 |
 |
|
 | |  |
 |
|
 |
 | |  |
diavoli
Zwierzolub

Dołączył: 28 Cze 2005 |
Posty: 271 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Warszawa |
|
 |
Wysłany: Śro 10:46, 30 Gru 2009 |
|
 |
|
 |
 |
Wczoraj mieliśmy gości - Filip przyniósł im piłkę (pierwszy raz od operacji zainteresował się piłką na tyle by ją znaleźć, wziąć w pysk i przynieść ) - nie bawiliśmy się, bo nie możemy, ale wszyscy go ukochaliśmy . Drugi raz fala szczęścia nas zalała kiedy goście wychodzili, pogłaskali go na "do widzenia",a Filip swoim zwyczajem (pies z charakterem) - na nich nawarczał. Ach, wszyscy się rzuciliśmy go chwalić i cieszyć się, więc mam nadzieję, że sobie nie zakoduje, że to jest takie super dobre zachowanie .
Generalnie Filip bardziej się ze wszystkiego cieszy - wychodzi na dwór - sam ten fakt sprawia, że macha ogonem, jest śnieg - cieszy się, pada śnieg - cieszy się, człowiek się do niego uśmiechnie - FIlip już się cieszy. A nawet zrobi siusiu - cieszy się! Pewnie dlatego, że zaraz po operacji był wychwalany pod niebiosa za zrobienie siusiu i kupki hihi. Ze wszystkiego się cieszy.
Noc była jakaś taka ciężka i męcząca, Filip się często budził, otrzepywał, w końcu do połowy wyszedł z kubraczka, parę razy... jakoś tak - męcząco było. Dla nas obojga. Mam nadzieję, że go nic nie bolało, ale jak zasypiał to oddychał z takim "popiskiem" cichutkiem.
Rano - drugi raz od czasu kiedy źle się poczuł, czyli od środy 16 grudnia i pierwszy raz od czasu operacji - po prostu musiałam iść do pracy (wow, właśnie do mnie dotarło, że przez dwa ostatnie tygodnie ja praktycznie zapomniałam o istnieniu takich instytucji jak praca i szkoła - kojarzę, że napisałam do promotora mojego o całej sytuacji i odnoszę wrażenie, że zgodził się na kontynuowanie magisterki już w nowym roku, ale przecież ja chyba miałam jeszcze inne wykłady w tak zwanym międzyczasie...? ) - strasznie ciężko było mi zostawić Filipa, zwłaszcza, że on też przyzwyczaił się, iż jest ze mną non stop. Kiedy się ubierałam przy drzwiach, żeby wyjść, cieszył się ogromnie (ubieranie się przy tych drzwiach oznacza dla niego, że idziemy na dłuższy spacer, ewentualnie, że jedziemy gdzieś samochodem - zapomniał już chyba, iż oznacza to także wyjście do pracy/szkoły), a jak zrozumiał, że idę sama, to tak strasznie smutno patrzył, że poczucie winy mnie przygniatało maksymalnie. Ech.
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
diavoli
Zwierzolub

Dołączył: 28 Cze 2005 |
Posty: 271 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Warszawa |
|
 |
Wysłany: Śro 23:51, 30 Gru 2009 |
|
 |
|
 |
 |
Nie był zupełnie samotny, ale pod opieką pana domu, a nie moją, w związku z powyższym byłam pełna obaw. Ale Filip przeżył, pan domu też, także wszystko jest w porządku :-). Oddech lepszy, zobaczymy jak minie dzisiejsza noc.
Zauważyłam tez, że ubranko uciska mu łapki, ale już nie widzę innego sposobu, żeby go nim owinąć (nawet już pocięłyśmy mu to ubranko trochę, ale to mało dało). No nic, jeszcze tylko parę dni w ubranku :-), oby do soboty! :-) (w sobotę zdjęcie szwów, nie mam pojęcia jak to się odbywa, chyba nie będę musiała Filipa tam zostawiać znowu?)
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 14 z 16
|
|
|
|  |