 |
 | Dianka widzi świat jednym okiem |  |
Amie
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005 |
Posty: 1090 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Warszawa |
|
 |
Wysłany: Nie 0:39, 07 Sie 2005 |
|
 |
|
 |
 |
DIANA
([link widoczny dla zalogowanych])
(23 luty 2005)
Dianka ma już dość długi staż pobytu w schronisku - mieszka w kojcu od wiosny zeszłego roku. Nienajmłodsza, bo ok. 9-letnia błąkała sie po terenie podwieluńskiej wioski. Ponieważ była przyjazna - ludzie dokarmiali ją, czasami pogłaskali. Wreszcie oszczeniła się - i to wtedy wraz z maluchem trafiła do nas. Dzieciaczek szybciutko trafił do nowego domku - ale mama została.
Diana nie widzi na prawe oczko, nie ma części zębów, na pewno jej życie nie obfitowało w szczęśliwe chwile.. Jest rozkosznie piękna - pomimo swych ułomności, chwyta za serce... Jest dość łagodna i spokojna, ale trzeba pamiętać, ze to psiak po przejściach...
(14 marzec 2005)
Dianka nie traci nadziei! Gdy tylko widzi swym zdrowym oczkiem zbliżających się do kojca ludzi - z zainteresowaniem przygląda się im, gdy trzeba poszczeka, ewentualnie powymachuje ogonkiem
(27 kwiecień 2005)
Diana w ogóle nie przyciąga ludzkich spojrzeń Jest zaniedbana, siedzi całymi dniami smutno w kojcu - więc jak ma wyglądać? Mam pewność, że po kąpieli, gruntownym wyczesaniu, powycinaniu kołtunów, przy codziennych spacerkach i odrobinie miłości - stanie sie przepięknym psem. Pomimo braku zainteresowania - zawsze podejdzie gdy ją odwiedzam, z chęcią dołącza się do ogólnego szczeku Nie traci nadziei, że kiedyś stąd wyjdzie..
(19 czerwiec 2005)
Pomimo swych latek - Dianka to bardzo wesoła dziewuszka , a drugie oczko działa bez zarzutu! Byłaby bardzo czujnym stróżem, a do tego niesamowicie oddanym przyjacielem. No i to futro - po kąpieli i wyczesaniu nic tylko sie w nią wtulać..

|
|
 |
|
 |
 | |  |
MałGośka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005 |
Posty: 4611 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Wieluń-łódzkie |
|
 |
Wysłany: Nie 20:39, 09 Paź 2005 |
|
 |
|
 |
 |
No to ciekawe ile osób teraz się autentycznie poryczy?...
UWAGA! <werble..>
7-go października, w godzinach popołudniowych, zdrowe oczko Dianki spojrzało po raz pierwszy w lepszą przyszłość...którą uosabiała dwójka przemiłych ludzi, wpatrzonych w nią jak w obrazek...
Już od rana przeczuwała, że coś się dzieje - bo zmuszono ją do strasznej rzeczy, która się ponoć nazywa "kąpielą" Taka ładna nazwa, a jaka myląca, prawda? Dianka robiła wszystko, żeby pozostawić swój "subtelny" zapaszek i cudowne kołtuniki...
No i wreszcie, późnym popołudniem, została przedstawiona tej tajemniczej dwójce...
Co było dalej - może zacytuję Joasię, bo to ona własnie jest żeńską połówką owej parki
Joanna napisał: | Od początku.
Oczywiście spóźniliśmy się strasznie, bo ten Wieluń jakoś tak daleko. Szybkie formalności, bo wszyscy chcieli iść do domu i Diana... zupełnie inna niż z internetu, ale nadal słodka. Po godzinie (myślałam - to świetnie, że tak dobrze znosi jazdę) trzy pawie co 15 minut. No i zapaszek. Miałaś rację, że jedna kąpiel to za mało. Cały wieczór była bardzo niespokojna, ale noc przespała chrapiąc jak stary sierżant. A formę to grubasek ma słabiutką, dłuższy spacer i wraca z językiem do pasa.
Na razie nie było większych wpadek, ale jest kompletnie zdezorientowana, przejęta i taka nieokrzesana. Na pewno nie była domowym psem. Kąpiel to był "hardcore" jak mówi moja córka, która zakochała się w Dianie od pierwszego wejrzenia. Piszę trochę chaotycznie, ale mnóstwo wrażeń i myśli i trochę trudno mi to poskładać.
