Edyta
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005 |
Posty: 2688 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Sosnowiec |
|
 |
Wysłany: Wto 16:10, 02 Sie 2005 |
|
 |
|
 |
 |
Macie rację;to Sapkowski.Syn jest wielbicielem jego twórczości,aże kotka w zasadzie jest ..no,może była jego to wybrał jej imię Ciri.
A było to tak..
4 lata temu syn wyprowadził się do własnego mieszkania w sąsiedniej miejscowości.Jako,że facet całe życie chowany z jakimis stworzeniami kudłatymi,czerołapnymi,fruwającymi,pływającymi,to po zamieszkaniu samotnie,jakoś tak się mu pusto zrobiło..Wprawdzie była dziewczyna,Ania(wtedy świeżo nabyta i do tej pory ta sama-pewnikiem już zostanie w rodzinie),ale jednak po nocach nic mu tam nie czlapało i nie wchodziło na niego.Narada rodzinna jaka się w tej sprawie odbyła,postanowiła,że coś z tą samotnoscią trzeba począc.Pies-odpadał.Syn studiował,pracował miał sto tysięcy zajęć,w domu bywał własciwie tylko wieczorem.Wtedy zdecydował,ze mógłby być kotek.No i zaczęło sie poszukiwanie wolnego kota,który chciałby zamieszkać z nim na stałe.Akurat żaden się nie trafiał,więc zapytałam znajomego weta,czy nie słyszał o jakims kociaku szukającym domu.Okazalo się szybko,ze owszem,słyszał,a nawet jest do wzięcia kotka.Wet.miał małżeństwo,które systematycznie odwiedzało go w lecznicy z dwoma kotami.I pewnego razu znaleźli na smietniku poturbowane,wystraszone kociątko,które ktoś potraktowal na równi ze smieciami tam wyrzucanymi.Zabrali do siebie,zaopiekowali się.Mieli jednak już dwa swoje koty,które szczerze mówiąc nie za chętnie przyjęły intruza.Zatem poszukiwali dla kici,jak się okazało dobrych rąk.O swoich poszukiwaniach powiedzieli weterynarzowi,a on nam.No i zaczęły się przygotowania na przyjęcie domowniczki.Nie bardzo wiedzieliśmy,jak się do tego zabrac,bo jakoś kota u nas nigdy nie było Jednak dla chcącego nic trudnego.W wyznaczonym dniu,o wyznaczonej godzinie syn umówił sie z Państwem od kotki w lecznicy.Przybyli punktualnie,zrobili szczegółowe przesłuchanie syna,czy aby na pewno krzywda jej się nie stanie.Chyba z oczu mu dobrze patrzyło,bo wyciągnęli półroczne ,szare,wielkookie futerko z samochodu i obdarowali go nim,przy okazji dając milion wskazówek,uwag,zaleceń,ostrzeżen itd.I tak Ciri powedrowała do syna..przez następne dni telefon był rozgrzany do czerwoności na liniach:syn-ja,ja-syn,syn-Państwo od kota,państwo od kota-syn...Kotka była bardzo nieufna i wystraszona.W końcu przeszłośc miała traumatyczną,ledwie zadomowiła się w nowym domku,a tu juz ją gdzies wywieziono.Chowała się po kątach,nie bardzo chciała jeść.No,ale w końcu ostrożnie,ostrożnie zaczęła nabierac zaufania i buszować po mieszkanku.Do syna przyzwyczaiła się zupełnie,wchodziła mu do łózka,buszowala po biurku,meblach i ogólnie rzecz biorąc nareszcie miała swój kąt.Miała tez i swoje skrytki:uwielbiała chowac się w szufladzie kuchenki gazowej.pamiętam,jak na początku syn wydzwaniał z przerażeniem:mamo,nie ma kota!Po długich debatach dochodzilismy do wniosku,że jesli nie dostała kluczy od mieszkania,to raczej wyjśc nie mogła.I rzeczywiście,zawsze sie znalazła.O szufladzie w piekarniku nie wiedzielismy bardzo długo.Dalej była nieufna w stosunku do gości.Nawet kiedy ja się pojawiałam,zawsze chowała się i długo nie wychodziła.I tak sobie wspólnie mieszkali:Piotr i Ciri.Hmm.Nadeszły jednak wakacje 2002r.Syn ze swoją Ania działali wówczas jeszcze w harcerstwie i w lipcu mieli zaplanowany wyjazd z dziećmi na obóz.No i co tu teraz zrobić z kotem?zaczęło się niesmiałe popiskiwanie;mamusiu,a nakarmiła bys kotke ,bo wiesz..Wiem,wiem.Od razu jednak postawiłam sprawę jasno:chyba nie wyobrażasz sobie,że będe dwa razy dziennie zasuwała do Będzina karmić kota.Rybki,owszem,(bo jeszcze rybki tez były),ale wtedy nie musze codziennie.nie było wyjscia:Ciri musi przyjechac na wakacje!Synowi to nie przeszkadzało,przystał chętnie.Mnie jednak wszystkie włosy jeżyły się na głowie,a noce spedzałam bezsenne.Były przeciez psy,a zwłaszcza Bill zaciekły wróg wszelkiego kociarstwa!Co to będzie?Oczyma wyobraźni widziałam już zdemolowane mieszkanie,podrapane meble,potargane firanki i kupe innych ciekawych rzeczy.Trudno.. niech się dzieje co chce.I tak pewnego,czerwcowego dnia 2002r Ciri przyjechała na wakacje...trwające do dzisiaj!Okazało się,że jest super miluchnym,grzecznym i wesołym kotkiem.Wizje zdemolowanego mieszkania i generalnego remontu padły szybko...Ale o tym już w następnym odcinku...
|