwierał pysk i ten zaakceptował. A zabawa - no cóż chyba ważniejsze jest żeby koło bloku nikogo nie złapała bo obie będziecie mieć kłopoty. Przy usunięciu jakiegoś pręta smakołyki powinno się dać podawać.
|
||||||||||||||
|
Mokka
Zwierzolub
|
Mój Leon zawsze chodzi w kagańcu i wsuwanie smakołyków przez pręty jest tylko kwestią wprawy.
Nie wiem, dlaczego Yoda capnęła tamtą suczkę, co spowodowało tę sytuację. Leon z zasady jest agresywny i zawsze może zaatakować, więc ja nie pozwalam na żadne kontakty na spcerze, chyba, że jest to suczka, którą dobrze zna, a i tak wszystko odbywa się przy mnie i pod moją kontrolą. Jest to trochę uciążliwe, ale również - wbrew pozorom - dość bezpieczne dla innych, bo ja po prostu nie pozwalam na żadne znajomości z obcymi, bo wiem, na co stać Leona. |
||||||||||||||
|
kaerjot
Zwierzolub
|
Przez ostatnie dni zakładałam Yodzie kaganiec.
Niestety ona nie che, mówiąc brutalnie, zrobić koopy, jak chodzi w kagancu. Trzymała, trzymała aż niewytrzymała i puściłaaaaaaaaa. Najgorsze jest to, że ja zawsze bardzo się staralam, żeby moj pies nikomu nie zawadzał. Jak idą ludzie, każę jej usiąść i przeczekać, samochody też. Spotykała się tylko z niektorymi psami. Mam żal do siebie, że nie byłam wystarczająco stanowcza wobec tej kobiety, że nie dość wyraźnie powiedziałam NIE. Przez moją i jej głupotę cierpi psiak. |
||||||||||||||
|
Celina 12
|
Jejku-nie wiń Siebie..to ta kobieta jest winna. Ja -chociaż mieszkam na wsi-w bardzo spokojnym miejscu-wychodząc z psami na spacerek-nigdy wolno nie puszczam-od tego mają swoje podwórko. A mam jak wiesz jamniki-bardzo spokojne i grzeczne.
Biedulka Yoda...Gizmo też..ale jak widać do wszystkiego sie potrafią dostosować... |
||||||||||||||
|
MałGośka
Adminka
|
A co tu taka CISZA?!?!?
|
||||||||||||||
|
kaerjot
Zwierzolub
|
Cisza powiadasz, a to przepraszam już się poprawiam.
Raport: 1. Klara, jej ukochany pańcio wyjechał, więc od czasu do czasu raczy przyjść do mnie na pieszczoty. Po drodze oczywiście należy przylać conajmniej jednemu kotu i psu, znaczy czarna księżniczka nadal trzyma towarzycho "krótko przy pysku". 2. Zuzia, ma paskudny stan zapalny jamy ustnej, nie mogła jeść, ani się myć, było kiepsko, ale teraz już jest coraz lepiej. Antybiotyk zjada bez marudzenia, widocznie lubi różowe pigułki. 3. Gizmo, spędza kilka godzin dziennie na schodach, wnosi piłeczki na górę, a później turla je w dół. Fascynująca zabawa. Sąsiedzi (oczywiście ci normalni) narzekają, że odkąd Gizmo ma areszt, to myszy po osiedlu harcują. 4. Yoda, od wczoraj jest najszczęśliwszym psem w naszej galaktyce. Znowu jest TO BIAŁE, można w tym kopać, tarzać się, zjadać i łapać kulki z TEGO. Szkoda tylko, że do domu nie można TEGO przynosić. |
||||||||||||||
|
kaerjot
Zwierzolub
|
Historia niedzielnego spaceru
Pora roku nastała taka, że wychodzę z domu w ciemnościach i w ciemnościach powracam, jedynym więc czasem, gdy mogę udać się z Yodą na porządny spacer pozostaje weekend. Tak więc w niedzielę udałyśmy się na obchód okolicy. Na początek Yoda się wkurzyła i obsobaczyła okrutnie dwie sąsiadki, małe, czarne i mocno hałaśliwe. Po tym wstępie raźno ruszyłyśmy na pola i łąki. Miałam pełną kieszeń przywoływaczy (zapach mielonki wyraźnie poprawia słuch), więc spacer zapowiadał się przyjemnie. Pierwsze kilka kilometrów przebieglo nam, bez niespodzianek, bo doprawdy smakołyki w postaci sarnich czy też zajęczych bobków, dla nikogo nie są przecież zaskoczeniem. Niestety Yodunia zapomniala mi wcześniej wspomnieć, że ma umówioną wizytę w salonie piękności, przypomniała sobie o tym dość nagle na łące (możliwe, że widok pięknej sarenki wspomógł jej pamięć), a jak już sobie przypomniała, to pobiegła z prędkością dozwoloną tylko na autostradach. Tak więc dość nagle zostałam sama. Zgodnie z przykazaniami pozostałam na miejscu zdarzenia i czekałam od czasu do czasu nawołując. Ciekawe, że 15 minut czekania ma zupełnie inną długość niż 15 minut rozmowy. Dziwne. Na szczęście w salonie piękności już na Yodę czekano, więc prosto z biegu wpadła do przygotowanej kąpieli błotnej. Nie wiem, czy to kwestia niedopatrzenia, czy pośpiechu ale niestety zapomniała o prysznicu. W ten sposób po tych wyczekanych 15 minutach pojawił się koło mnie potwór z bagien. I w tym miejscu pragnę serdecznie podziękować wszystkim, którzy przypominają wciąż o konieczności zakładaniu psom adresowników. Dzięki temu poznałam, że