Musimy jej dać trochę czasu. Będę pisać. |
Mam nadzieję, że Joasia sama się odezwie - bo...jeszcze przed adopcją przejrzała dokładnie nie tylko stronkę naszego schroniska, ale i nasze forum rodzinne
Może tylko dodam, że Joasia jest krajanką naszej gabulcowej Ani - i zabrała Diankę do Zgierza
A jak znalazła grubaska (bo się Diance baaaaardzo przytyło )?
Znalazła na allegro...[link widoczny dla zalogowanych], która tak jej w oko wpadła, że powędrowała za nią na stronkę. Przewertowała całą wielokrotnie, ale wracała ciągle do...Diany. I koniec - nie dało się o staruszce nie mysleć
(Joasia - popraw mnie jesli coś poplątałam )
Jednak decyzja nie była łatwa, bo i ta adopcja do łatwych nie przecież należy... Joasia, wraz z rodziną (poza mężem na stanie jest córa i syn, oraz królik i morski świniak ), dorastała do decyzji powoli, wątpliwości pojawiało się sporo. Dianka nie jest zdrowiutkim szczeniaczkiem - to psia kobieta po przejściach... Więc trzymajmy kciuki za ich wspólne, jak najszczęśliwsze, życie...
Aaaa! Własnie pojawiły się najnowsze Diankowe wieści
Joanna napisał: | kolejny dzień za nami. Kolejny niełatwy, ale nie można od niej wymagać ucywilizowania po dwóch dniach. Poza tym jest rozbrajająca, uwielbia zabiegi wokół siebie - wycięłam pół reklamówki zbitych kołtunów o wyczesanych nie wspominając, a ona nic... spała w tym czasie w najlepsze.
Jeszcze w schronisku zauważyłyśmy z Ewą olbrzymią podskórną narośl pod pyskiem, dosyć to niepokojące. Jutro idę do weterynarza, to zobaczymy co zdiagnozuje |
[Joasia - czy Ty mi głowy nie urwiesz za to "bezczelne" cytowanie Twych słów?... ]
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Aska
Zwierzozwierz

Dołączył: 08 Paź 2005 |
Posty: 1085 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Zgierz |
|
 |
Wysłany: Pon 22:31, 10 Paź 2005 |
|
 |
|
 |
 |
Piątek.
Przyjechaliśmy do domu. Bałam się , że schody ją przestraszą, ale nie – zdziwiona i lekko nieporadna weszła na (na szczęście) tylko I piętro. Przywitała się lekko kołysząc ogonkiem z koleżanką z lustra i zaczęło się biadolenie ukojone kostką cielęcą.
Tu biadolenie.
A tu wspomniana kostka.
W piątek zdarzyła się tylko jedna wpadka (siusiu na dywan), ale to moja wina, bo nie sądziłam, że po spacerze o północy można chcieć wyjść o drugiej, a okazywany niepokój wzięłam za podenerwowanie. Później spała jak zabita. Wcześniejsze namowy na wejście do brodzika (dosyć wysokiego) okazały się skuteczne po wrzuceniu do niego żeberka wołowego . Niezbyt szczęśliwa, ale bardzo grzeczna pozwoliła na kolejną tego dnia kąpiel.
Sobota.
Nie było zrywania się bladym świtem. O 7.00 łypnęła okiem i spała dalej. Ale nie ma lekko.
Grubas musiał iść podlać kwiaty do babci, więc spacer (w jedną stronę ok. 3 km) wykończył dziewuchę. Nie miała siły skuczeć i biadolić . Później wyjazd na działkę. Działka ma prawie hektar i obejście włości skończyło się protest songiem, padnięciem i włożeniem do samochodu.
Reszta soboty minęła dosyć spokojnie głownie na wycinaniu niewyobrażalnej ilości kołtunów dosłownie „wparzonych’ w skórę. Wyczesaną sierścią można obdzielić tuzin średniej wielkości psiaków. Okazało się, że przed kąpielą powinna to być pierwsza czynność, bo suche śmierdzące kołtuny śmierdzą dużo mniej niż mokre śmierdzące kołtuny . A łysy brzuch jest jakby trochę większy niż kudłaty .
Teraz idziemy na spacer. Jutro dalszy ciąg relacji.
Jeżeli nie udało mi się wkleić zdjęć i emotek (sprawdzę za chwilę), to wyślę plik z Worda do Adminek i poproszę o informatyczne korepetycje.
Pozdrawiamy i całusy
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 19
|
|
|
|  |