to coś z błotną maseczką na sobie to właśnie mój pies. Oczywiście natychmiast pojawił się w naszej dyskusji wątek konieczności zmycia maseczki, gdyż jak wszyscy wiemy pozostawiona zbyt długo może poczynić olbrzymie szkody w urodzie. Udałyśmy się więc nad jezioro. Tam zachęcona latającymi patykami, które przyniesione na brzeg można wymienić na mielonkę, Yodynia spłukała z siebie upiększające mazidło. W czasie naszych zabiegów myjących nadpłynęły dwa łabędzie. Nie za bardzo znam się na ornitologi, więc nie mam pojęcia jakiej były płci, napewno były dorosłe. Gdy podpłynęły na odległość ok 5 metrów Yoda je zauważyła. Stała akurat tak po brzuch w wodzie i tak zamarła. Łabędzie zatrzymały się i zaczęły wymieniać jakieś uwagi, w sobie tylko znanym narzeczu. Yoda wylądała jak nakręcona zabawka, której głowa przekręca się: w prawo, w lewo, w prawo, w lewo ...... aż do wyczerpania baterii. Nie wiem dlaczego nagle postanowiła włączyć się do dyskusji. Co ona im powiedziała i co one z tego zrozumiały, nie zgadnę nigdy. W każdym razie jeden łabędź nie wytrzymał, zamachał skrzydłami i ostro ruszył w naszą stronę. Yoda, jak łatwo przewidzieć natychmiast postanowiła opracować plan batalii i w tym celu, udała się w bezpieczne miejsce, czyli za moje nogi. A ja skamieniałam w miescu i w głowie miałam tylko jedną myśl: rzucać w niego mielonką czy nie? Na szczęście ptaszydło nie zmusiło mnie do rozstrzygnięcia tej kwestii i zadowolilo się wygnaniem z jeziora tego nieopierzonego i bezczelnego czegoś. Następne kilka kilometrów naszego spaceru udowodniło niezbicie, że uczenie psa chodzenia przy nodze ma jeden podstawowy minus. Mokry pies powoduje moknięcie spodni. A na dodatek pies, który jest w trakcie obmyślania planu kontrataku na opierzone sily wroga, nie zamierza się oddalać od owej nogi za nic w świecie. W okolice naszego osiedla doszłyśmy więc obie mokre i conajmniej lekko przybrudzone. Postanowiłyśmy nie korzystać z głównej drogi, gdyż akurat nadszedł czas poobiednich, rodzinnych spacerów i uznałyśmy, że nasz wygląd mógłby wzbudzić niesmak wśród spacerujących. Przedarłyśmy się przez zagajnik i wyszłyśmy na wprost domu, w którym zamieszkuje jeden z dwóch ulubionych kumpli Yody. Jego ludzie nas zobaczyli i chyba uznali, że potrzebujemy chwili wytchnienia, uchylili więc furtkę. Tu Yoda mogła dać upust swojej złości na duże i białe stwory. Razem z Rudym szybko udowodnili bałwanowi, że śniegiem jesteś i w śnieg się obrócisz. Pozostały nadmiar energii wyładowała na lekkie zdemolowanie rabaty kwiatowej, połączone z wydobyciem z głębin ziemi systemu nawadniania. Wreszcie syta wrażeń zgodziła się powrócić do domu. Teraz zbiera siły i pomysły na następny weekend. |
||||||||||||||
|
Aska
Zwierzozwierz
|
|
||||||||||||||
|
Edyta
Zwierzomistrz
|
Na Twoim miejscu pomyśłałabym o innym rodzaju ,,odzieży wekendowej,,niż zwykłe spodnie..Przynajmniej na spacerki z Yodą |
||||||||||||||
|
Justyna
Zwierzofan
|
Piękna historia, uśmiałam się do łez
Chyba pierwszy raz ucieszyłam się, że moje suczyce brzydzą sie wodą i z zasady nawet łap sobie nie moczą a jedyny przypadek gdy wracaliśmy do domu z wykąpanym psem zdarzył się kiedy, gapowatej z natury, Tośce wydawało się, że rzęsa na sadzawce jest przedłużeniem łąki |
||||||||||||||
|
ML
Zwierzofan
|
oj, masz Ty dar opisywania zdarzeń .. Jak ekstra powieść
A łabędzie bywają.. nieprzyjemne Miałam okazję z lekka sie przestarszyć wielkiego samca, który doszedł do wniosku, że trzeba ratować swoje dziecko przed nami (nie umieliśmy mu wytłumaczyć, że zaplątany w wędkarską żyłkę łabędzi dzieciak, nie da rady wstać jeśli mu owej żyłki z łap nie zdejmiemy) Nie dyskutowaliśmy z tatusiem tylko jak błyskawice jakieś cięliśmy nożyczkami żyłkę i zdejmowaliśmy z nóg. Stary skrzydła rozłożył i najazd na nas robił a młody kąsał po rękach jak opętany.. Oj, było strachu.. grunt, że sie udało i nikt nie ucierpiał bardziej niż młody szarak. |
||||||||||||||
|
irma
Zwierzozwierz
|
ale weekend prawie jak u mistrza Hiczkoka |
||||||||||||||
|
wiata
Zwierzofan
|
O rany, ale się uchachałam. Najbardziej mi się podobał fragment z bałwanem, ja bym to opatentowała. |
||||||||||||||
|
kaerjot
Zwierzolub
|
Wiem, że jakość fatalna, bo to telefonem pstrykane, ciemno i tak dalej. Ale mimo wszystko strasznie mnie się ta fota podoba.
|
||||||||||||||
|
Moi najlepsi przyjaciele |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.